Zuchwałe porwanie premiera Libii w sercu libijskiej stolicy jest złowrogim zwiastunem dla Trypolisu i Zachodu. Niemal dwa lata po obaleniu Muammara Kaddafiego premier Ali Zidan jest przywódcą tylko z nazwy - pisze piątkowy "Financial Times".
Dziennik podkreśla, że choć porwanie Zidana, które zapewne miało związek z podejrzeniami, że libijski rząd wiedział o amerykańskiej operacji w Libii przeciwko Al-Kaidzie, trwało zaledwie kilka godzin, to wyrządzone szkody są dotkliwe i trwałe. "Przywódca Libii okazał się całkowicie bezbronny, nawet przebywając w szczelnym kokonie w centrum rządzącej machiny. Jest przywódcą tylko z nazwy" - zauważa "FT" w artykule redakcyjnym.
Spokój kupiony za dolary
Zwraca uwagę, że mimo względnie wolnych wyborów, które przeprowadzono w Libii, w kraju nie ma stabilnych instytucji i wiarygodnej centralnej administracji. "Cały kraj otacza siatka rozmaitych milicji. Podczas gdy wiele z nich jest opłacanych przez Trypolis, nieliczne podlegają jego władzy" - pisze "Financial Times".
Ostrzega następnie, że "endemiczna przemoc zagraża gospodarce" w kraju, mającym największe w Afryce złoża ropy naftowej, a bezkarna przemoc odstrasza zagranicznych inwestorów i ekspertów, którzy mogliby przyczynić się do odbudowy kraju po wojnie. "W Libii panuje taki chaos, że władze w Trypolisie zaczęły niedawno sprowadzać paliwo by zapewnić oświetlenie" - dodaje londyński dziennik.
Podsumowuje, że po odegraniu roli w obaleniu Kadafiego Zachód nie powinien odwracać się plecami do Libii. Najważniejsze zadanie ma jednak do odegrania libijskie przywództwo. "Premier był zbyt skłonny kupować wojujące milicje za zachodnie pieniądze, zamiast raczej wykorzystać te środki, by zmusić milicję do przejścia pod kontrolę rządu" - ocenia "Financial Times".
Autor: dln\mtom / Źródło: PAP