Tysiące ludzi przyszły w niedzielę w wielu miastach Rosji na demonstracje przeciwko korupcji, zwołane przez opozycjonistę Aleksieja Nawalnego. Wielotysięczne protesty odbyły się w Moskwie i w Petersburgu. W stolicy Rosji policja zatrzymała ponad 700 osób.
Zgromadzenia w kilkudziesięciu miastach odbywały się zarówno za zgodą lokalnych władz, jak i - tak jak w Moskwie - bez zezwolenia. Nawalny wezwał do protestów przeciw korupcji w związku z materiałami, które wcześniej opublikował, dotyczącymi domniemanego ukrytego majątku premiera Dmitrija Miedwiediewa.
W Moskwie protest miał formę zbiorowego przemarszu wzdłuż ulicy Twerskiej - arterii, łączącej kilka placów w centrum stolicy. Policja zatrzymywała uczestników wzdłuż trasy przemarszu, a na placu Puszkina użyła pałek, by rozpędzić tłum. Krótko po rozpoczęciu demonstracji zatrzymany został Nawalny. Na komisariaty trafili co najmniej dwaj dziennikarze, mimo legitymacji prasowych: korespondent brytyjskiej gazety "The Guardian" i reporter niezależnego radia Echo Moskwy.
Organizatorzy demonstracji w Moskwie szacowali liczbę zgromadzonych nawet na 30 tysięcy. Policja określiła ich liczbę 7-8 tysięcy.
I took a photo of police detaining a guy at @navalny protest so they detained me as well even though I repeatedly said I was a journalist pic.twitter.com/vbsZF7CTtl
— Alec Luhn (@ASLuhn) 26 marca 2017
700 osób zatrzymanych w Moskwie
Jak podała na Twitterze specjalizująca się w monitorowaniu zatrzymań w Rosji organizacja OWD-Info, policja w Moskwie zatrzymała 700 osób, sama policja wspomniała, że zatrzymań w trakcie marszu prowadzonego bez zgody władz było około 500.
Agencja TASS pisała, że jako podstawę zatrzymania jej źródło w służbach podało naruszenie prawa do organizacji spotkań, wieców, demonstracji, procesji i pikiet.
Zatrzymani ci są przewożeni do komisariatów w całej Moskwie. Informator oświadczył, że część z nich zostanie zwolniona po przesłuchaniu.
Agencja TASS informuje, że organizatorzy protestu zostali wcześniej ostrzeżeni przez biuro prokuratora. W komunikacie tego organu wskazano, że organy ścigania "zgodnie z obowiązującymi przepisami prawa są uprawnione do podjęcia wszelkich niezbędnych środków w celu zapobieżenia prowokacjom, zamieszkom i działaniom prowadzącym do naruszenia bezpieczeństwa publicznego".
Nawalny zatrzymany
W niedzielę po południu w centrum Moskwy pojawił się Aleksiej Nawalny. - Jestem szczęśliwy, że tak dużo osób od wschodu po Moskwę wyszło na ulice - powiedział Nawalny do demonstrantów.
Jestem szczęśliwy, że tak dużo osób od wschodu po Moskwę wyszło na ulice Aleksiej Nawalny
Chwilę później został zatrzymany przez służby. Informację tę podała agencja Reutera, której reporter relacjonował moskiewski protest przeciwko korupcji w kręgach władzy. Informację tę potwierdziła agencja TASS.
Do zatrzymania opozycjonisty doszło na ulicy Twerskiej. Z relacji korespondenta TVN24 Rafała Poniatowskiego wynika, że funkcjonariusze sił specjalnych OMON czekali na Nawalnego przy wyjściu ze stacji metra, gdzie został wsadzony do policyjnego autobusu.
Uczestnicy demonstracji próbowali przeszkodzić w odjeździe autobusu policyjnego, do którego funkcjonariusze zabrali opozycjonistę. Próbowali otworzyć drzwi pojazdu i wypuścić zatrzymanych.
Świadkowie informowali o około 200 funkcjonariuszach sił specjalnych OMON rozpędzających tłum na Placu Puszkina. Funkcjonariusze wbiegali w tłum, skąd siłą wyciągali demonstrantów. Według niektórych doniesień policjanci używali pałek.
"Nielegalna prowokacja"
Niedzielna demonstracja w Moskwie z prawnego punktu widzenia była nielegalna, zgody na nią nie wydały władze Moskwy. W piątek Kreml oświadczył, że to "nielegalna prowokacja".
Demonstrację zwołał Nawalny po tym, jak publicznie zarzucił premierowi Miedwiediewowi, że zgromadził ogromną fortunę, która znacznie przekracza jego oficjalne zarobki. Rzeczniczka premiera nazwała oskarżenia "propagandowym atakiem" niewartym komentowania. Oświadczyła, że to przedwyborcza akcja Nawalnego.
Niedzielny antyrządowy protest uważany jest za największy od fali demonstracji z przełomu 2011 i 2012 roku. Dochodzi do niego na rok przed wyborami prezydenckimi w Rosji, w których prezydent Władimir Putin będzie ubiegał się o czwartą kadencję.
Badania opinii publicznej sugerują, że liberalna opozycja, którą reprezentuje m.in. Aleksiej Nawalny nie ma dużych szans na wystawienie kandydata mogącego zagrozić Putinowi. Nawalny, by przyciągnąć więcej protestujących, niedzielny protest zorganizował pod hasłem walki z korupcją w kręgach władzy - podaje Reuters.
Demonstranci wzywali premiera Dmitrija Miedwiediewa do ustąpienia.
Setki zatrzymanych w całej Rosji
W reakcji na raport na temat korupcji w kręgach władzy, w ponad 80 miastach w niedzielę zorganizowano demonstracje i mityngi.
W Petersburgu protestujący przyszli na Pole Marsowe, skąd przemaszerowali na Plac Pałacowy. Liczbę zgromadzonych na Polu Marsowym niezależne media oceniły na ponad 10 tysięcy, a policja - na trzy tysiące. Zatrzymania rozpoczęły się po kilku godzinach na centralnym Prospekcie Newskim, gdzie przemieściła się część demonstrantów.
Doniesienia z innych miast Rosji, gdzie zwolennicy Nawalnego wyszli w niedzielę na ulice, wskazują na setki zatrzymanych. W Krasnodarze niezależne media poinformowały o 200 zatrzymanych, o 150 - w Machaczkale, głównym mieście Dagestanu. W Niżnim Nowogrodzie policja zatrzymała 24 osoby, a we Władywostoku na Dalekim Wschodzie, gdzie demonstracje rozpoczęły się najwcześniej, zatrzymano ponad 30 osób.
W głównych miastach Dalekiego Wschodu, Syberii i Uralu liczba protestujących wyniosła od 150 osób w Barnaule do ponad 2 tysięcy w Nowosybirsku.
Autor: tmw,pk/sk / Źródło: Reuters, BBC News, TVN24, PAP, TASS