Członkowie opozycyjnej Demokratycznej Partii Albanii odpalili świece dymne podczas posiedzenia parlamentu. Wcześniej deputowani ustawili na środku sali wieżę z krzeseł. Lider opozycyjnego ugrupowania twierdzi, że są oni uciszani w czasie obrad. Zamieszanie nie przeszkodziło w głosowaniu nad budżetem na 2024 rok. "Wnieśli do polityki słownictwo i maniery uliczne" - napisał premier Albanii Edi Rama, odnosząc się do zajścia na sali obrad.
Do napiętej sytuacji w albańskim parlamencie doszło w poniedziałek. Deputowani ustawili wieżę z krzeseł na środku sali, a następnie odpalili kolorowe świece dymne. Jeden z członków posiedzenia rozpalił mały ogień, który rozprzestrzenił się na krótko na parlamentarnej ławie. Został ugaszony przez deputowanych.
Ochrona starała się zatrzymać protestujących z dala od premiera Albanii Ediego Ramy, który brał udział w obradach.
"Wnieśli do polityki słownictwo i maniery uliczne" - napisał Rama na platformie X (wcześniej Twitter), komentując zajścia w parlamencie.
Lider partii oskarżył rząd o uciszanie opozycji
Sali Berisha, były premier i lider Demokratycznej Partii Albanii, oskarżył rząd o próbę uciszenia opozycji w parlamencie, w którym większość ma Socjalistyczna Partia Albanii. - Od bitwy nie ma odwrotu - powiedział Berisha reporterom po zajściach w izbie. Na sesji, która trwała niecałe pięć minut, odbyło się pierwsze głosowanie nad budżetem na nadchodzący rok.
W październiku prokuratorzy oskarżyli Berishę i jego zięcia o korupcję w związku z transakcją dotyczącą gruntów obejmujących teren klubu sportowego. Zarzucali mu, że jako premier wykorzystywał swoje wpływy w latach 2005-2009 do wywierania nacisku "w celu zakończenia procedur prywatyzacyjnych na rzecz innych osób, w tym męża jego córki".
Jego zięć został aresztowany, ale Berisha jako poseł ma immunitet karny. Nakazano mu, aby nie wyjeżdżał kraju.
Berisha oskarża teraz obecnego premiera o zorganizowanie oskarżenia przeciwko niemu, czemu Rama zaprzecza.
Źródło: Reuters