Pocisk rakietowy wystrzelony w sobotę przez działającą w Jemenie odnogę Al-Kaidy upadł w pobliżu ambasady USA w Sanie, raniąc kilku strażników. Atak na ambasadę jego sprawcy nazwali zemstą za piątkowy nalot amerykańskiego drona w prowincji Al-Dżauf.
Pocisk rakietowy spadł 200 m od dobrze ufortyfikowanej ambasady i poranił funkcjonariuszy lokalnych sił specjalnych, którzy ochraniają tę okolicę. Rakietę wystrzelono z granatnika przeciwpancernego M72.
Po incydencie ambasada w Sanie poinformowała na Twitterze, że nie ma podstaw by przypuszczać, że pocisk miał trafić w amerykańską placówkę.
Odwet za atak drona
Jednak kilka godzin później ugrupowanie Ansar al-Szaria powiązane z Al-Kaidą Półwyspu Arabskiego (AQAP) oświadczyło na swym koncie na Twitterze, że to ono zaatakowało ambasadę w reakcji na piątkowy nalot amerykańskiego drona w prowincji Dżauf na północy Jemenu; podało, że w następstwie ataku drona ciężkich obrażeń doznały dzieci.
Źródła plemienne, na które powołuje się Reuters, potwierdziły, że w wyniku nalotu w prowincji Dżauf zginęli dwaj członkowie Al-Kaidy, dwaj zostali ranni i że informowano też o rannych dzieciach.
Waszyngton przyznaje, że używa dronów w Jemenie, lecz nie komentuje tego publicznie.
We have no reason to believe the US Embassy was target. Chancery unaffected. Yemeni government looking into situation. #Yemen— US Embassy Yemen (@USEmbassyYemen) September 27, 2014
Al-Kaida w Jemenie, w tym AQAP i jej filie, jest jedną z najbardziej aktywnych odnóg sieci stworzonej przez Osamę bin Ladena.
Autor: kło//kdj / Źródło: PAP, Reuters
Źródło zdjęcia głównego: diplomacy.state.gov