60 proc. z 20 proc. Bułgarów chce elektrowni


Parlament Bułgarii powinien w ciągu trzech miesięcy ponownie rozpatrzyć kwestię budowy elektrowni atomowej w Belene nad Dunajem. To rezultat niedzielnego referendum, w którym frekwencja przekroczyła 20 proc., a 61 proc. głosujących opowiedziało się za tą inwestycją.

Według danych agencji socjologicznej Alpha Research, opracowanych na podstawie 100 proc. protokołów, na pytanie: "Czy aprobujesz rozwój energetyki jądrowej w Bułgarii poprzez budowę nowej elektrowni atomowej" pozytywnie odpowiedziało 61 proc., a negatywnie 39 proc. głosujących. Frekwencja wyniosła 21,8 proc. Z kolei BBSS Gallup informuje o 21-procentowej frekwencji.

Referendum nieważne, ale parlamentowi wystarczy

Niska frekwencja sprawia, że wyniki referendum nie są wiążące. By tak się stało, potrzebny był udział ponad 50 proc. z 4,35 mln wyborców, którzy głosowali w ostatnich wyborach parlamentarnych w lipcu 2009 r. Wyniki jednak są wystarczające, by wznowić parlamentarną dyskusję.

Siły polityczne oceniają wyniki odmiennie. Dla lewicy 60 proc. pozytywnych odpowiedzi to ważne zwycięstwo. - "Tak" w referendum oznacza "nie" dla (premiera) Borysowa - oświadczył lider lewicy Sergiej Staniszew. Według rządzącej centroprawicy najważniejsza jest niska frekwencja, wskazująca na brak szerszego odzewu na apele lewicy.

W marcu ub.roku centroprawicowy rząd premiera Bojko Borysowa zrezygnował z budowy nowej elektrowni w Belene nad Dunajem z powodu zbyt wysokich kosztów inwestycji, wynoszących według jego szacunków ponad 10 mld euro. Decyzję potwierdził parlament. Jednocześnie rząd zdecydował o rozbudowie istniejącej siłowni w Kozłoduju.

Niedzielne referendum nie miało na celu uzyskania odpowiedzi na generalne pytanie, czy w Bułgarii rozwijać energetykę atomową, lecz czy budować drugą siłownię. Potwierdził to w niedzielę szef resortu gospodarki i energetyki Delian Dobrew. - Referendum dotyczy wyłącznie Belene, a nie rozbudowy siłowni w Kozłoduju - podkreślił.

Premier "namieszał"

Przedprojektowe badanie nowego reaktora w Kozłoduju wykona amerykańska firma Westinghouse, która w sierpniu ub.roku wygrała konkurs i powinna przedstawić wyniki w marcu - przypominają obserwatorzy w Sofii.

Niską frekwencję obserwatorzy tłumaczą upolitycznieniem poprzedzającej referendum dyskusji, która przekształciła je w test przedwyborczy w warunkach spadku poparcia dla rządzącej centroprawicowej partii GERB (Obywatele na rzecz Europejskiego Rozwoju Bułgarii).

Zmobilizowało ono twardy elektorat lewicy, który był głównym uczestnikiem niedzielnego głosowania. Elektorat tureckiego Ruchu na rzecz Praw i Swobód wstrzymał się od udziału, podobnie jak zwolennicy rządzącej partii - zdezorientowani zmianą stanowiska Borysowa - którzy po prostu nie wiedzieli, jak głosować.

- W dyskusji zabrakło opinii ekspertów o miejscu energii atomowej w gospodarce kraju i jej cenie, nie było analiz rynku energii, prowadzono negatywną kampanię - ocenił socjolog Antoni Gyłybow.

Bałagan w papierach

Jego zdaniem głównym problemem związanym z niedzielnym głosowaniem był bałagan w rejestrze wyborców. Według ministerstwa rozwoju regionalnego, które prowadzi ewidencję ludności i opracowuje oficjalną listę, wyborców jest 6,9 mln. Krajowy Instytut Statystyczny na podstawie spisu ludności z 2011 r. podaje o 800 tys. mniej, czyli 6,1 mln. Tymczasem w 2006 r. w wyborach prezydenckich w oficjalnym spisie było 6,4 mln uprawnionych do głosowania. W warunkach ujemnego rozwoju demograficznego i trwającej emigracji wzrost liczby wyborców o pół miliona w ciągu 6 lat jest nierealny - mówi Gyłybow.

Okazało się, że według oficjalnego spisu w Bułgarii jest 668 mieszkańców w wieku powyżej stu lat, w tym nawet 120-latek.

Część analityków i opozycyjna lewica zwracają uwagę, że nieaktualizowane rejestry wyborców stwarzają możliwość manipulowania wynikami zarówno niedzielnego referendum, jak i wyborów parlamentarnych za pół roku.

Niedzielne referendum było pierwszym po zmianach demokratycznych w Bułgarii i czwartym w jej nowoczesnej historii. Zostało zainicjowane przez opozycyjną Bułgarską Partię Socjalistyczną.

Według premiera Bojko Borysowa zainicjowaniem referendum lider lewicy Sergiej Staniszew "na zawsze skreślił projekt Belene". - Nawet jeżeli sprawa wróci do parlamentu, zagłosujemy tam przeciw - oświadczył.

Autor: adso\mtom / Źródło: PAP