2 ofiary, 5 ocalonych. Polski jacht rozbity

Aktualizacja:
Armator jachtu o wypadku
Armator jachtu o wypadku
Właściciel jachtu Zbigniew Jałocha/TVN24/Conceptsailing.pl
Armator jachtu o wypadkuWłaściciel jachtu Zbigniew Jałocha/TVN24/Conceptsailing.pl

Argentyńska marynarka wojenna odnalazła ciała dwóch polskich żeglarzy, którzy rozbili się w poniedziałek - podają argentyńskie media. Armator potwierdził informację o ich śmierci. W poniedziałek polski jacht z siedmioma osobami na pokładzie rozbił się o skały. Pięciu rozbitków zostało uratowanych.

Według argentyńskich mediów, ratownicy odnaleźli ciała dwóch osób, które zaginęły w czasie wypadku. To kapitan statku Marek Radwański oraz jego brat Paweł Radwański. Ciało jednej z ofiar przetransportowano już do portu w Ushuaia. Informację przekazał armator jachtu, Zbigniew Jałocha.

Pozostali rozbitkowie są już bezpieczni w porcie w Ushuai. Jedna osoba -bosman - wymaga pomocy medycznej. - Z informacji, jakie uzyskaliśmy, człowiek ten ma ranę głowy, ale nie jest to rana zagrażająca życiu - informowała rzeczniczka polskiej ambasady Edyta Kwiatkowska-Faryś we wtorek późnym wieczorem. Pozostali uczestnicy rejsu nie odnieśli poważniejszych obrażeń.

Piątka rozbitków w Ushuaia najprawdopodobniej będzie czekać na powrót do Polski. Prawdopodobnie będą musieli również złożyć zeznania przed argentyńską prokuraturą, która wszczęła śledztwo ws. wypadku jachtu.

Według naszych informacji, na miejsce leci armator statku, Zbigniew Jałocha.

Trudna akcja ratunkowa

Właściciel jachtu "Nashachata" Zbigniew Jałocha powiedział w rozmowie z tvn24.pl, że jacht podczas bardzo silnego sztormu zdryfował na mieliznę u wybrzeży Argentyny i strandował w zatoce Slogget.

Z relacji już uratowanych Polaków wynika, że dwie zaginione osoby wpadły do wody w momencie gdy ich jacht "Nashachata" rozbił się o przybrzeżne skały – powiedział serwisowi tierralatina.pl rzecznik prasowy argentyńskiej Marynarki Wojennej. Pozostałym pięciu osobom udało przedostać się na brzeg, gdzie czekali na pomoc.

Jacht płynął z Antarktydy do argentyńskiego portu Ushuaia. Sygnał SOS jacht wysłał w poniedziałek późnym wieczorem czasu polskiego.

Media: Dwie osoby nie żyją

Służby ratownicze argentyńskiej Marynarki Wojennej natychmiast rozpoczęły poszukiwanie. Do akcji wkroczył szybki patrolowiec ARA Intrépida, na pokładzie którego znalazło się 14 komandosów wyszkolonych w przeszukiwaniu wybrzeża na motorówkach typu Zodiac, oraz ekipa medyczna.

W akcji ratunkowej uczestniczył też cywilny helikopter. Akcję utrudniały bardzo trudne warunki pogodowe. Jednak to właśnie z pokładu helikoptera dostrzeżono dwa ciała osób, które nie dawały znaku życia. Po kilku godzinach akcji w sztormowej pogodzie ratownikom udało się je zabrać. Pozostali rozbitkowie trafili na pokład statku.

 
Miejsce wypadku jachtu 

Wyprawa dookoła świata

"Nashachata" to pełnomorski 15-metrowy jacht typu rigiel przystosowany do trudnych warunków. Od 2,5 roku jest w rejsie dookoła świata. W 2008 roku jacht wyruszył z Gdańska, przepłynął przez Atlantyk, następnie opłynął wschodnie wybrzeże Ameryki Południowej, pokonał Horn, a następnie okrążył Ziemię, zawijając do portów m.in. w RPA, Australii, Nowej Zelandii, francuskiej Polinezji i na chilijskiej Wyspie Wielkanocnej. 15 listopada tego roku jacht zamknął krąg ponownie mijając przylądek Horn. Przez cały ten czas zmieniały się załogi i kapitanowie jednostki.

30 listopada "Nashachata", z nową załogą pod dowództwem kapitana Marka Radwańskiego wyruszyła z Antarktydy w rejs do portu Ushuaia.

Armatorem jednostki jest Zbigniew Jałocha z firmy Concept Sailing.

Źródło: tvn24.pl, tierralatina.pl, PAP

Źródło zdjęcia głównego: Właściciel jachtu Zbigniew Jałocha/TVN24/Conceptsailing.pl