"Cztery miliony złotych, rok odsiedziany i do widzenia". Nowe fakty w sprawie skoku stulecia

"Sekrety skoku stulecia" - pierwsza część reportażutvn24

O skoku stulecia z 2015 roku mówiła cała Polska. Fikcyjna tożsamość, fałszywy konwojent i prawie osiem milionów złotych łupu. Złapanie i osądzenie złodziei miało być wielkim sukcesem prokuratury. Reporterzy "Superwizjera" dotarli do materiałów i nigdy nie przesłuchanych świadków, którzy rzucają jednak zupełnie inne światło na tę sprawę.

W październiku 2018 roku dziennikarze "Superwizjera" nawiązali kontakt z Grzegorzem Łuczakiem - przez śledczych nazywanym "mózgiem skoku stulecia". Wówczas od blisko roku przebywał on w ukraińskim areszcie ekstradycyjnym. Jak się okazało, miał przy sobie przemycony telefon komórkowy.

Reporterzy rozmawiali z Łuczakiem kilkukrotnie. Kontaktowali się z nim telefonicznie, a także mailowo i przez komunikatory internetowe.

W czasie rozmów przedstawił wersję zdarzeń, która znacznie różni się od tej z aktu oskarżenia.

Skok stulecia

Żeby nadać tej rozmowie tło, trzeba omówić sprawę sprzed czterech lat. 10 lipca 2015 roku pod bank w Swarzędzu w województwie wielkopolskim podjechał wyładowany pieniędzmi bankowóz. W środku było trzech konwojentów. Dwóch wzięło część pieniędzy i wyszło z samochodu, by doładować znajdujący się w środku bankomat. Gdy zniknęli za drzwiami, trzeci konwojent włączył zagłuszarkę GPS, czym zablokował sygnał z nadajnika bankowozu. Następnie odjechał z ponad ośmioma milionami złotych.

Kilka godzin później porzucony bankowóz został znaleziony w lesie między Swarzędzem a Poznaniem. W środku nie było żadnych śladów - całe wnętrze zostało dokładnie wymyte chlorem. Nie było też konwojenta i większości z transportowanych pieniędzy. Prawdopodobnie z pośpiechu w bankowozie został porzucony worek z banknotami w obcych walutach.

Pierwsze godziny śledztwa wprawiały śledczych w osłupienie. Konwojent okazał się być człowiekiem widmo. Od chwili zatrudnienia posługiwał się fałszywymi danymi - dowodem osobistym, pozwoleniem na broń i badaniami lekarskimi. Wszystko na ukradzione dane prawdziwego mężczyzny nazywającego się Mirosław Duda. W jego szafce w pracy nie znaleziono ani jednego śladu, żadnego odcisku palca. Nagrania z monitoringu zabezpieczone w poznańskiej siedzibie firmy tylko potwierdziły, że rzekomy Duda robił wszystko, by swoich śladów nigdzie nie zostawić.

Policjantom udaje się jednak wyłuskać trop. Ich uwagę zwrócił Adam K., były policjant i najbliższy przyjaciel Grzegorza Łuczaka, wiceprezesa okradzionej firmy.

- To było już półtora miesiąca, może dwa miesiące po tym skoku. Pojechałem do niego, bo już wiedziałem bardzo dużo, poukładały mi się klocki, że tak powiem, puzzle - wyjaśnia Łuczak w rozmowie z dziennikarzami "Superwizjera".

- Ja już wiedziałem, że on brał w tym udział i jest w to zamieszany. On wtedy przyznał się do tego i powiedział mi, kto w ogóle brał w tym udział. Adam K. proponował mi 250 tysięcy złotych. Ja nie wziąłem, ja go wyśmiałem wtedy. Dla mnie 250 tysięcy to nie były jakieś duże pieniądze - dodaje.

"Po tym wszystkim co się dowiedziałem, to K. to wszystko zorganizował"

Słowa Łuczaka to jego linia obrony. Pozostaje pytanie, jak wyglądał prawdziwy podział ról w planowaniu i przeprowadzeniu skoku stulecia?

- Z początku myślałem, że K. był tylko jedną z kilku osób i że nie był głową tego. Jednak po tym wszystkim, co się dowiedziałem, to K. to wszystko zorganizował i K. zarządzał - przekonuje Łuczak.

Adam K. został aresztowany dwa miesiące po zuchwałej kradzieży. Po trzech miesiącach pobytu w areszcie przyznał się, że brał udział w napadzie. Wsypał też pozostałych wspólników - w tym Krzysztofa W., niesławnego konwojenta podającego się za Mirosława Dudę. Jako pomysłodawcę i szefa grupy wskazał na Grzegorza Łuczaka.

Prokurator dał wiarę Adamowi K. i na jego wyjaśnieniach oparł akt oskarżenia. Za współpracę odwdzięczył się wnioskiem o nadzwyczajne złagodzenie kary. Zażądał dla Adama K. tylko roku więzienia, wypuścił go także z aresztu i pozwolił odpowiadać z wolnej stopy.

Wniosek prokuratora został jednak odrzucony. W wyroku sędzia napisał, że Adam K. przez wiele miesięcy zwodził prokuraturę i przekazywał tylko te informacje, które były dla niego wygodne. Jednego ze złodziei miał wręcz ochraniać i w rzeczywistości o jego udziale w skoku stulecia miał napisać dopiero Łuczak w liście do prokuratury.

"Niewątpliwe jest, iż Adam K. dozował informacje przekazywane organom ścigania i nie ujawnił wszystkich osób biorących udział w przestępstwie. Fakt złożenia przez niego wyjaśnień, w których opisał przebieg zdarzenia i przyznał się do winy, wynikał z czystej kalkulacji procesowej i nastąpił pod ciężarem dowodów, jakimi dysponowały organy ścigania co do jego udziału w przestępstwie" - czytamy w uzasadnieniu wyroku.

Sekrety skoku stulecia. Pierwsza część dyskusji
Sekrety skoku stulecia. Pierwsza część dyskusjiSuperwizjer TVN

Prokuratura miała dowody, Adam K. zaczął mówić

Dziennikarze "Superwizjera" dotarli do materiałów z policyjnego dochodzenia. Potwierdzają one, że Adam K. zdecydował się mówić, dopiero gdy śledczy mieli zebrane kluczowe, obciążające go dowody.

Najważniejszy z nich to nagranie z monitoringu z banku w Konstantynowie Łódzkim (woj. łódzkie). Niespełna miesiąc po kradzieży weszła do niego Agnieszka K., żona Adama K. Razem z nią byli jej rodzice. W torbie, którą mieli ze sobą, było ćwierć miliona złotych pochodzących z kradzieży. Agnieszka K. wpłaciła je na swoje konto, w tytule przelewu wpisując "darowizna od ojca".

Funkcjonariusze zauważyli również, że wszystkie telefony użyte w "skoku stulecia" zostały kupione w tym samym supermarkecie. Za wszystkie płacono gotówką, jednak w czasie jednego z zakupów Adam K. nabił sobie na kartę lojalnościową sklepu punkty za dokonane zakupy. Po numerze karty ustalono kto kupował telefony.

W zabezpieczonym nagraniu z monitoringu widać, że w kolejce za Adamem K. stoi Grzegorz Łuczak. On również kupił dwa telefony.

W nocy kilka godzin przed kradzieżą pieniędzy z bankowozu Adam K. zostawił kolejny ślad. Zapłacił własną kartą kredytową za zatankowanie auta do pełna na jednej z łódzkich stacji. Następnie tuż przed kradzieżą był w Poznaniu, gdzie znowu dał się nagrać, tym razem miejskiemu monitoringowi. Tam włączył jeden z kupionych telefonów i zadzwonił do fałszywego konwojenta Krzysztofa W.

Gdy doliczyć do tego zostawienie śladów DNA na zagłuszarce i zapłacenie konwojentowi za nocleg w hotelu własną kartą kredytową, wyjdzie zastanawiająco duża liczba błędów. W dodatku popełnionych przez byłego policjanta.

Miał odsiedzieć ponad sześć lat. Prokurator sporządził apelację

Reporterzy "Superwizjera" rozmawiali z prokuratorem Michałem Smętkowskim, rzecznikiem prasowym Prokuratury Okręgowej w Poznaniu.

Pytany przez dziennikarza stwierdził, że prokurator prowadzący nie brał pod uwagę hipotezy, że Adam K. od razu miał plan, aby zorganizować napad, instruować swojego "żołnierza", po czym wysypać kompanów, pójść na układ z prokuraturą i dostać symboliczny wyrok, zachowując skradzione pieniądze, które nigdy się nie odnajdą.

- Hipotezy można snuć w wielu zakresach, co do każdego postępowania może być ich kilka. W toku tego postępowania tej hipotezy nie braliśmy pod uwagę - powiedział rzecznik.

Mimo że prokurator chciał tylko symbolicznej kary dla Adama K., sąd skazał go na ponad sześć lat więzienia. W dniu ogłoszenia wyroku mężczyzna zniknął i zaczął się ukrywać. Adam K. zmusił w ten sposób śledczych do kolejnych wielomiesięcznych poszukiwań.

Pomimo tego, w czasie, gdy Adam K. się ukrywał, prokurator napisał apelację na korzyść przestępcy - podaje "Superwizjer". Domaga się w niej zastosowania przepisów o tak zwanym małym świadku koronnym i zmniejszenia Adamowi K. kary do roku więzienia, ignorując fakt, że o jednym z uczestników skoku stulecia Adam K. powiedział dopiero, gdy policjanci i tak znali już jego personalia.

Kto wziął pieniądze?

Czy rzeczywiście Adam K. odegrał tak kluczową dla śledztwa rolę, by radykalnie zmniejszyć mu karę? I dlaczego prokuraturze nie udało się odnaleźć większości z ukradzionych ośmiu milionów?

Zacznijmy od pieniędzy. Jak ustalono, po skoku pieniądze trafiły do garażu Adama K. gdzie nastąpił podział łupów. Według Adama K. połowę mieli wziąć fałszywy konwojent Krzysztof W. i jeden ze wspólników, drugie cztery miliony Adam K. razem z Grzegorzem Łuczakiem. Swoją i Łuczaka część łupu Adam K. miał zakopać na działce swojego sąsiada. Dwa miesiące po skoku Łuczak miał potajemnie nocą odkopać łup i zniknąć.

To bardzo wygodna wersja dla Adama K., ale też dla prokuratury - pieniądze zniknęły razem z Łuczakiem i od tego momentu w zasadzie nikt ich już nie szukał.

- Biorąc pod uwagę rolę Krzysztofa W., to on był w tej sytuacji, w której musiał prosić o jałmużnę. On nawet nie jeździł sam do Wielkopolski. Był wożony, bo nie miał ani samochodu ani pieniędzy na to, żeby zatankować ten samochód - wyjaśnia Marcin Olejnik, pełnomocnik Krzysztofa W. - Nie miał na podstawowe rzeczy pieniędzy. Miał wypłacaną pensję, żeby mógł przeżyć, mieszkając w Wielkopolsce. Taka osoba, która zupełnie nie może im nic zrobić, nie może w żaden sposób tego wydać, odejść od nich nawet, ma dostać jedną czwartą łupów? - pyta.

Łuczak wypiera się brania udziału w napadzie. - Nie wziąłem pieniędzy, nie brałem w tym skoku udziału, nie mam pieniędzy z tego skoku - przekonuje. - Ja poddam się badaniu na wariografie, że nie mam ich, nie mam ich zakopanych, w banku, nie wiem, gdzieś zamurowanych. Niech Adam K. podda się badaniu na wariografie na to, co on twierdzi - mówi w rozmowie z dziennikarzami "Superwizjera". Prawdą jednak jest, że o udziale Łuczaka w skoku zeznaje tylko Adam K.

Łuczak przekazuje dziennikarzom, że powinni porozmawiać z H., który "bardzo dużo na ten temat wie".

Sekrety skoku stulecia. Druga część reportażu "Superwizjera"
Sekrety skoku stulecia. Druga część reportażu "Superwizjera"Superwizjer TVN

"Ja mniej więcej wiem, gdzie są pieniądze. I ja nie zostałem przesłuchany"

Sargis H. to Ormianin od wielu lat mieszkający w Polsce. Przed napadem był przyjacielem zarówno Adama K., jak i Grzegorza Łuczaka. W sprawie napadu nigdy nie został przesłuchany. Reporterom udało się do niego dotrzeć i porozmawiać o skoku.

- Miesiąc po napadzie, może półtora, K. na siłę zabiera mnie do Niemiec, na karuzelę. Na taką wycieczkę, do lunaparku. Z żoną i jego dzieckiem, moja żona i ja. Zabrał nas na wycieczkę, fundował - mówi H.

Dodaje, że K. opowiedział mu wszystko o napadzie. - Ja wszystko wiem doskonale. Ja wszystko wiem ze szczegółami, jak to było, jakie to były... Przecież on mi wszystko powiedział - zapewnia.

Dopytywany, co stało się ze skradzionymi pieniędzmi, odpowiada: - No właśnie, gdzie są pieniądze. Ja mniej więcej wiem, gdzie są pieniądze. I ja nie zostałem przesłuchany ani nie byłem przeszukany.

Dziennikarze "Superwizjera" chcieli zapytać prokuratora, dlaczego tak ważny świadek nie został przesłuchany i czy Adam K. nie został potraktowany zbyt łagodnie. Na sądowym korytarzu nie chciał on jednak odpowiadać na pytania.

"1100 osób musieliśmy zwolnić. Natomiast pan Adam K. doskonale się czuł na wolności, świetnie się bawił"

Ukradzione osiem milionów złotych bankowi zwraca firma ochroniarska, w której zatrudnił się konwojent. Ubezpieczyciel odmówił wypłacenia odszkodowania z polisy.

- 1100 osób musieliśmy zwolnić. Natomiast pan Adam K. doskonale się czuł na wolności, świetnie się bawił - komentuje Jarosław Kur, właściciel i prezes firmy Servo. - Przypomnijmy, że pan Adam K. został wypuszczony w 2016 roku i odpowiadał z wolnej stopy. Bawił się świetnie w kraju i za granicą. Pytanie, skąd na to posiadał środki finansowe, skoro według informacji prokuratury wszystkie oszczędności zostały zajęte - dodaje mężczyzna.

Zdaniem prezesa większość pieniędzy z napadu nadal ma Adam K. To samo mówi Sargis H. - wieloletni przyjaciel Adama K., któremu przestępca miał opowiadać o kulisach napadu.

Sargis H. twierdzi, że po tym jak złodzieje podzielili łup, "nie mieli kontaktów, nikt. Jak był tutaj, tamtemu powiedział" - przekonuje. Adam K. miał tak manipulować w rozmowach z nimi, że "w sumie nikomu nic nie dał".

Sfałszowano szereg dokumentów, nie ma zarzutów

Prokurator zignorował fakt, że to Adam K. niemal w całości przygotował skok - zaopatrzył grupę w krótkofalówki, zagłuszarkę GPS, telefony, a nawet chlor użyty do zatarcia śladów w bankowozie. To on kazał brać i kupował Encorton - silny lek sterydowy, dzięki któremu fałszywy konwojent przytył i całkowicie zmienił wygląd. To on woził konwojenta do Poznania i wynajmował mu tam mieszkanie. Co najważniejsze jednak, to on zapewnił oryginały dokumentów - pozwolenia na broń i zaświadczenia zdrowotnego - bez których fałszywy konwojent nigdy w firmie ochroniarskiej nie zostałby zatrudniony.

Jarosław Kur, prezes firmy ochroniarskiej Servo, w której zatrudniony był konwojent, mówi, że w tej sprawie nikt nie ma postawionych zarzutów za fałszerstwo.

- To jest jakby czarna dziura. Prokuratura nie widzi tego problemu - wskazuje Kur. - Prokuraturze jest wygodnie, żeby ten element związany z panem Adamem K., który później jest jako mały świadek koronny promowany przez prokuraturę, żeby to wszystko pasowało do układanki. Tylko że to nie pasuje do układanki - dodaje.

"Zero danych, zero wszystkiego, nic. Za to spędziłem cztery i pół miesiąca w pierdlu"

Kolejny zagadkowy trop prowadzi do Andrzeja W. przyjaciela Adama K. Obaj poznali się i pracowali w łódzkiej policji. By zrozumieć, dlaczego mężczyzna jest istotny dla tej historii, musimy cofnąć się jednak do momentu zatrudnienia fałszywego konwojenta w firmie ochroniarskiej.

Początkowo Krzysztof W. zatrudnił się do pracy w centrali firmy ochroniarskiej w Łodzi. By dokonać kradzieży, musiał jednak zacząć jeździć w konwojach transportujących gotówkę. Do takiej pracy poszukiwano ludzi w oddziale firmy w Poznaniu. O przenoszeniu pracowników z oddziału do oddziału decydował Robert L. - kolejny były policjant.

Adam K. znał Roberta L. jednak nie chcąc zostawiać żadnych śladów, poprosił o pomoc swojego przyjaciela - Andrzeja W., by to on zadzwonił do Roberta L. i załatwił przeniesienie.

- Zadzwonił kiedyś do mnie Adam K., w jednej z luźnych rozmów: "A słuchaj, Wawka, bo ty tam kogoś znasz w jakiejś firmie... Bo chcę przenieść kolegę z Łodzi do Poznania. Czy jest taka możliwość, żebyś z nim pogadał, żeby tam się umówili?" - opowiada w rozmowie z dziennikarzem "Superwizjera" Andrzej W. - Ja mówię: "Adaś, no k***a!". Proszę pana, takich telefonów... Ile pan miał takich telefonów, żeby coś komuś na przykład załatwić? Rozumie pan kontekst cały - dodaje.

- "Adaś, jasne" - kontynuuje W. - Ustaliłem sobie numer telefonu do Roberta: "Robert, mam kolegę, który chce się przenieść u was z Łodzi do Poznania. Jest taka możliwość?". "Dawaj go do mnie". Ile to trwało? Piętnaście sekund, dwadzieścia? Za dwa dni oddzwoniłem do K.: "Niech idzie, załatwiona sprawa". Znaczy, załatwiona. Niech idzie na rozmowę, niech se pogada, co i jak. Zero danych, zero wszystkiego, nic. Za dwa dni Robert do mnie oddzwania i mówi: "Andrzej, sprawa załatwiona, cześć". I za to k***a spędziłem cztery i pół miesiąca w pierdlu - podkreśla.

Sekrety skoku stulecia. Druga część dyskusji
Sekrety skoku stulecia. Druga część dyskusjiSuperwizjer TVN

Andrzej W. i Robert L. mieli dostać pieniądze za "przeniesienie do Poznania"

Łuczak w telefonicznej rozmowie z reporterami "Superwizjera" twierdzi, że Adam K. powiedział mu, iż zarówno Andrzej W., jak i Robert L. "wzięli pieniądze za ten skok, za to, że przenieśli go do Poznania".

Sąd prawomocnie oczyścił Andrzeja W. z wszelkich zarzutów dotyczących napadu.

Jednak słowa Łuczaka mogą potwierdzać, przynajmniej w części, wyjaśnienia jednego z uczestników skoku stulecia, który po tym jak został złapany, opowiedział o takiej rozmowie w trakcie dzielenia łupu.

- Chcę dodać, że jak pieniądze były policzone i sprzątaliśmy garaż, to odliczał ze swoich dwóch części kasę dla jakiegoś Chędziona. Nie wiem, czy to nie był dyspozytor, który miał powiadomić, kiedy będzie policja powiadomiona, czy kierownik, który pomagał przy zatrudnieniu, nie jestem pewien kwoty. Jak wszedłem, zażartowałem: co podbierasz? Odpowiedział, że musi odliczyć - powiedział Marek K.

"Ma cztery miliony złotych, rok odsiedziany i do widzenia"

Łuczak pytany, jaki K. miałby interes w tym, żeby go obciążać, mówi: - Odpowiedź jest bardzo prosta. Bo dzięki temu on wyszedł na to, że dostanie... Prokuratura wnioskowała o rok kary więzienia dla niego. I wychodzi po roku, bo zostało chyba sześć miesięcy i ma cztery miliony złotych, rok odsiedziany i do widzenia. I on tak naprawdę wszystkich oszukał - dodaje.

- Przestępcy się znaleźli, samochód się znalazł, ale pieniądze się nie znalazły - wskazuje prezes firmy ochroniarskiej Servo.

Prokurator Smętkowski, rzecznik prasowy poznańskiej prokuratury zaznacza, że nieodnalezionych pieniędzy "nie traktowałby w formie porażki, jakiejś gry". - Po prostu w toku postępowania nie udało się tego ustalić - mówi.

Co naprawdę stało się z pieniędzmi ze skoku stulecia? Czy śledczy na pewno prawidłowo przypisali złodziejom role, jakie odegrali przy organizacji napadu? Dlaczego Adam K. nigdy nie usłyszał zarzutów w sprawie fałszerstwa? Czy oparcie się wyłącznie na zeznaniach Adama K. nie było dla prokuratury pójściem na skróty?

Wątpliwości w sprawie jednego z najgłośniejszych przestępstw ostatnich lat jest bardzo wiele. I wiele wątków wymaga jeszcze wyjaśnienia. Blisko cztery lata po skoku stulecia wciąż pewne jest tylko to, co było wiadomo już kilka minut po kradzieży - zniknęło osiem milionów złotych.

Autor: ads//now / Źródło: Superwizjer TVN

Źródło zdjęcia głównego: tvn24

Pozostałe wiadomości

Stany Zjednoczone będą chciały przejąć kontrolę nad Kanałem Panamskim, jeśli uznają, że Panama nie przestrzega warunków traktatu z 1977 roku o statusie prawnym tego szlaku wodnego - ostrzegł na platformie Truth Social prezydent elekt Donald Trump. Chodzi między innymi o pobieranie przez władze Panamy zbyt wysokich opłat za korzystanie z kanału.

Trump grozi i przywołuje traktat z 1977 roku 

Trump grozi i przywołuje traktat z 1977 roku 

Źródło:
PAP, Voice of America 

Przeniósł nie tylko stolicę z Krakowa do Warszawy, ale też stolicę Puszczy Białowieskiej ze starej do nowej Białowieży. Mowa o królu Zygmuncie III Wazie, który wybudował zapomniany dziś dwór myśliwski, po którym jedyną pamiątką są rosnące w jego miejscu dęby. Archeolodzy odkryli właśnie XVI-, XVII- i XVIII-wieczne cegły, które były częścią fundamentów jednego z budynków wchodzących w skład założenia dworskiego.  

Odkrywają tajemnice pałacowych dębów. Istniał tu zapomniany dwór 

Odkrywają tajemnice pałacowych dębów. Istniał tu zapomniany dwór 

Źródło:
tvn24.pl

IMGW wydał alarmy pierwszego stopnia przed intensywnymi opadami śniegu. Obowiązują też ostrzeżenia przed silny wiatrem, który w porywach może rozpędzać się do 70 kilometrów na godzinę. Sprawdź, gdzie należy uważać.

Obfite opady śniegu i porywisty wiatr. Uważajmy

Obfite opady śniegu i porywisty wiatr. Uważajmy

Źródło:
IMGW
Nie ma demokracji bez czytania. To w języku znajdziemy odtrutkę na populizm

Nie ma demokracji bez czytania. To w języku znajdziemy odtrutkę na populizm

Źródło:
tvn24.pl
Premium

1032 dni temu rozpoczęła się rosyjska pełnoskalowa inwazja na Ukrainę. Organizacja Narodów Zjednoczonych podała, że od początku wojny zginęło ponad 12 tysięcy cywili. W tym roku zginęło ponad 340 cywili, a ponad 1800 zostało rannych.

ONZ o tragicznym bilansie wojny w Ukrainie

ONZ o tragicznym bilansie wojny w Ukrainie

Źródło:
TVN24, PAP, Reuters

Premier Słowacji Robert Fico może w poniedziałek pojechać do Moskwy, żeby spotkać się z Władimirem Putinem - przekazał w piątek prezydent Serbii Aleksandar Vuczić na antenie jednej z serbskich stacji radiowych. Tematem rozmów ma być kwestia gazu i kończącej się umowy na tranzyt tego surowca z Rosji przez Ukrainę.

Problemy Słowacji po decyzji Ukrainy. Prezydent Serbii zapowiada spotkanie Ficy z Putinem

Problemy Słowacji po decyzji Ukrainy. Prezydent Serbii zapowiada spotkanie Ficy z Putinem

Źródło:
PAP

Po miesiącu oczekiwania chiński statek Yi Peng wypłynął z duńskiej cieśniny Kattegat. Załoga tego statku jest podejrzana o przerwanie kabli telekomunikacyjnych na Bałtyku w połowie listopada. Trwa śledztwo w sprawie możliwego sabotażu. "Udało się porozmawiać z załogą i sprawdzić kwestie techniczne" - przekazał szef szwedzkiej Komisji do spraw Wypadków.

"Udało się porozmawiać z załogą". "Znamienne" działanie chińskich władz

"Udało się porozmawiać z załogą". "Znamienne" działanie chińskich władz

Źródło:
PAP

Przewodniczący PKW sędzia Sylwester Marciniak uznaje Izbę Kontroli Nadzwyczajnej Sądu Najwyższego. To widać po jego głosowaniu. On nawet chce nas zmusić do tego, żebyśmy my ją uznali. Nie ze mną te numery - powiedział w "Faktach po Faktach" mecenas Ryszard Kalisz, członek Państwowej Komisji Wyborczej. Jak mówił, Marciniak chce, aby członkowie PKW podjęli uchwałę w sprawie sprawozdania komitetu wyborczego PiS, którą w poniedziałek odroczono. Kalisz ujawnił, że szef Komisji próbuje wprowadzać ją tylnymi drzwiami. - Ja się trzymam prawomocnej uchwały PKW z poniedziałku - oświadczył.

Kalisz o szefie PKW: nie ze mną te numery

Kalisz o szefie PKW: nie ze mną te numery

Źródło:
TVN24

Wielki mufti Libii, szejk Sadik al-Ghariani wezwał w piątek wszystkich Libijczyków do zjednoczenia się i walki z Rosjanami, którzy przybyli do wschodniej części kraju z Syrii, skąd uciekli po obaleniu reżimu Baszara el-Asada.

Wielki mufti wzywa do walki z Rosjanami    

Wielki mufti wzywa do walki z Rosjanami    

Źródło:
PAP

Fedor Szandor brał udział w walkach w Ukrainie i z bronią w ręku prowadził z okopów wykłady dla swoich studentów. Teraz prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski mianował go nowym ambasadorem w Budapeszcie.

Prowadził wykłady z okopów. Zełenski mianował go ambasadorem

Prowadził wykłady z okopów. Zełenski mianował go ambasadorem

Źródło:
PAP

Papież Franciszek jest przeziębiony i nie spotka się z wiernymi w niedzielę przed świętami Bożego Narodzenia. Watykan tłumaczy, że decyzja ma też związek z obowiązkami papieża w przyszłym tygodniu.

Papież nie spotka się z wiernymi. Watykan tłumaczy

Papież nie spotka się z wiernymi. Watykan tłumaczy

Źródło:
PAP

Jak informuje rzeczniczka prasowa policji w Brzesku asp. sztab. Ewelina Buda, w sobotę na oświetlonym przejściu dla pieszych została potrącona 10-letnia dziewczynka. Dziecko trafiło do szpitala, a razem z nim jego matka, która została zahaczona przez lusterko pojazdu.

Na przejściu dla pieszych została potrącona 10-letnia dziewczynka. Trafiła do szpitala

Na przejściu dla pieszych została potrącona 10-letnia dziewczynka. Trafiła do szpitala

Źródło:
TVN24

Pierwszy dzień astronomicznej zimy nie jest w tym roku rekordowo ciepły, ale jak zaznaczyła synoptyczka IMGW Ewa Łapińska, widać tendencję do tego, że temperatura w tym okresie jest coraz wyższa. Po odwilży w tym tygodniu śnieg w górach zdążył już spaść, ale i tak jest go mało. W Zakopanem w sobotę leżały cztery centymetry białego puchu.

Cała Polska na czerwono. "Jest tendencja"

Cała Polska na czerwono. "Jest tendencja"

Źródło:
PAP, IMGW, tvnmeteo.pl

2,2 miliona turystów przybyło na Kubę w 2024 roku. To o milion urlopowiczów mniej, niż spodziewał się rząd w Hawanie. Od kilku lat w kubańskiej turystyce widoczny jest kryzys.

Turystyczna zapaść na popularnej wyspie

Turystyczna zapaść na popularnej wyspie

Źródło:
PAP

Pijani rodzice, którzy "opiekowali się" trójką dzieci, pogryźli interweniujących policjantów. Odpowiedzą za narażenie nieletnich na niebezpieczeństwo oraz za naruszenie nietykalności mundurowych.

Pijani rodzice pogryźli interweniujących  policjantów

Pijani rodzice pogryźli interweniujących policjantów

Źródło:
KMP Lublin/tvn24.pl

50-letniemu lekarzowi z Arabii Saudyjskiej zarzuca się pięciokrotne morderstwo i usiłowanie zabójstwa ponad 200 osób na jarmarku bożonarodzeniowym w Magdeburgu. Premier Donald Tusk po ataku w Niemczech apeluje do prezydenta i posłów PiS. 38 osób zginęło w wypadku autobusu w Brazylii. Viktor Orban, odnosząc się do sprawy Marcina Romanowskiego zasugerował, że na Węgrzech "może dochodzić do przypadków udzielania azylu" innym osobom. IMGW wydało ostrzeżenia w związku z niebezpieczną pogodą. Oto pięć rzeczy, które warto wiedzieć w niedzielę 22 grudnia.

Zarzuty dla sprawcy zamachu, apel Tuska, tragiczny wypadek w Brazylii

Zarzuty dla sprawcy zamachu, apel Tuska, tragiczny wypadek w Brazylii

Źródło:
TVN24, PAP

Służby nie odkryły żadnych powiązań sprawcy zamachu w Magdebugu z islamskimi radykałami. Przeciwnie, mężczyzna miał być islamofobem i w dodatku sympatykiem skrajnie prawicowej partii AfD. - Prawdopodobnie stopniowo, być może w sposób niezauważony przez nikogo, radykalizował się - ocenił Łukasz Jasiński z PISM. Napastnik to pochodzący z Arabii Saudyjskiej lekarz psychiatra legalnie mieszkający i pracujący w Niemczech. Według Agencji Reuters, saudyjskie władze miały ostrzegać wcześniej Niemcy przed mężczyzną, który publikował ekstremistyczne wpisy.

Nazywał siebie "najbardziej agresywnym krytykiem islamu w historii". Kim jest zamachowiec z Magdeburga?

Nazywał siebie "najbardziej agresywnym krytykiem islamu w historii". Kim jest zamachowiec z Magdeburga?

Aktualizacja:
Źródło:
PAP, TVN24, Reuters

Wieczorem na placu budowy nowej stacji metra zapadła się ziemia. - Zobaczyliśmy zapadlisko w ziemi na około trzy metry - mówił redakcji Kontakt24 aspirant Mariusz Kapsa ze stołecznej straży pożarnej. Jolanta Maliszewska z MPWiK przekazała, że w niedzielę rano została przywrócona woda do bloków przy ulicy Rayskiego.

Awaria na budowie nowej stacji metra. "Zobaczyliśmy zapadlisko na trzy metry"

Awaria na budowie nowej stacji metra. "Zobaczyliśmy zapadlisko na trzy metry"

Aktualizacja:
Źródło:
tvn24.pl, Kontakt24

Premier Węgier Viktor Orban nie lubi rozliczeń. Powiedział mi to wprost, tłumacząc decyzję o azylu dla Marcina Romanowskiego - napisał w sobotę w mediach społecznościowych premier Donald Tusk.

Tusk o słowach Orbana. "Powiedział mi to wprost, tłumacząc decyzję o azylu"

Tusk o słowach Orbana. "Powiedział mi to wprost, tłumacząc decyzję o azylu"

Źródło:
tvn24.pl, PAP

W trakcie spotkania unijnych przywódców kanclerz Niemiec Olaf Scholz z irytacją zareagował na propozycję prezydenta Andrzeja Dudy dotyczącą rosyjskich aktywów - podał "Financial Times". Według relacji dziennika niemiecki polityk "warknął" na polskiego prezydenta, zaskakując tym pozostałych przywódców.

Media: Scholz "warknął" na Dudę. "Nawet nie używacie euro!"

Media: Scholz "warknął" na Dudę. "Nawet nie używacie euro!"

Źródło:
"Financial Times", PAP

Prezydent elekt USA Donald Trump ogłosił, że zamierza powołać producenta telewizyjnego Marka Burnetta na stanowisko specjalnego wysłannika do Wielkiej Brytanii w swojej nowej administracji. Burnett jest laureatem 13 nagród Emmy.

Laureat nagród Emmy w administracji Trumpa

Laureat nagród Emmy w administracji Trumpa

Źródło:
PAP

Właściciel TVN - amerykański koncern Warner Bros. Discovery - rozpoczął proces sprzedaży firmy - podał w piątek Reuters. Do tych informacji odniósł się rzecznik WBD, podkreślając, że dla "Warner Bros. Discovery podczas podejmowania decyzji o sprzedaży, zachowanie niezależności newsów TVN jest priorytetem".

Warner Bros. Discovery rozważa sprzedaż TVN. "Zachowanie niezależności newsów priorytetem"

Warner Bros. Discovery rozważa sprzedaż TVN. "Zachowanie niezależności newsów priorytetem"

Źródło:
Reuters, tvn24.pl

Na portugalskiej Maderze wieje silny wiatr. Przez wichury odwołano ponad 30 połączeń lotniczych. Wstrzymano też połączenia morskie z wyspą Porto Santo, wchodzącą w skład tego położonego na Atlantyku archipelagu.

Odwołane loty i rejsy na Maderę   

Odwołane loty i rejsy na Maderę   

Źródło:
PAP, madeira.rtp.pt

22 grudnia rozpoczęła się kalendarzowa zima. Rosnące temperatury sprawiają, że liczba dni, w których możemy cieszyć się opadami śniegu, zmniejszają się z roku na rok. Nie zmienia to jednak faktu, że gdy taki dzień nadchodzi, cieszymy się z każdego płatka śniegu. Można wtedy lepić bałwana, pójść na sanki czy na narty. A wy lubicie gdy otacza nas biała pokrywa śniegu czy raczej preferujecie jesienną aurę? Pokażcie nam wasze zimowe dni! Czekamy na wasze filmy i zdjęcia.

Nadeszła zima. Pokażcie mroźne krajobrazy

Nadeszła zima. Pokażcie mroźne krajobrazy

Źródło:
Kontakt24

Do pewnej rodziny z amerykańskiego stanu Wirginia zawitał niespodziewany gość. Do domu przez komin wleciała sowa, która usiadła na szczycie choinki. Jej przegonienie nie było łatwe.

Wleciała do domu i usiadła na choince. "Zobaczyłam wielką sowę"

Wleciała do domu i usiadła na choince. "Zobaczyłam wielką sowę"

Źródło:
cbsnews.com, nbcwashington.com
Kiedyś von Herbersteinowie, dziś powodzianie. O mapie wspomnień i bigosie w pałacu

Kiedyś von Herbersteinowie, dziś powodzianie. O mapie wspomnień i bigosie w pałacu

Źródło:
tvn24.pl
Premium
"Archipelag" księdza Michała O. jak willa plus. Tylko 20 razy bardziej

"Archipelag" księdza Michała O. jak willa plus. Tylko 20 razy bardziej

Źródło:
tvn24.pl
Premium
"Najlepiej nie pamiętać". Ujawniamy taśmy Mraza i Romanowskiego z lutego i marca tego roku

"Najlepiej nie pamiętać". Ujawniamy taśmy Mraza i Romanowskiego z lutego i marca tego roku

Źródło:
tvn24.pl
Premium

W najnowszym "Kadrze na kino" Ewelina Witenberg opowiedziała o najważniejszych wydarzeniach ze świata filmu i muzyki. W programie między innymi o filmie "Saint-Exupery. Zanim powstał Mały książę", który można już oglądać na dużym ekranie, a także o tytułach z szansą na nominacje do Oscara, które znalazły się na "krótkiej liście". Wspomniano też o specjalnym wyróżnieniu dla Toma Cruise'a.

Znamy "krótkie listy" pretendentów do Oscara, Tom Cruise ze specjalny wyróżnieniem

Znamy "krótkie listy" pretendentów do Oscara, Tom Cruise ze specjalny wyróżnieniem

Źródło:
tvn24.pl