"Cztery miliony złotych, rok odsiedziany i do widzenia". Nowe fakty w sprawie skoku stulecia

"Sekrety skoku stulecia" - pierwsza część reportażutvn24

O skoku stulecia z 2015 roku mówiła cała Polska. Fikcyjna tożsamość, fałszywy konwojent i prawie osiem milionów złotych łupu. Złapanie i osądzenie złodziei miało być wielkim sukcesem prokuratury. Reporterzy "Superwizjera" dotarli do materiałów i nigdy nie przesłuchanych świadków, którzy rzucają jednak zupełnie inne światło na tę sprawę.

W październiku 2018 roku dziennikarze "Superwizjera" nawiązali kontakt z Grzegorzem Łuczakiem - przez śledczych nazywanym "mózgiem skoku stulecia". Wówczas od blisko roku przebywał on w ukraińskim areszcie ekstradycyjnym. Jak się okazało, miał przy sobie przemycony telefon komórkowy.

Reporterzy rozmawiali z Łuczakiem kilkukrotnie. Kontaktowali się z nim telefonicznie, a także mailowo i przez komunikatory internetowe.

W czasie rozmów przedstawił wersję zdarzeń, która znacznie różni się od tej z aktu oskarżenia.

Skok stulecia

Żeby nadać tej rozmowie tło, trzeba omówić sprawę sprzed czterech lat. 10 lipca 2015 roku pod bank w Swarzędzu w województwie wielkopolskim podjechał wyładowany pieniędzmi bankowóz. W środku było trzech konwojentów. Dwóch wzięło część pieniędzy i wyszło z samochodu, by doładować znajdujący się w środku bankomat. Gdy zniknęli za drzwiami, trzeci konwojent włączył zagłuszarkę GPS, czym zablokował sygnał z nadajnika bankowozu. Następnie odjechał z ponad ośmioma milionami złotych.

Kilka godzin później porzucony bankowóz został znaleziony w lesie między Swarzędzem a Poznaniem. W środku nie było żadnych śladów - całe wnętrze zostało dokładnie wymyte chlorem. Nie było też konwojenta i większości z transportowanych pieniędzy. Prawdopodobnie z pośpiechu w bankowozie został porzucony worek z banknotami w obcych walutach.

Pierwsze godziny śledztwa wprawiały śledczych w osłupienie. Konwojent okazał się być człowiekiem widmo. Od chwili zatrudnienia posługiwał się fałszywymi danymi - dowodem osobistym, pozwoleniem na broń i badaniami lekarskimi. Wszystko na ukradzione dane prawdziwego mężczyzny nazywającego się Mirosław Duda. W jego szafce w pracy nie znaleziono ani jednego śladu, żadnego odcisku palca. Nagrania z monitoringu zabezpieczone w poznańskiej siedzibie firmy tylko potwierdziły, że rzekomy Duda robił wszystko, by swoich śladów nigdzie nie zostawić.

Policjantom udaje się jednak wyłuskać trop. Ich uwagę zwrócił Adam K., były policjant i najbliższy przyjaciel Grzegorza Łuczaka, wiceprezesa okradzionej firmy.

- To było już półtora miesiąca, może dwa miesiące po tym skoku. Pojechałem do niego, bo już wiedziałem bardzo dużo, poukładały mi się klocki, że tak powiem, puzzle - wyjaśnia Łuczak w rozmowie z dziennikarzami "Superwizjera".

- Ja już wiedziałem, że on brał w tym udział i jest w to zamieszany. On wtedy przyznał się do tego i powiedział mi, kto w ogóle brał w tym udział. Adam K. proponował mi 250 tysięcy złotych. Ja nie wziąłem, ja go wyśmiałem wtedy. Dla mnie 250 tysięcy to nie były jakieś duże pieniądze - dodaje.

"Po tym wszystkim co się dowiedziałem, to K. to wszystko zorganizował"

Słowa Łuczaka to jego linia obrony. Pozostaje pytanie, jak wyglądał prawdziwy podział ról w planowaniu i przeprowadzeniu skoku stulecia?

- Z początku myślałem, że K. był tylko jedną z kilku osób i że nie był głową tego. Jednak po tym wszystkim, co się dowiedziałem, to K. to wszystko zorganizował i K. zarządzał - przekonuje Łuczak.

Adam K. został aresztowany dwa miesiące po zuchwałej kradzieży. Po trzech miesiącach pobytu w areszcie przyznał się, że brał udział w napadzie. Wsypał też pozostałych wspólników - w tym Krzysztofa W., niesławnego konwojenta podającego się za Mirosława Dudę. Jako pomysłodawcę i szefa grupy wskazał na Grzegorza Łuczaka.

Prokurator dał wiarę Adamowi K. i na jego wyjaśnieniach oparł akt oskarżenia. Za współpracę odwdzięczył się wnioskiem o nadzwyczajne złagodzenie kary. Zażądał dla Adama K. tylko roku więzienia, wypuścił go także z aresztu i pozwolił odpowiadać z wolnej stopy.

Wniosek prokuratora został jednak odrzucony. W wyroku sędzia napisał, że Adam K. przez wiele miesięcy zwodził prokuraturę i przekazywał tylko te informacje, które były dla niego wygodne. Jednego ze złodziei miał wręcz ochraniać i w rzeczywistości o jego udziale w skoku stulecia miał napisać dopiero Łuczak w liście do prokuratury.

"Niewątpliwe jest, iż Adam K. dozował informacje przekazywane organom ścigania i nie ujawnił wszystkich osób biorących udział w przestępstwie. Fakt złożenia przez niego wyjaśnień, w których opisał przebieg zdarzenia i przyznał się do winy, wynikał z czystej kalkulacji procesowej i nastąpił pod ciężarem dowodów, jakimi dysponowały organy ścigania co do jego udziału w przestępstwie" - czytamy w uzasadnieniu wyroku.

Sekrety skoku stulecia. Pierwsza część dyskusji
Sekrety skoku stulecia. Pierwsza część dyskusjiSuperwizjer TVN

Prokuratura miała dowody, Adam K. zaczął mówić

Dziennikarze "Superwizjera" dotarli do materiałów z policyjnego dochodzenia. Potwierdzają one, że Adam K. zdecydował się mówić, dopiero gdy śledczy mieli zebrane kluczowe, obciążające go dowody.

Najważniejszy z nich to nagranie z monitoringu z banku w Konstantynowie Łódzkim (woj. łódzkie). Niespełna miesiąc po kradzieży weszła do niego Agnieszka K., żona Adama K. Razem z nią byli jej rodzice. W torbie, którą mieli ze sobą, było ćwierć miliona złotych pochodzących z kradzieży. Agnieszka K. wpłaciła je na swoje konto, w tytule przelewu wpisując "darowizna od ojca".

Funkcjonariusze zauważyli również, że wszystkie telefony użyte w "skoku stulecia" zostały kupione w tym samym supermarkecie. Za wszystkie płacono gotówką, jednak w czasie jednego z zakupów Adam K. nabił sobie na kartę lojalnościową sklepu punkty za dokonane zakupy. Po numerze karty ustalono kto kupował telefony.

W zabezpieczonym nagraniu z monitoringu widać, że w kolejce za Adamem K. stoi Grzegorz Łuczak. On również kupił dwa telefony.

W nocy kilka godzin przed kradzieżą pieniędzy z bankowozu Adam K. zostawił kolejny ślad. Zapłacił własną kartą kredytową za zatankowanie auta do pełna na jednej z łódzkich stacji. Następnie tuż przed kradzieżą był w Poznaniu, gdzie znowu dał się nagrać, tym razem miejskiemu monitoringowi. Tam włączył jeden z kupionych telefonów i zadzwonił do fałszywego konwojenta Krzysztofa W.

Gdy doliczyć do tego zostawienie śladów DNA na zagłuszarce i zapłacenie konwojentowi za nocleg w hotelu własną kartą kredytową, wyjdzie zastanawiająco duża liczba błędów. W dodatku popełnionych przez byłego policjanta.

Miał odsiedzieć ponad sześć lat. Prokurator sporządził apelację

Reporterzy "Superwizjera" rozmawiali z prokuratorem Michałem Smętkowskim, rzecznikiem prasowym Prokuratury Okręgowej w Poznaniu.

Pytany przez dziennikarza stwierdził, że prokurator prowadzący nie brał pod uwagę hipotezy, że Adam K. od razu miał plan, aby zorganizować napad, instruować swojego "żołnierza", po czym wysypać kompanów, pójść na układ z prokuraturą i dostać symboliczny wyrok, zachowując skradzione pieniądze, które nigdy się nie odnajdą.

- Hipotezy można snuć w wielu zakresach, co do każdego postępowania może być ich kilka. W toku tego postępowania tej hipotezy nie braliśmy pod uwagę - powiedział rzecznik.

Mimo że prokurator chciał tylko symbolicznej kary dla Adama K., sąd skazał go na ponad sześć lat więzienia. W dniu ogłoszenia wyroku mężczyzna zniknął i zaczął się ukrywać. Adam K. zmusił w ten sposób śledczych do kolejnych wielomiesięcznych poszukiwań.

Pomimo tego, w czasie, gdy Adam K. się ukrywał, prokurator napisał apelację na korzyść przestępcy - podaje "Superwizjer". Domaga się w niej zastosowania przepisów o tak zwanym małym świadku koronnym i zmniejszenia Adamowi K. kary do roku więzienia, ignorując fakt, że o jednym z uczestników skoku stulecia Adam K. powiedział dopiero, gdy policjanci i tak znali już jego personalia.

Kto wziął pieniądze?

Czy rzeczywiście Adam K. odegrał tak kluczową dla śledztwa rolę, by radykalnie zmniejszyć mu karę? I dlaczego prokuraturze nie udało się odnaleźć większości z ukradzionych ośmiu milionów?

Zacznijmy od pieniędzy. Jak ustalono, po skoku pieniądze trafiły do garażu Adama K. gdzie nastąpił podział łupów. Według Adama K. połowę mieli wziąć fałszywy konwojent Krzysztof W. i jeden ze wspólników, drugie cztery miliony Adam K. razem z Grzegorzem Łuczakiem. Swoją i Łuczaka część łupu Adam K. miał zakopać na działce swojego sąsiada. Dwa miesiące po skoku Łuczak miał potajemnie nocą odkopać łup i zniknąć.

To bardzo wygodna wersja dla Adama K., ale też dla prokuratury - pieniądze zniknęły razem z Łuczakiem i od tego momentu w zasadzie nikt ich już nie szukał.

- Biorąc pod uwagę rolę Krzysztofa W., to on był w tej sytuacji, w której musiał prosić o jałmużnę. On nawet nie jeździł sam do Wielkopolski. Był wożony, bo nie miał ani samochodu ani pieniędzy na to, żeby zatankować ten samochód - wyjaśnia Marcin Olejnik, pełnomocnik Krzysztofa W. - Nie miał na podstawowe rzeczy pieniędzy. Miał wypłacaną pensję, żeby mógł przeżyć, mieszkając w Wielkopolsce. Taka osoba, która zupełnie nie może im nic zrobić, nie może w żaden sposób tego wydać, odejść od nich nawet, ma dostać jedną czwartą łupów? - pyta.

Łuczak wypiera się brania udziału w napadzie. - Nie wziąłem pieniędzy, nie brałem w tym skoku udziału, nie mam pieniędzy z tego skoku - przekonuje. - Ja poddam się badaniu na wariografie, że nie mam ich, nie mam ich zakopanych, w banku, nie wiem, gdzieś zamurowanych. Niech Adam K. podda się badaniu na wariografie na to, co on twierdzi - mówi w rozmowie z dziennikarzami "Superwizjera". Prawdą jednak jest, że o udziale Łuczaka w skoku zeznaje tylko Adam K.

Łuczak przekazuje dziennikarzom, że powinni porozmawiać z H., który "bardzo dużo na ten temat wie".

Sekrety skoku stulecia. Druga część reportażu "Superwizjera"
Sekrety skoku stulecia. Druga część reportażu "Superwizjera"Superwizjer TVN

"Ja mniej więcej wiem, gdzie są pieniądze. I ja nie zostałem przesłuchany"

Sargis H. to Ormianin od wielu lat mieszkający w Polsce. Przed napadem był przyjacielem zarówno Adama K., jak i Grzegorza Łuczaka. W sprawie napadu nigdy nie został przesłuchany. Reporterom udało się do niego dotrzeć i porozmawiać o skoku.

- Miesiąc po napadzie, może półtora, K. na siłę zabiera mnie do Niemiec, na karuzelę. Na taką wycieczkę, do lunaparku. Z żoną i jego dzieckiem, moja żona i ja. Zabrał nas na wycieczkę, fundował - mówi H.

Dodaje, że K. opowiedział mu wszystko o napadzie. - Ja wszystko wiem doskonale. Ja wszystko wiem ze szczegółami, jak to było, jakie to były... Przecież on mi wszystko powiedział - zapewnia.

Dopytywany, co stało się ze skradzionymi pieniędzmi, odpowiada: - No właśnie, gdzie są pieniądze. Ja mniej więcej wiem, gdzie są pieniądze. I ja nie zostałem przesłuchany ani nie byłem przeszukany.

Dziennikarze "Superwizjera" chcieli zapytać prokuratora, dlaczego tak ważny świadek nie został przesłuchany i czy Adam K. nie został potraktowany zbyt łagodnie. Na sądowym korytarzu nie chciał on jednak odpowiadać na pytania.

"1100 osób musieliśmy zwolnić. Natomiast pan Adam K. doskonale się czuł na wolności, świetnie się bawił"

Ukradzione osiem milionów złotych bankowi zwraca firma ochroniarska, w której zatrudnił się konwojent. Ubezpieczyciel odmówił wypłacenia odszkodowania z polisy.

- 1100 osób musieliśmy zwolnić. Natomiast pan Adam K. doskonale się czuł na wolności, świetnie się bawił - komentuje Jarosław Kur, właściciel i prezes firmy Servo. - Przypomnijmy, że pan Adam K. został wypuszczony w 2016 roku i odpowiadał z wolnej stopy. Bawił się świetnie w kraju i za granicą. Pytanie, skąd na to posiadał środki finansowe, skoro według informacji prokuratury wszystkie oszczędności zostały zajęte - dodaje mężczyzna.

Zdaniem prezesa większość pieniędzy z napadu nadal ma Adam K. To samo mówi Sargis H. - wieloletni przyjaciel Adama K., któremu przestępca miał opowiadać o kulisach napadu.

Sargis H. twierdzi, że po tym jak złodzieje podzielili łup, "nie mieli kontaktów, nikt. Jak był tutaj, tamtemu powiedział" - przekonuje. Adam K. miał tak manipulować w rozmowach z nimi, że "w sumie nikomu nic nie dał".

Sfałszowano szereg dokumentów, nie ma zarzutów

Prokurator zignorował fakt, że to Adam K. niemal w całości przygotował skok - zaopatrzył grupę w krótkofalówki, zagłuszarkę GPS, telefony, a nawet chlor użyty do zatarcia śladów w bankowozie. To on kazał brać i kupował Encorton - silny lek sterydowy, dzięki któremu fałszywy konwojent przytył i całkowicie zmienił wygląd. To on woził konwojenta do Poznania i wynajmował mu tam mieszkanie. Co najważniejsze jednak, to on zapewnił oryginały dokumentów - pozwolenia na broń i zaświadczenia zdrowotnego - bez których fałszywy konwojent nigdy w firmie ochroniarskiej nie zostałby zatrudniony.

Jarosław Kur, prezes firmy ochroniarskiej Servo, w której zatrudniony był konwojent, mówi, że w tej sprawie nikt nie ma postawionych zarzutów za fałszerstwo.

- To jest jakby czarna dziura. Prokuratura nie widzi tego problemu - wskazuje Kur. - Prokuraturze jest wygodnie, żeby ten element związany z panem Adamem K., który później jest jako mały świadek koronny promowany przez prokuraturę, żeby to wszystko pasowało do układanki. Tylko że to nie pasuje do układanki - dodaje.

"Zero danych, zero wszystkiego, nic. Za to spędziłem cztery i pół miesiąca w pierdlu"

Kolejny zagadkowy trop prowadzi do Andrzeja W. przyjaciela Adama K. Obaj poznali się i pracowali w łódzkiej policji. By zrozumieć, dlaczego mężczyzna jest istotny dla tej historii, musimy cofnąć się jednak do momentu zatrudnienia fałszywego konwojenta w firmie ochroniarskiej.

Początkowo Krzysztof W. zatrudnił się do pracy w centrali firmy ochroniarskiej w Łodzi. By dokonać kradzieży, musiał jednak zacząć jeździć w konwojach transportujących gotówkę. Do takiej pracy poszukiwano ludzi w oddziale firmy w Poznaniu. O przenoszeniu pracowników z oddziału do oddziału decydował Robert L. - kolejny były policjant.

Adam K. znał Roberta L. jednak nie chcąc zostawiać żadnych śladów, poprosił o pomoc swojego przyjaciela - Andrzeja W., by to on zadzwonił do Roberta L. i załatwił przeniesienie.

- Zadzwonił kiedyś do mnie Adam K., w jednej z luźnych rozmów: "A słuchaj, Wawka, bo ty tam kogoś znasz w jakiejś firmie... Bo chcę przenieść kolegę z Łodzi do Poznania. Czy jest taka możliwość, żebyś z nim pogadał, żeby tam się umówili?" - opowiada w rozmowie z dziennikarzem "Superwizjera" Andrzej W. - Ja mówię: "Adaś, no k***a!". Proszę pana, takich telefonów... Ile pan miał takich telefonów, żeby coś komuś na przykład załatwić? Rozumie pan kontekst cały - dodaje.

- "Adaś, jasne" - kontynuuje W. - Ustaliłem sobie numer telefonu do Roberta: "Robert, mam kolegę, który chce się przenieść u was z Łodzi do Poznania. Jest taka możliwość?". "Dawaj go do mnie". Ile to trwało? Piętnaście sekund, dwadzieścia? Za dwa dni oddzwoniłem do K.: "Niech idzie, załatwiona sprawa". Znaczy, załatwiona. Niech idzie na rozmowę, niech se pogada, co i jak. Zero danych, zero wszystkiego, nic. Za dwa dni Robert do mnie oddzwania i mówi: "Andrzej, sprawa załatwiona, cześć". I za to k***a spędziłem cztery i pół miesiąca w pierdlu - podkreśla.

Sekrety skoku stulecia. Druga część dyskusji
Sekrety skoku stulecia. Druga część dyskusjiSuperwizjer TVN

Andrzej W. i Robert L. mieli dostać pieniądze za "przeniesienie do Poznania"

Łuczak w telefonicznej rozmowie z reporterami "Superwizjera" twierdzi, że Adam K. powiedział mu, iż zarówno Andrzej W., jak i Robert L. "wzięli pieniądze za ten skok, za to, że przenieśli go do Poznania".

Sąd prawomocnie oczyścił Andrzeja W. z wszelkich zarzutów dotyczących napadu.

Jednak słowa Łuczaka mogą potwierdzać, przynajmniej w części, wyjaśnienia jednego z uczestników skoku stulecia, który po tym jak został złapany, opowiedział o takiej rozmowie w trakcie dzielenia łupu.

- Chcę dodać, że jak pieniądze były policzone i sprzątaliśmy garaż, to odliczał ze swoich dwóch części kasę dla jakiegoś Chędziona. Nie wiem, czy to nie był dyspozytor, który miał powiadomić, kiedy będzie policja powiadomiona, czy kierownik, który pomagał przy zatrudnieniu, nie jestem pewien kwoty. Jak wszedłem, zażartowałem: co podbierasz? Odpowiedział, że musi odliczyć - powiedział Marek K.

"Ma cztery miliony złotych, rok odsiedziany i do widzenia"

Łuczak pytany, jaki K. miałby interes w tym, żeby go obciążać, mówi: - Odpowiedź jest bardzo prosta. Bo dzięki temu on wyszedł na to, że dostanie... Prokuratura wnioskowała o rok kary więzienia dla niego. I wychodzi po roku, bo zostało chyba sześć miesięcy i ma cztery miliony złotych, rok odsiedziany i do widzenia. I on tak naprawdę wszystkich oszukał - dodaje.

- Przestępcy się znaleźli, samochód się znalazł, ale pieniądze się nie znalazły - wskazuje prezes firmy ochroniarskiej Servo.

Prokurator Smętkowski, rzecznik prasowy poznańskiej prokuratury zaznacza, że nieodnalezionych pieniędzy "nie traktowałby w formie porażki, jakiejś gry". - Po prostu w toku postępowania nie udało się tego ustalić - mówi.

Co naprawdę stało się z pieniędzmi ze skoku stulecia? Czy śledczy na pewno prawidłowo przypisali złodziejom role, jakie odegrali przy organizacji napadu? Dlaczego Adam K. nigdy nie usłyszał zarzutów w sprawie fałszerstwa? Czy oparcie się wyłącznie na zeznaniach Adama K. nie było dla prokuratury pójściem na skróty?

Wątpliwości w sprawie jednego z najgłośniejszych przestępstw ostatnich lat jest bardzo wiele. I wiele wątków wymaga jeszcze wyjaśnienia. Blisko cztery lata po skoku stulecia wciąż pewne jest tylko to, co było wiadomo już kilka minut po kradzieży - zniknęło osiem milionów złotych.

Autor: ads//now / Źródło: Superwizjer TVN

Źródło zdjęcia głównego: tvn24

Pozostałe wiadomości

Tom Homan - "car od granicy" Białego Domu - przekazał w wywiadzie ze stacją CNN, że agenci Urzędu do spraw Imigracji i Egzekwowania Ceł (ICE) od wtorku "są w terenie" i zaczęli "ukierunkowane operacje" przeciwko imigrantom stanowiącym "zagrożenie publiczne". Równocześnie zaznaczył, że aresztowań będzie z pewnością więcej, bo agenci nie poszukują tylko osób z wyrokami. Nowa administracja Białego Domu ogłosiła, że aresztowania będą mogły się odbywać w szkołach i kościołach. Reuters pisze, że pierwsze samoloty z deportowanymi są planowane już na ten tydzień.

"Ukierunkowane akcje" przeciwko imigrantom rozpoczęte w USA. Aresztowania możliwe w szkołach i kościołach

"Ukierunkowane akcje" przeciwko imigrantom rozpoczęte w USA. Aresztowania możliwe w szkołach i kościołach

Aktualizacja:
Źródło:
PAP, Reuters

Rozporządzenie Donalda Trumpa dotyczące "obrony kobiet przed ekstremizmem ideologii gender" wprowadza zmiany w paszportach i innych oficjalnych dokumentach. Stanowi ono, że płeć jest "niezmiennym faktem biologicznym".

Zmiany w paszportach po decyzji Donalda Trumpa

Zmiany w paszportach po decyzji Donalda Trumpa

Źródło:
PAP

W pożarze hotelu w kurorcie narciarskim Kartalkaya w Turcji zginęło 76 osób, a kilkadziesiąt zostało rannych. Ogień wybuchł we wtorek rano w hotelowej restauracji. Niektórzy turyści uciekali przed pożarem, spuszczając się z okien na prześcieradłach.

Pożar w ośrodku narciarskim. Turyści wyskakiwali z okien, coraz więcej ofiar

Pożar w ośrodku narciarskim. Turyści wyskakiwali z okien, coraz więcej ofiar

Aktualizacja:
Źródło:
PAP, ABC News

Wiceszefowa Komisji Europejskiej (KE) Henna Virkkunen ostrzegła, że w związku z niszczeniem infrastruktury przez rosyjską flotę cieni, Unia Europejska (UE) powinna przygotować się na najgorszy scenariusz.

Niebezpieczeństwo na Bałtyku. "Musimy przygotować się na najgorszy scenariusz"

Niebezpieczeństwo na Bałtyku. "Musimy przygotować się na najgorszy scenariusz"

Źródło:
PAP

Jesteśmy Grenlandczykami, nie chcemy być Amerykanami - oświadczył premier wyspy Mute Egede. Dzień wcześniej nowo zaprzysiężony prezydent USA Donald Trump stwierdził, że Stany Zjednoczone potrzebują kontroli nad Grenlandią ze względu "na potrzeby międzynarodowego bezpieczeństwa".

"Nie chcemy być Amerykanami". Stanowcze stanowisko premiera

"Nie chcemy być Amerykanami". Stanowcze stanowisko premiera

Źródło:
PAP

Jestem za tym, żeby budować jak najsilniejsze relacje ze Stanami Zjednoczonymi. Polska ma swoje dobre papiery i wydatki na zbrojenie, ale też zakupy w Stanach Zjednoczonych - powiedział w "Kropce nad i" w TVN24 minister obrony Władysław Kosiniak-Kamysz. Przyznał, że "z optymizmem" patrzy na współpracę z administracją Donalda Trumpa.

Kosiniak-Kamysz o "dwóch rzeczach, które nas legitymują przed Stanami Zjednoczonymi w bardzo silny sposób"

Kosiniak-Kamysz o "dwóch rzeczach, które nas legitymują przed Stanami Zjednoczonymi w bardzo silny sposób"

Źródło:
TVN24

Na zaprzysiężeniu Donalda Trumpa pojawili się m.in. najbogatsi ludzie świata. Szczególną uwagę mediów i internautów przykuła partnerka jednego z nich, Jeffa Bezosa. Powodem - odważna stylizacja dziennikarki.

Skupiła na sobie uwagę na zaprzysiężeniu Trumpa. Kim jest Lauren Sanchez?

Skupiła na sobie uwagę na zaprzysiężeniu Trumpa. Kim jest Lauren Sanchez?

Źródło:
Fox News, People, Newsweek

Ericsson i Spotify to szwedzkie firmy, które wpłaciły pieniądze na fundusz inauguracyjny prezydenta Stanów Zjednoczonych Donalda Trumpa. Według szwedzkich mediów w przypadku Ericcsona decyzja ta spotkała się z wewnątrzną krytyką, gdyż firma z zasady stara się nie angażować w sprawy polityczne.

I cóż, że ze Szwecji. Dwa przelewy od gigantów

I cóż, że ze Szwecji. Dwa przelewy od gigantów

Źródło:
PAP

Amerykańska Federalna Agencja Lotnictwa (FAA) wymaga od należącej do Elona Muska firmy SpaceX dochodzenia w związku z wypadkiem podczas ostatniego testowego lotu rakiety Starship. Statek kosmiczny eksplodował w powietrzu, a jego szczątki spadły na Ziemię. Agencja zawiesiła kolejne loty do czasu wyjaśnienia tej sprawy.

Megarakieta Starship na razie nie poleci. W firmie Muska trzeba przeprowadzić dochodzenie

Megarakieta Starship na razie nie poleci. W firmie Muska trzeba przeprowadzić dochodzenie

Źródło:
PAP, tvnmeteo.pl

Europa nie może pozwolić sobie na to, by być na drugim miejscu za swoimi sojusznikami - podkreślił prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski podczas 55. Światowego Forum Ekonomicznego w szwajcarskim Davos. Dodał, że Europa musi walczyć o swoje miejsce jako silny, globalny lider, bo Rosja gotowa jest iść dalej. Odniósł się również do nowego rosyjskiego sojuszu z Iranem. - Przeciwko komu zawierają takie porozumienia? Przeciwko wam, przeciwko nam wszystkim - ocenił.

Wołodymyr Zełenski w Davos mówi o nowym sojuszu Władimira Putina

Wołodymyr Zełenski w Davos mówi o nowym sojuszu Władimira Putina

Źródło:
PAP

Premier Donald Tusk zwrócił uwagę na obecny w przemówieniu Donalda Trumpa wątek deportacji i na związaną z tym sytuację Polaków w USA. Powiedział, że chce, by polskie konsulaty i placówki w USA zostały przygotowane "do ewentualnych konsekwencji tych decyzji". Szef MSZ Radosław Sikorski przekazał później, że "w USA ustanawiamy dodatkowe dyżury konsularne". "Rodaków mieszkających za granicą, którym skończyła się ważność paszportu, zapraszamy do uzyskiwania nowych dokumentów" - dodał.

Polska reaguje po decyzji Trumpa. Sikorski "zaprasza po nowe dokumenty"

Polska reaguje po decyzji Trumpa. Sikorski "zaprasza po nowe dokumenty"

Aktualizacja:
Źródło:
TVN24, PAP

Premierzy Węgier i Słowacji ocenili, że wraz z początkiem prezydentury Donalda Trumpa, to oni reprezentują główny nurt polityczny. - To my jesteśmy mainstreamem - powiedział Viktor Orban. Robert Fico zapowiedział z kolei, że podobnie jak Donald Trump, chce wpisać do konstytucji deklarację, że istnieją tylko dwie płcie.

Orban i Fico triumfują. "To my jesteśmy mainstreamem"

Orban i Fico triumfują. "To my jesteśmy mainstreamem"

Źródło:
PAP

Sprawą ewentualnego przekazania posła PiS Marcina Romanowskiego do Polski zajął się Sąd Metropolitalny dla Budapesztu. Uznał on, że procedura przekazania Romanowskiego "może zostać wszczęta dopiero po odnalezieniu, zatrzymaniu i postawieniu poszukiwanej osoby przed sądem przez właściwe organy".

Węgierski sąd nie może "wszcząć procedury przekazania" Romanowskiego, bo najpierw trzeba go znaleźć i zatrzymać

Węgierski sąd nie może "wszcząć procedury przekazania" Romanowskiego, bo najpierw trzeba go znaleźć i zatrzymać

Aktualizacja:
Źródło:
PAP

Czekamy na wypłaty świadczeń - alarmują nas czytelnicy piszący na Kontakt24. Rodzice skarżą się na brak pieniędzy z rządowego programu Aktywny Rodzic, który ruszył 1 października ubiegłego roku. Jak dowiadujemy się w Ministerstwie Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej sytuacja dotyczy nawet 48 tysięcy dzieci, to 12 proc. wszystkich wniosków. - Nie dziwię się, że rodzice są wkurzeni - mówi nam z kolei jedna z mam, która za żłobek płaci ponad dwa tysiące złotych.

Co ósme dziecko bez pieniędzy z programu Aktywny Rodzic. "Budżet nie jest z gumy"

Co ósme dziecko bez pieniędzy z programu Aktywny Rodzic. "Budżet nie jest z gumy"

Źródło:
tvn24.pl, PAP

PKO BP 6 maja 2025 roku wprowadzi zmiany w regulaminie bankowości elektronicznej, by dodatkowo zwiększyć bezpieczeństwo transakcji w internecie - poinformował bank w komunikacie. Wprowadzone zostaną "nowe limity dzienne na przelewy, które klienci robią w serwisie internetowym".

Największy bank w Polsce szykuje duże zmiany dla klientów. "Nowe limity dzienne"

Największy bank w Polsce szykuje duże zmiany dla klientów. "Nowe limity dzienne"

Źródło:
tvn24.pl

We wtorkowym losowaniu Eurojackpot nie padła główna wygrana, a kumulacja rośnie do 150 milionów złotych. W Polsce odnotowano wygraną w wysokości ponad 1,1 miliona złotych. Oto liczby, które wylosowano 21 stycznia 2025 roku.

Rośnie kumulacja w Eurojackpot. Duża wygrana w Polsce

Rośnie kumulacja w Eurojackpot. Duża wygrana w Polsce

Źródło:
tvn24.pl

Zarzut kradzieży usłyszał 52-latek, który w trakcie wykonywania remontu mieszkania miał ukraść pierścionek z brylantem o wartości pięciu tysięcy złotych. Mężczyzna nie przyznał się do winy.

Odzyskała skradziony pierścionek z brylantem i dowiedziała się, ile jest wart

Odzyskała skradziony pierścionek z brylantem i dowiedziała się, ile jest wart

Źródło:
tvn24.pl

Inspektorzy Przewodnika Michelin mają zakaz wstępu do restauracji we francuskim kurorcie narciarskim Megeve. To decyzja właściciela i szefa kuchni Marca Veyrata, który sześć lat temu wytoczył przewodnikowi kulinarnemu proces za zabranie mu jednej z gwiazdek - poinformował portal stacji CNN.

Szef kuchni nie chce gwiazdek Michelin. Zakazał inspektorom wstępu

Szef kuchni nie chce gwiazdek Michelin. Zakazał inspektorom wstępu

Źródło:
PAP, CNN

Zakończył się proces Piotra M. oskarżonego o spowodowanie wypadku, do którego doszło w maju 2023 roku w miejscowości Boksycka (województwo świętokrzyskie). Zginęło wtedy pięć osób, wracały z wesela.

Pijany i po narkotykach jechał o 97 kilometrów na godzinę za szybko. Zginęło pięć osób

Pijany i po narkotykach jechał o 97 kilometrów na godzinę za szybko. Zginęło pięć osób

Źródło:
PAP

Chwilę grozy przeżył nastolatek w autobusie miejskim jadącym przez Siedlce (Mazowieckie). Jeden z pasażerów przystawił mu nóż do gardła i zażądał pieniędzy. Zareagowała kierująca autobusem, która powiadomiła dyspozytora i dowiozła napastnika na pętlę. Tam czekała na niego policja.

Nożem groził nastolatkowi w autobusie, żądał pieniędzy. Kierująca postanowiła działać

Nożem groził nastolatkowi w autobusie, żądał pieniędzy. Kierująca postanowiła działać

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Zapadł wyrok w sprawie podwójnego zabójstwa na warszawskiej Białołęce. Jarosław K. za zabicie swojej 50-letniej siostry i jej 22-letniego syna usłyszał karę dożywocia. W uzasadnieniu wyroku sędzia podkreślał, że w jego ponad 30-letniej karierze nie spotkał się jeszcze z tak brutalną zbrodnią. Nieuzasadnioną, niezawinioną. Wyrok jest nieprawomocny.

Zabił siostrzeńca, później siostrę. Sąd: zbrodnia wyjątkowo brutalna, bez powodu. Wyrok

Zabił siostrzeńca, później siostrę. Sąd: zbrodnia wyjątkowo brutalna, bez powodu. Wyrok

Źródło:
tvnwarszawa.pl

W momencie wypowiadania słów przysięgi przez Donalda Trumpa jego dłoń nie leżała na Biblii, którą obok trzymała jego żona, Melania. Wielu internautów zastanawiało się, czy miało to jakikolwiek wpływ na samą przysięgę. Wyjaśniamy.

Trump nie położył dłoni na Biblii podczas zaprzysiężenia. Co to oznacza?

Trump nie położył dłoni na Biblii podczas zaprzysiężenia. Co to oznacza?

Źródło:
ABC, Reuters

Dla mnie najbardziej interesujące jest to, czego nie usłyszeliśmy - powiedział w "Faktach po Faktach" w TVN24 profesor Bohdan Szklarski. Amamerykanista i politolog komentował w programie wydarzenia wokół inauguracji Donalda Trumpa. Jak zauważył, "nie usłyszeliśmy ostrych deklaracji antychińskich" z ust Trumpa.

"Wysłał do prezydenta Chin sygnał: jak nie będziesz mnie denerwować, to widzisz, mogę być łagodniejszy"

"Wysłał do prezydenta Chin sygnał: jak nie będziesz mnie denerwować, to widzisz, mogę być łagodniejszy"

Źródło:
TVN24

Rząd przyjął projekty nowelizacji ustawy o ochronie zdrowia - poinformowała ministra zdrowia Izabela Leszczyna. Ministra wyjaśniła, że regulacje będą dotyczyć rynku e-papierosów. Nowe przepisy mają wprowadzać zakaz ich sprzedaży osobom niepełnoletnim, dotyczą także produktów, które nie zawierają nikotyny.

Zakaz dla nieletnich. Jest decyzja rządu

Zakaz dla nieletnich. Jest decyzja rządu

Źródło:
tvn24.pl, PAP
Brat ministra Ziobry pozorował pracę? Jest zawiadomienie do prokuratury

Brat ministra Ziobry pozorował pracę? Jest zawiadomienie do prokuratury

Źródło:
tvn24.pl
Premium

W czasie posiedzenia komisji sprawiedliwości doszło do sporu o poprawkę PSL do ustawy incydentalnej, która zakłada, że w kwestii ważności wyborów prezydenckich w 2025 roku orzekać będzie 15 najstarszych stażem w Sądzie Najwyższym sędziów z izb: Karnej, Cywilnej oraz Pracy i Ubezpieczeń Społecznych. Gdy posłanka KO Barbara Dolniak broniła argumentacji wnioskodawcy, posłowie PiS zareagowali śmiechem i niewybrednym komentarzem o "głupocie" posłanki.

Posłowie PiS wyśmiewają posłankę, mówią o jej "głupocie"

Posłowie PiS wyśmiewają posłankę, mówią o jej "głupocie"

Źródło:
PAP, TVN24

Według byłego premiera mniejsze miasta i gminy zostały skrzywdzone przy podziale środków budżetowych. Mateusz Morawiecki uważa, że więcej pieniędzy na mieszkańca przypadło dużym miastom. Wyjaśniamy, co polityk pomija w swoich wywodach.

Morawiecki: "skrajnie niesprawiedliwie" podzielono subwencje dla samorządów. A czego nie mówi

Morawiecki: "skrajnie niesprawiedliwie" podzielono subwencje dla samorządów. A czego nie mówi

Źródło:
Konkret24

Obecne w pyle drogowym wielopierścieniowe węglowodory aromatyczne (WWA) mogą być niebezpieczne dla zdrowia. Są one substancjami rakotwórczymi. Im większe natężenie ruchu, szczególnie w centrum miasta, tym ich stężenie jest wyższe - wynika z przeprowadzonych w Warszawie badań dr Sylwii Dytłow z Polskiej Akademii Nauk.

WWA szkodzi warszawiakom. Wysokie stężenie substancji rakotwórczych w pyle drogowym

WWA szkodzi warszawiakom. Wysokie stężenie substancji rakotwórczych w pyle drogowym

Źródło:
PAP

Zima zaatakowała na południowym wybrzeżu Stanów Zjednoczonych. Śnieg obficie sypie tam, gdzie nawet słabe opady są rzadkością. Trudne warunki pogodowe szczególnie mocno dotknęły Houston w Teksasie, gdzie władze odradzają wyjeżdżanie na drogi. W całym kraju odwołano tysiące lotów.

"To nie jest normalny widok". Zwykle nie ma tam śniegu, teraz dzieje się to

"To nie jest normalny widok". Zwykle nie ma tam śniegu, teraz dzieje się to

Aktualizacja:
Źródło:
CNN, NWS, Reuters, eu.jsonline.com

Serwis BBC Travel przygotował zestawienie 25 najlepszych miejsc z całego świata, które warto odwiedzić w 2025 roku. W tych lokalizacjach turyści mają poczuć się mile widziani i nie zostać przytłoczeni liczbą przyjezdnych. Na czele rankingu znalazła się Dominika.

Turyści mile widziani. Ranking 25 najlepszych miejsc

Turyści mile widziani. Ranking 25 najlepszych miejsc

Źródło:
PAP, BBC

Prezydent Stanów Zjednoczonych Donald Trump podpisał zaraz po przysiężeniu kilkadziesiąt rozporządzeń i dokumentów, między innymi ogłaszając stan wyjątkowy na granicy z Meksykiem, znosząc prawo ziemi, wstrzymując egzekwowanie ustawy o TikToku i ułaskawiając osoby skazane za szturm na Kapitol w 2021 roku. Przedstawiamy najważniejsze decyzje Trumpa podjęte w pierwszym dniu prezydentury.

Lawina rozporządzeń Trumpa. Lista najważniejszych decyzji

Lawina rozporządzeń Trumpa. Lista najważniejszych decyzji

Aktualizacja:
Źródło:
PAP, NYT
"Po maleńkie torciki ustawiały się ogromne kolejki". Skąd się wziął Dzień Babci?

"Po maleńkie torciki ustawiały się ogromne kolejki". Skąd się wziął Dzień Babci?

Źródło:
tvn24.pl
Premium