"Na paragonie nie mamy strip club, żona się nie dowie". W klubach go-go tracą pamięć i majątek

[object Object]
Oszustwa w klubach go-go - pierwsza część reportażu "Superwizjera"tvn24
wideo 2/4

Alkohol ze środkami odurzającymi, utrata świadomości i duże pieniądze wyciągane z konta. Wielu mężczyzn twierdzi, że kluby ze striptizem to "fabryka do okradania ludzi", a ofiarami mają padać głównie zagraniczni turyści. Zgłaszają się na policję, ta jednak umarza sprawy. Reportaż dziennikarzy "Superwizjera" TVN, Roberta Sochy i Macieja Dopierały "Oszukani w klubach go-go".

John Deverall z Nowej Zelandii w jednym z krakowskich klubów, który od lat działa w lokalu należącym do miasta, w dwie godziny stracił prawie dziewiętnaście tysięcy złotych.

- Do pokoju weszła jakaś kobieta, inna kobieta, z bezprzewodowym terminalem i powiedziała: "musisz zapłacić". Powiedziałem: "mam gotówkę, zapłacę gotówką". Odpowiedziała: "my nie akceptujemy gotówki, akceptujemy wyłącznie karty" - opowiada Nowozelandczyk.

Przyznaje, że "był dość zaskoczony". - Powiedziałem, że dziwi mnie to, że nie akceptujecie polskich pieniędzy w Polsce. Od tego momentu niemal za każdym razem, gdy usiłowałem zapłacić kartą, transakcje były odrzucane. Powiedziałem, że przykro mi, że transakcje są odrzucane. Ona powiedziała: "pójdę po inny terminal. To musi być coś z tym terminalem". Wyszła i wróciła z niby innym terminalem i ponownie usiłowała dokonać płatności. Powiedziała: "ten terminal jest problematyczny. Pójdę i przyniosę jeszcze inny terminal i spróbujemy ponownie". I tak właśnie zrobiła i ponownie spróbowaliśmy - relacjonuje Deverall.

Tymczasem, jak wynika z bankowego zestawienia, za każdym razem, gdy Nowozelandczyk wprowadzał PIN, dochodziło do skutecznej transakcji. Kwota rosła, mimo że kobieta obsługująca terminal twierdziła, że kolejne transakcje zostały odrzucone. W ten sposób na konto klubu została przelana równowartość niemal 19 tysięcy złotych, a karta Johna - prawie całkowicie opróżniona.

"Żona nie będzie wiedziała"

W Gdańsku, w turystycznym centrum miasta, od lat działa klub, który jest dobrze znany policji. Mimo licznych skarg klientów, wszystkie sprawy są regularnie umarzane.

Dwóch dziennikarzy "Superwizjera" TVN wchodzi do środka klubu, udając klientów. Dwaj inni pozostają na zewnątrz.

Reporterzy, którzy weszli do środka, dopytują, czy w klubie można płacić kartą. Kelnerka odpowiada twierdząco i zapewnia, że na paragonie nie figuruje "strip club", więc "nikt się nie dowie" i "żona nie będzie wiedziała".

Na stoliku natychmiast pojawia się darmowy alkohol, którego dziennikarze nie zamawiali: wiśniówka i tequila. Kobiety zachęcają do picia.

Dwa lata temu klient tego klubu zgłosił policji, że w jeden wieczór stracił ponad dziesięć tysięcy złotych. Natychmiast poddał się badaniom. W jego krwi zostały wykryte środki psychotropowe. Rozpoczęło się śledztwo, którego efektem była duża policyjna akcja, w ramach której między innymi pobrano próbki krwi klientów, którzy wyrazili na to zgodę. Na początku tego roku sprawa została umorzona, bo w próbkach nie znaleziono żadnych zakazanych substancji.

Do dziś do gdańskiej prokuratury wpłynęło ponad sto zgłoszeń o utraceniu znacznej gotówki w tym miejscu. Wszystkie sprawy są umarzane.

Oszustwa w klubach go-go - druga część reportażu "Superwizjera"
Oszustwa w klubach go-go - druga część reportażu "Superwizjera"tvn24

"Jestem w stu procentach pewien, że podano mi jakieś narkotyki"

Do podobnych sytuacji dochodzi w Krakowie - mieście szczególnie popularnym wśród zagranicznych turystów. Wystarczy wieczorny spacer po Rynku, by się zorientować na czym polega problem. Mężczyźni co chwilę są zaczepiani przez kobiety, które zapraszają ich do jakiegoś klubu ze striptizem. W jedną z takich pułapek wpadł kolejny rozmówca "Superwizjera".

George Smith pochodzi ze Szkocji. Kilka miesięcy temu, jak opowiada, został oszukany przez ten sam krakowski klub, którego ofiarą padł John Deverall. Zamówił piwo, po czym stracił pamięć oraz pięć tysięcy złotych, w zaledwie godzinę. Nie pamięta, w jaki sposób wrócił do hotelu.

Szkot mówi, że następnego dnia po wizycie w klubie czuł się "okropnie". - Byłem chory, nie mogłem jeść, tylko piłem wodę. Moje dżinsy były mokre od moczu, aż do samych kostek. Coś takiego nigdy wcześniej mi się nie przytrafiło. Jestem w stu procentach pewien, że podano mi jakieś narkotyki. To jest przerażające, że stało się to w miejscu popularnym wśród turystów, w samym centrum miasta - podkreśla.

"Proszę, użyj swojej karty jeszcze raz, możesz nam ufać"

Gdy John Deverall zaczął podejrzewać, że może być oszukiwany, usiłował zalogować się do swojego banku, aby sprawdzić stan konta. Obsługująca terminal kobieta nie pozwoliła mu na to. Sytuacja została zarejestrowana przez monitoring w klubie.

Mężczyzna komentuje to, co widać na nagraniu.

- "Nie, nie, nie. Nie sprawdzaj stanu swojego konta" Spójrz na mnie, mam piersi. Naprawdę nie chcesz teraz tego robić". Ona dalej: "Nie, nie rób tego, nie używaj swojego telefonu". Właściwie to siłą mi go odebrała, abym nie mógł się zalogować - relacjonuje.

Terminal wyświetlał niezrozumiałe dla niego informacje w języku polskim. Ponadto wyświetlał skrót NZD, oznaczający dolary nowozelandzkie. Kobieta obsługująca terminal miała twierdzić, że to oznacza tylko, iż karta jest z Nowej Zelandii, ale kwota widoczna na wyświetlaczu oznacza złotówki. Nie było to prawdą.

- "Użyj karty, jeszcze raz", przekonują mnie, abym to zrobił. "Dobry chłopak, dobry chłopak". Mówię: "Spójrzcie, mogę wam zapłacić gotówką, to nie jest problem". "Proszę, proszę, użyj swojej karty jeszcze raz, możesz nam ufać" - Deverall opowiada, co widać na nagraniu z monitoringu.

- Składa ręce i prosi, żebym włożył kartę do terminala. Pytam o paragony, a ona właśnie w tym momencie upycha je gdzieś za mną, żeby były poza zasięgiem mojego wzroku. A ten konkretny paragon zaraz wyrzuci za kanapę, żebym nie mógł go znaleźć. Właśnie usiłowałem złapać ten terminal, żeby dostać paragon. Ale ona mówi: "Nie wiem gdzie są te paragony, szukam ich, ale gdzieś znikły", a tak naprawdę schowała je za moimi plecami. Ale ja byłem albo za bardzo pijany, albo pod wpływem jakichś substancji, żeby to zauważyć - relacjonuje Nowozelandczyk.

Pytany, ile drinków wypił w klubie, odpowiada: - Sądzę, że kupiłem jeden drink. A potem może wypiłem jakieś dwa - trzy kieliszki. Może.

Dodaje, że następnego dnia "był kompletnie wycieńczony". - Po opuszczeniu klubu zwymiotowałem na chodnik. Czułem się bardzo źle. Nie byłem w stanie wstać z łóżka aż do popołudnia. Nigdy w życiu tak się nie czułem - mówi.

Ostatecznie śledztwo zostało umorzone. Niemal wszystkie ofiary twierdzą, że nie pamiętają swojego pobytu w klubach i że coś musiało im zostać dodane do drinków.

"Wypiłem kilka kieliszków. I właściwie nic więcej nie pamiętam"

Kolejny punkt na mapie klubów go-go to Warszawa. W stolicy w ciągu ostatnich trzech lat było 400 podobnych zgłoszeń. Wszystkie sprawy zostały umorzone. Ofiary to w większości obcokrajowcy.

Dziennikarze "Superwizjera" wchodzą do klubu, który przoduje w statystykach zgłaszanych oszustw. Z dokumentów prokuratury, do których dotarli reporterzy, wynika, że niektórzy goście mieli tu stracić nawet po 100 tysięcy złotych i więcej w jedną noc.

Kolejny rozmówca, który stracił duże pieniądze to James, Kanadyjczyk. W klubie, który odwiedzili dziennikarze, wydał 20 tysięcy złotych, ale twierdzi, że nigdy tam nie był. Dziewczyna, która zaczepiła go na ulicy w centrum Warszawy, zaprosiła go do sąsiedniego lokalu.

- Wypiłem kilka kieliszków. I właściwie nic więcej nie pamiętam. Jestem pewien, że podano mi jakieś narkotyki. Wiem ile mogę wypić i jak się wtedy zachowuję - mówi James.

"To taka fabryka do okradania ludzi"

Mężczyzna nie rozumie, jak to możliwe, że wydał pieniądze w klubie, w którym nigdy wcześniej nie był. Prowadzi swoje prywatne śledztwo. Razem z dziennikarzem "Superwizjera" idzie do klubu, który obciążył jego kartę kredytową.

Po wyjściu z lokalu nadal jest przekonany, że nigdy wcześniej tam nie był. To jednak nieprawda. Dziennikarze "Superwizjera" dotarli do akt śledztwa, które zostało umorzone. Wynika z nich, że w czasie, w którym James stracił świadomość, trafił do klubu, gdzie bawił się z kobietami. On jednak zupełnie tego nie pamięta.

James, pytany, ile transakcji wykonał wewnątrz warszawskiego klubu, odpowiada: - Powiedziano mi, że było sześć transakcji.

Potwierdza, że w sumie opiewały one na 20 tysięcy złotych. - Sądzę, że to taka fabryka do okradania ludzi - mówi Kanadyjczyk. Dodaje, że jego karta "została całkowicie opróżniona".

Oszustwa w klubach go-go - pierwsza część dyskusji
Oszustwa w klubach go-go - pierwsza część dyskusjitvn24

Stracił 70 tysięcy złotych, chociaż na koncie miał dwa tysiące

W tej samej kamienicy działa jeszcze jeden klub ze striptizem. Jego ofiarą padł kolejny rozmówca dziennikarzy, Mateusz. Na początku stycznia stracił tu 70 tysięcy złotych, mimo że wchodząc do klubu miał na koncie zaledwie dwa tysiące.

- Wejście było za darmo. Proponowano mi drinki, które były też gratis. Nie skusiliśmy się na nie, poprosiliśmy o wodę. Zapłaciłem za tę wodę kartą i pewnie to mnie zgubiło. Zauważyli, że płacę kartą, a właściwie telefonem za pomocą odcisku kciuka. Praktycznie od tej pory już niewiele pamiętam. Mam przebłyski, sceny, momentu kiedy kobieta do mnie wykrzykuje: "Skup się!". Wtedy pamiętam, że podawałem PIN tej kobiecie do aplikacji. To jest bardzo dziwne, że podałem jej PIN do aplikacji. Raczej musiałem być pod wpływem jakichś środków odurzających, nie w pełni świadomy - opowiada.

Za pomocą mobilnej aplikacji banku na konto Mateusza wzięto kredyt. - Bez w sumie jakiegokolwiek potwierdzenia telefonicznego ze strony banku. Po prostu w jednej minucie był wysłany wniosek, w tej samej minucie wpłynęły pieniądze. Tym samym sposobem zostały wypłacone, ta cała wartość kredytu - relacjonuje mężczyzna.

"Zapewniam, że czynności były wykonywane rzetelnie"

Mateusz zgłosił sprawę warszawskiej policji i ma nadzieję, że zostanie przeprowadzone rzetelne śledztwo. Klub, którego miał paść ofiarą, przoduje w policyjnych statystykach.

- Z własnych ustaleń poczynionych - a takich kontroli robiliśmy wiele - wiemy, że te osoby płacą te rachunki dobrowolnie - mówi nadkom. Robert Szumiata z Komendy Rejonowej Warszawa-Śródmieście.

Na uwagę dziennikarza, że policyjne umorzenia w takich sprawach są lakoniczne i schematyczne, odparł: - Treść umorzenia może być podobna do innych, ale zapewniam, że czynności były wykonywane rzetelnie.

Mimo setek niemal identycznych zawiadomień o przestępstwie, policja twierdzi, że nie ma żadnych dowodów na to, iż w klubach dosypuje się czegokolwiek do drinków.

"400 postępowań, czyli 400 osób, które zostały pokrzywdzone"

Dziennikarze "Superwizjera" odwiedzają kolejny klub w centrum Warszawy. Do tej pory do policji wpłynęło ponad sto zgłoszeń dotyczących tego lokalu. Reporterzy zauważają, że klub ma identyczny wystrój jak ten z Gdańska: takie same "przywoływacze" kelnerek, identyczne menu i cennik.

Ofiary tego lokalu to w zdecydowanej większości cudzoziemcy. Jeden z klientów miał tu stracić równowartość 150 tysięcy złotych. Wszystkie sprawy zostały umorzone.

- Faktycznie jest sporo przypadków. Biorąc pod uwagę nawet teren warszawski, jest ponad 400 postępowań. 400 postępowań, czyli 400 osób, które zostały pokrzywdzone działaniami tych klubów - przyznaje Łukasz Łapczyński z Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Dodaje, że "ograniczone środki dowodowe, brak możliwości większych ustaleń, nie pozwalają, by w tym zakresie wyciągnąć jakieś konkretne wnioski procesowe".

Pajęczyna spółek, tropy prowadzą do dwóch mężczyzn

Kluby ze striptizem to żyła złota. Wciąż powstają nowe. Czy mają ze sobą coś wspólnego? Dziennikarze "Superwizjera" analizowali powiązania między tymi klubami, które pojawiły się w reportażu. To pajęczyna spółek rozsianych po całej Polsce, ale na końcu tropy zawsze prowadzą do dwóch mężczyzn o imieniu Piotr. Jeden z nich, Piotr H., jest prezesem lub komandytariuszem w prawie 70 spółkach.

Jego firmy nie mają stron internetowych ani oficjalnych numerów telefonów. W Warszawie dziennikarze "Superwizjera" odwiedzają siedzibę spółki, która prowadzi klub w Gdańsku. Zastają zamknięte drzwi. Piotr H. mimo tak dużej skali interesów bardzo dba o to, aby pozostać w cieniu. Aby z nim porozmawiać, reporterzy odwiedzają kilkanaście siedzib jego spółek w całej Polsce. W nielicznych zastają pracowników, ale szefa tam nie ma.

Część klubów jest zarządzana przez spółki, za którymi stoi inny mężczyzna - Piotr N. On również jest nieuchwytny. Niektóre siedziby jego spółek to po prostu kluby ze striptizem. Pod jednym z adresów działa jakieś biuro.

Reporterzy zastają na miejscu jednego z pracowników. Pytany o kontakt z Piotrem N., odpowiada: - Pan N. nie udziela żadnych informacji, żadnego wywiadu, żadnej telewizji.

"To uderza w reputację Polski"

- Chciałbym, żeby ludzie odwiedzający Polskę mieli świadomość tego niebezpieczeństwa - mówi James.

Wskazuje, że "to dotyczy niemal całkowicie turystów". - Chciałbym, żeby Polacy też mieli świadomość tego, że to uderza w reputację Polski, wpłynie na turystykę. Rozmawiałem z innymi ofiarami i każda mówi to samo: w naszym kraju takie kluby zostałyby zamknięte, policja by to zrobiła. Ale tu wygląda na to, że trwa to od lat. Wiem, że Polska bardzo się turystycznie reklamuje, ale musicie chronić tych turystów. To jest rabunek - podkreśla Kanadyjczyk.

Oszustwa w klubach go-go - druga część dyskusji
Oszustwa w klubach go-go - druga część dyskusjitvn24

"Inne nazwy i szyldy, ale to wciąż to samo"

John Deverall nie wierzył, że jego transakcje zostały wielokrotnie odrzucone. Aby go przekonać, kobieta z klubu go-go dała mu jeden z paragonów. Za pomocą telefonu przetłumaczył jego treść na angielski. Rzeczywiście, na paragonie było napisane, że transakcja została odrzucona. Przeprosił za brak zaufania. Dopiero następnego dnia zorientował się, że to nie jego kwit. W dodatku był wystawiony w duńskich koronach.

Kobiety przekonały go, że wciąż im nie zapłacił. Ostatecznie zaakceptowały gotówkę. Jedna z nich poszła z nim nawet do bankomatu, aby wypłacił pieniądze i uregulował rachunek.

- Najbardziej dziwi mnie to, że to trwa od tak dawna. Zaczęło się od sieci Cocomo, nie wiem ile lat temu. Osiem lat temu? I wtedy wszyscy o tym pisali w Polsce. I po zrobieniu niewielkiego śledztwa stało się dla mnie oczywiste, że to są dokładnie te same kluby. Mają inne nazwy i szyldy, ale to wciąż to samo, te same lokale, nawet te same pokoje. Nic się nie zmieniło - uważa John Deverall.

Autor: ads//rzw / Źródło: tvn24

Źródło zdjęcia głównego: tvn24

Pozostałe wiadomości

Jak na wiadomość o ucieczce Marcina Romanowskiego na Węgry zareagowali przedstawiciele jego obozu politycznego? Według Mai Wójcikowskiej niektórzy "trochę przecierali oczy i nie ukrywali zdziwienia". - Mam wrażenie, że Romanowski jednak trochę wystrychnął swoich kolegów na dudka - przyznał Konrad Piasecki. Według relacji Agaty Adamek politycy wcześniej związani z Funduszem Sprawiedliwości obawiali się, że gdyby Romanowski był teraz w Polsce, mógłby powiedzieć "za dużo".

Marcin Romanowski uciekł na Węgry. "Trochę wystrychnął swoich kolegów na dudka"

Marcin Romanowski uciekł na Węgry. "Trochę wystrychnął swoich kolegów na dudka"

Źródło:
TVN24

Premier Słowacji Robert Fico spotkał się na Kremlu z rosyjskim prezydentem Władimirem Putinem. Lokalne media piszą, że pojechał tam na negocjacje w sprawie dostaw gazu. Ukraina zapowiedziała bowiem, że nie przedłuży wygasającego wraz z końcem roku kontraktu, który zezwala na tranzyt gazu przez jej terytorium.

Premier Słowacji spotkał się z Putinem na Kremlu

Premier Słowacji spotkał się z Putinem na Kremlu

Źródło:
Reuters, PAP

Jedna z pięciu ofiar piątkowego ataku w Magdeburgu to dziewięcioletni Andre. "Niech mój mały miś znowu lata dookoła świata" - napisała w pożegnalnym wpisie w mediach społecznościowych jego matka. Hołd zmarłemu dziewięciolatkowi oddała też lokalna straż pożarna. Chłopiec należał do jej dziecięcego oddziału.

"Był z nami tylko dziewięć lat". Matka żegna syna, który zginął na jarmarku

"Był z nami tylko dziewięć lat". Matka żegna syna, który zginął na jarmarku

Źródło:
BBC, Bild, Sky News

Nie wiem, co ulęgło się w głowie przewodniczącego Państwowej Komisji Wyborczej, to rzecz niezrozumiała - stwierdził w "Faktach po Faktach" w TVN24 Wojciech Hermeliński, były przewodniczący PKW. Odniósł się w ten sposób do działań sędziego Sylwestra Marciniaka, który domaga się podjęcia ponownej uchwały w sprawie pieniędzy dla Prawa i Sprawiedliwości.

Wprowadzanie uchwały "drzwiami kuchennymi". Hermeliński: to niedopuszczalne

Wprowadzanie uchwały "drzwiami kuchennymi". Hermeliński: to niedopuszczalne

Źródło:
TVN24

Premier Albanii Edi Rama zapowiedział wprowadzenie blokady na popularną aplikację TikTok - poinformował Reuters. Nowe przepisy mają zacząć obowiązywać od stycznia 2025 roku. TikTok domaga się wyjaśnień od albańskich władz.

Zapowiedź zakazu popularnej aplikacji. "Zablokujemy dla wszystkich"

Zapowiedź zakazu popularnej aplikacji. "Zablokujemy dla wszystkich"

Źródło:
Reuters

Pod hasłem "tekstylia" kryje się wiele. Po pierwsze odzież - to oczywiste. Ale także buty, dywany, firany, pościel czy koce. Zużyte i wyrzucane, lądowały do tej pory w pojemnikach na odpady zmieszane. Od nowego roku to się zmieni.

Nowa kategoria śmieci od pierwszego stycznia

Nowa kategoria śmieci od pierwszego stycznia

Źródło:
Fakty TVN

Dzieci czekają na przeszczep serca w Uniwersyteckim Centrum Klinicznym w Warszawie. Podłączone do sztucznej komory mogą tylko czekać na organ od zmarłego dawcy - takie serce, które będzie pasowało. Przeszczepów w klinice jest coraz więcej, ale potrzeby są duże.

Trójka dzieci, trzy potrzebne serca. "Chciałbym, żeby w nowy rok weszły już z nowymi sercami"

Trójka dzieci, trzy potrzebne serca. "Chciałbym, żeby w nowy rok weszły już z nowymi sercami"

Źródło:
Fakty TVN

Samolot z dziesięcioma osobami na pokładzie rozbił się i uderzył w sklep w centrum turystycznej miejscowości Gramado na południu Brazylii. Jak podały władze, nikt z pasażerów nie przeżył.

Samolot spadł na sklep

Samolot spadł na sklep

Źródło:
Reuters

Pogoda na Boże Narodzenie. Przed świętami lokalnie dosypie jeszcze trochę śniegu, czy jednak wystarczy go, by utrzymał się do Wigilii? Sprawdź najnowszą aktualizację świątecznej prognozy pogody.

Przed samymi świętami spadnie śnieg. Czy pozostanie z nami na dłużej?

Przed samymi świętami spadnie śnieg. Czy pozostanie z nami na dłużej?

Źródło:
tvnmeteo.pl

Członek Państwowej Komisji Wyborczej Ryszard Kalisz ujawnił w TVN24, że otrzymał e-mail z informacją, że przewodniczący PKW Sylwester Marciniak "zarządził tryb obiegowy podjęcia uchwał", wśród których ma się znajdować uchwała w sprawie sprawozdania finansowego komitetu wyborczego PiS. Kalisz zgodził się, że jest to próba podjęcia uchwały "tylnymi drzwiami" przez przewodniczącego PKW. Sprawę komentowali politycy PSL, KO, a także szefowa kancelarii prezydenta.

PKW "najwyraźniej chce dopchnąć kolanem możliwość finansowania Prawa i Sprawiedliwości"

PKW "najwyraźniej chce dopchnąć kolanem możliwość finansowania Prawa i Sprawiedliwości"

Źródło:
TVN24

Amerykańska aktorka Blake Lively oskarżyła Justina Baldoniego, swojego partnera z planu "It Ends with Us" i jednocześnie reżysera tego filmu, o szereg niestosownych zachowań. Aktorka twierdzi również, że mężczyzna, wspólnie ze studiem, które wyprodukowało film, zorganizował przeciwko niej kampanię oszczerstw. Prawnik studia stanowczo temu zaprzeczył, nazywając twierdzenia aktorki "całkowicie fałszywymi i oburzającymi".

Improwizowane pocałunki, "plan odwetu" i kampania oszczerstw. Blake Lively oskarża reżysera

Improwizowane pocałunki, "plan odwetu" i kampania oszczerstw. Blake Lively oskarża reżysera

Źródło:
BBC, New York Times, Variety

IMGW wydał ostrzeżenia meteorologiczne. W południowej Polsce noc przyniesie opady śniegu i silne podmuchy wiatru. Sprawdź, gdzie będzie szczególnie niebezpiecznie.

IMGW ostrzega. Nocą miejscami będzie niebezpiecznie

IMGW ostrzega. Nocą miejscami będzie niebezpiecznie

Aktualizacja:
Źródło:
IMGW

Wielu zagranicznych internautów zachwyciła znajdująca się w Polsce świecąca w ciemności ścieżka rowerowa, na której w nocy jakoby widać odwzorowane gwiazdy i gwiazdozbiory. Jak się okazuje, w kraju mamy takiego rodzaju drogę dla rowerów, ale nie wygląda tak spektakularnie.

Świecąca w ciemności ścieżka rowerowa w Polsce? Prawdziwa tak nie wygląda

Świecąca w ciemności ścieżka rowerowa w Polsce? Prawdziwa tak nie wygląda

Źródło:
Konkret24

Zaparkował na torach tramwajowych i - jak ustalili strażnicy miejscy - poszedł prawdopodobnie na pobliski bazar. Tramwaje nie mogły przejechać swoją trasą, co doprowadziło do paraliżu komunikacyjnego. Kiedy po ponad pół godzinie kierowca wrócił do auta, czekały tam już służby. Mężczyzna dostał trzy tysiące złotych mandatu, którego nie przyjął.

Zaparkował na torach tramwajowych. "Doprowadził do paraliżu komunikacyjnego"

Zaparkował na torach tramwajowych. "Doprowadził do paraliżu komunikacyjnego"

Źródło:
TVN24

W poniedziałek oddamy do użytku odcinek drogi ekspresowej S7, dzięki czemu Warszawa i Kraków uzyskają bezpośrednie połączenie - informuje Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad (GDDKiA). Podróż między miastami ma trwać około 2,5 godziny, czyli prawie o połowę krócej niż gdy jeżdżono starą krajową "siódemką" przez Radom i Kielce.

Odejście od XIX-wiecznego traktu. Podróż do stolicy niemal o połowę krótsza

Odejście od XIX-wiecznego traktu. Podróż do stolicy niemal o połowę krótsza

Źródło:
PAP, GDDKiA

Naukowcy z Katedry Warzywnictwa Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu opracowali innowacyjną szklarnię, a w zasadzie cieplarnię bąbelkową, która zapewni wzrost plonu i pomoże zmniejszyć ilość wykorzystanej energii. W hodowli owoców i warzyw pomóc ma piana z mydła.

Owoce i warzywa w... bańkach mydlanych. Innowacyjne rozwiązanie poznańskich naukowców

Owoce i warzywa w... bańkach mydlanych. Innowacyjne rozwiązanie poznańskich naukowców

Źródło:
tvn24.pl

Premier Węgier Viktor Orban nie po raz pierwszy realizuje skrupulatnie politykę Władimira Putina w Unii Europejskiej, ponieważ uderza w fundamenty wspólnoty - ocenił w "Kawie na ławę" w TVN24 europoseł PSL Krzysztof Hetman, komentując kwestię azylu politycznego dla posła PiS Marcina Romanowskiego. Europoseł Konfederacji Stanisław Tyszka mówił, o "zdziecinnieniu polskiej polityki, która sprowadza się do relacji interpersonalnych w tym przypadku między Tuskiem a Orbanem, którzy byli kiedyś kumplami, pokłócili się w tym momencie i robią sobie na złość".

"Romanowski może być kartą przetargową" w negocjacjach Orbana z Komisją Europejską

"Romanowski może być kartą przetargową" w negocjacjach Orbana z Komisją Europejską

Źródło:
TVN24, PAP

Po trzech miesiącach prac konserwacyjnych turyści odwiedzający Rzym znów mogą oglądać słynną fontannę di Trevi w pełnym blasku. Wprowadzono jednak limit osób, które mogą jednocześnie przed nią przebywać. Na razie to eksperyment.

Fontanna di Trevi po nowemu

Fontanna di Trevi po nowemu

Źródło:
PAP

Sprawca piątkowego ataku w Magdeburgu, w wyniku którego zginęło pięć osób, a ponad 200 zostało rannych, został oskarżony o popełnienia morderstwa i usiłowania zabójstwa - poinformowała w niedzielę niemiecka policja. Niemiecki Federalny Urząd do spraw Migracji i Uchodźców przekazał, że otrzymał ostrzeżenie o pochodzącym z Arabii Saudyjskiej mężczyźnie już pod koniec lata 2023 roku za pośrednictwem mediów społecznościowych. W wyniku zamachu zginął 9-letni chłopiec oraz cztery kobiety w wieku od 45 do 75 lat.

Ostrzeżenie otrzymali półtora roku temu. W piątek zabił pięć osób

Ostrzeżenie otrzymali półtora roku temu. W piątek zabił pięć osób

Źródło:
PAP, Reuters

Posłanka Magdalena Filiks z KO napisała, że "w Szczecinie i w Gdańsku i wielu innych miejscach doszło w ostatnich latach do takich sytuacji" jak w piątek w Magdeburgu, gdzie w wyniku zamachu i wjechanie autem w tłum zginęło pięć osób, a rannych zostało ponad 200. Tyle że, wydarzenia w Szczecinie i Gdańsku miały zupełnie inny charakter.

Filiks: wydarzenia w Szczecinie i Gdańsku jak zamach w Magdeburgu. Nie można porównywać

Filiks: wydarzenia w Szczecinie i Gdańsku jak zamach w Magdeburgu. Nie można porównywać

Źródło:
Konkret24

Niezwykle ciepła grudniowa aura właśnie dobiegła końca. Czego możemy się spodziewać w święta Bożego Narodzenia i w sylwestra? Sprawdź długoterminową prognozę temperatury na 16 dni, przygotowaną przez prezentera i synoptyka tvnmeteo.pl Tomasza Wasilewskiego.

Pogoda na 16 dni: będzie zimniej niż ostatnio

Pogoda na 16 dni: będzie zimniej niż ostatnio

Źródło:
tvnmeteo.pl

Agencja Reutera opublikowała nagranie, pokazujące moment uderzenia drona w 37-piętrowy wieżowiec w rosyjskim Kazaniu. Wideo pochodzi z portali społecznościowych. Według strony ukraińskiej, bezzałogowiec uderzył w budynek w wyniku działania rosyjskiego systemu walki radioelektronicznej i obrony powietrznej.

Dron uderza w wieżowiec. W Kazaniu "zatrzęsły się żyrandole"

Dron uderza w wieżowiec. W Kazaniu "zatrzęsły się żyrandole"

Źródło:
NV, Tatar-Inform, Kommiersant, tvn24.pl

Przez pół wieku przepisy chroniły wilki na naszym kontynencie, teraz znów będzie można do nich strzelać. Ale póki co - nie w Polsce. Komisja Europejska uchyliła wprawdzie furtkę do polowań na wilki, ale polski rząd deklaruje, że nie zamierza na razie z niej korzystać. Na ten moment więc wilk pozostaje w naszym kraju zwierzęciem pod ścisłą ochroną.

"Kraje zachodnie deklarowały ścisłą ochronę wilków, teraz chcą je zabijać. Nie powinniśmy im tego ułatwiać"

"Kraje zachodnie deklarowały ścisłą ochronę wilków, teraz chcą je zabijać. Nie powinniśmy im tego ułatwiać"

Źródło:
tvn24.pl

Przeniósł nie tylko stolicę z Krakowa do Warszawy, ale też stolicę Puszczy Białowieskiej ze starej do nowej Białowieży. Mowa o królu Zygmuncie III Wazie, który wybudował zapomniany dziś dwór myśliwski, po którym jedyną pamiątką są rosnące w jego miejscu dęby. Archeolodzy odkryli właśnie XVI-, XVII- i XVIII-wieczne cegły, które były częścią fundamentów jednego z budynków wchodzących w skład założenia dworskiego.  

Gomułka bał się, że Sowieci zabiorą ten kawałek Polski. Tajemnica dębów odkryta w Białowieży

Gomułka bał się, że Sowieci zabiorą ten kawałek Polski. Tajemnica dębów odkryta w Białowieży

Źródło:
tvn24.pl
Nie ma demokracji bez czytania. To w języku znajdziemy odtrutkę na populizm

Nie ma demokracji bez czytania. To w języku znajdziemy odtrutkę na populizm

Źródło:
tvn24.pl
Premium

Właściciel TVN - amerykański koncern Warner Bros. Discovery - rozpoczął proces sprzedaży firmy - podał w piątek Reuters. Do tych informacji odniósł się rzecznik WBD, podkreślając, że dla "Warner Bros. Discovery podczas podejmowania decyzji o sprzedaży, zachowanie niezależności newsów TVN jest priorytetem".

Warner Bros. Discovery rozważa sprzedaż TVN. "Zachowanie niezależności newsów priorytetem"

Warner Bros. Discovery rozważa sprzedaż TVN. "Zachowanie niezależności newsów priorytetem"

Źródło:
Reuters, tvn24.pl
"Archipelag" księdza Michała O. jak willa plus. Tylko 20 razy bardziej

"Archipelag" księdza Michała O. jak willa plus. Tylko 20 razy bardziej

Źródło:
tvn24.pl
Premium

Papieski jałmużnik kardynał Konrad Krajewski dotarł do Ukrainy medycznym kamperem, który będzie działał jak mobilny szpital. Możliwe będzie w nim między innymi przeprowadzanie zabiegów chirurgicznych - poinformował w niedzielę portal Vatican News.

Papież poświęcił, kardynał zawiózł

Papież poświęcił, kardynał zawiózł

Źródło:
PAP

Przed nami czas, kiedy nikt nie powinien być sam i kiedy nikt nie powinien być głodny. Już w weekend rozpoczęły się wigilie dla osób w kryzysie bezdomności, samotnych i ubogich. Od 28 lat miejscem spotkań jest Rynek Główny w Krakowie. To już 28. Wigilia Jana Kościuszki, krakowskiego restauratora. To wydarzenie łączy ludzi o wielkich sercach, by wspólnie pomóc i stworzyć chociaż namiastkę świąt Bożego Narodzenia.

Wielka mobilizacja przed świętami. Akcje dla osób potrzebujących w całej Polsce

Wielka mobilizacja przed świętami. Akcje dla osób potrzebujących w całej Polsce

Źródło:
Fakty po Południu TVN24