|

24 lata szukali ojca, prawie rok walczyli o jego szczątki. "Czułam bezduszność wymiaru sprawiedliwości"

Robert Wieczorek z Magdą
Robert Wieczorek z Magdą
Źródło: Archiwum prywatne
Po 25 latach ta historia wreszcie znajduje swoje zakończenie. - To większość mojego życia, a dla siostry prawie całe jej - mówi syn Roberta Wieczorka. Dzięki pomocy tvn24.pl rodzina odzyskała jego szczątki i może symbolicznie się pożegnać. Bliscy walczyli o to blisko rok, bezskutecznie prosząc o pomoc kolejne instytucje. - Czułam totalną bezsilność, wręcz bezduszność wymiaru sprawiedliwości i instytucji, które powinny nam pomóc - przyznaje córka, Magda Brzozowska.Artykuł dostępny w subskrypcji
Kluczowe fakty:
  • Historia zaginięcia 37-letniego Roberta Wieczorka pełna jest zwrotów akcji. 31 maja 2000 roku mężczyzna pożegnał się z rodziną i wyszedł z domu w Warszawie. Ślad po nim zaginął.
  • Najpierw udało się nam ustalić, że to jego zwłoki znaleziono w namiocie pod Matragoną, później odnaleźć jego szczątki, a w końcu - po blisko roku - przekazać je rodzinie.
  • Bliscy Roberta Wieczorka walczyli o to blisko rok. Odbijali się od kolejnych drzwi: urzędu, policji, prokuratury. - Nikt nie chciał nam pomóc, a chodziło tylko o to, aby sprostować jeden dokument - mówi Magda, córka zmarłego mężczyzny.
  • - Przekleństwem spraw takich jak ta - z racji tego, iż dochodzi do nich niezmiernie rzadko, jest to, że wymykają się obowiązującym procedurom. To sprawia, że odpowiedzialność za kluczowe decyzje może być rozproszona - komentuje Aneta Bańkowska, psycholożka z Fundacji ITAKA.

37-letni Robert Wieczorek mieszkał z rodziną w Warszawie. Miał żonę i dwoje małych dzieci. 31 maja 2000 roku wyszedł z domu i ślad po nim zaginął. Jego bliscy przez prawie ćwierć wieku czekali na informację, co się z nim stało.

Czytaj także: