Koszykarze Miami Heat potwierdzili, że na własnym parkiecie nie mają sobie równych w tegorocznych play-offach. W trzecim meczu finału Konferencji Wschodniej Le Bron i spółka pokonali Indianę Pacers 99:87 i w rywalizacji do czterech zwycięstw objęli prowadzenie 2-1.
Miami przedłużyło tym samym imponującą serię zwycięskich meczów na własnym parkiecie do sześciu. Początek jednak na to nie wskazywał. Po zwycięskiej pierwszej kwarcie różnicą siedmiu "oczek", goście z Indianapolis jeszcze lepiej zaprezentowali się w drugiej. W pewnym momencie prowadzili już nawet 37:22.
Cztery "trójki" weterana
Wtedy jednak gospodarze wzięli się w garść. Do przerwy Heat przegrywali już tylko czterema punktami, a później rządzili i dzielili już tylko podopieczni Erika Spoelstry.
Pacers próbowali wrócić do gry za sprawą Paula George'a (łącznie zdobył 17 punktów), ale tylko na chwilę. Do drugiego zwycięstwa nad Indianą, tym razem 99:87 Miami znów poprowadził duet LeBron James - Dwyane Wade. Pierwszy rzucił 26 punktów, a drugi 23. Z bardzo dobrej strony pokazali się także Norris Cole (niezwykle skuteczny w defensywie) i Ray Allen (cztery "trójki" w czwartej kwarcie).
Czwarty mecz pomiędzy Miami a Indianą zostanie rozegrany w nocy z poniedziałku na wtorek na Florydzie.
Z trybun American Airlines Arena sobotnie spotkanie obejrzał sam Marcin Gortat.
Miami game 3 pic.twitter.com/73KAL4C25W
— Marcin Gortat (@MGortat) May 25, 2014
Autor: lukl/bucz / Źródło: sport.tvn24.pl