Z ich domu dziś pozostał już tylko adres, góra cegieł i kilka drewnianych belek. Gdyby nie syn, nie mieliby gdzie mieszkać. Ich problemy zaczęły się w 2003 roku. Wtedy na sąsiedniej działce rozpoczęto budowę kamienicy. Ale roboty spowodowały, ze państwo Żywiccy musieli uciekać ze swojego domu, bo ten groził zawalaniem. Decyzję taką wydał powiatowy inspektor nadzoru budowlanego. Do dziś nie mogą tam jednak wrócić, bo od sześciu lat nie ma winnych całej sytuacji.
(Prawie)bezdomni
Dziś inspektor unika odpowiedzi na pytanie kiedy wyda opinię na temat zniszczonego bdomu. A to właśnie od niej zależy "czy" i "kiedy" Żywiccy dostaną odszkodowanie, wybudują nowy dom i wrócą "na swoje". Na razie muszą liczyć tylko na syna i życzliwych mieszkańców ich rodzinnego Bytowa. W mieście powstało stowarzyszenie, które zajmuje się pomocą tylko tej jednej rodzinie.
- Można było to załatwić w ciągu miesiąca, a tu niestety powstała droga krzyżowa. Mam nadzieję, że to już ostatnia 14 stacja - mówi Irena Żywicka. I czeka na cud.