Kamil Stoch zachował stoicki spokój po olimpijskim konkursie skoków narciarskich na obiekcie normalnym w Pjongczangu. Polak zajął w nim czwarte miejsce, a od podium dzieliło go zaledwie 0,4 pkt. - Świat się nie skończył - podsumował.
- Jestem rozczarowany trochę, bardzo mi żal. Zabrakło dosłownie odrobinkę, ale mam też świadomość, że świat się nie skończył. Przed nami jeszcze dwa konkursy. To, co się dziś stało, to już historia, której nie zmienię - oznajmił Stoch.
Stoch był drugi, prowadził Hula
Cztery lata temu w Soczi był najlepszy w obu indywidualnych konkursach. Triumfować na igrzyskach dwa razy z rzędu na obiekcie normalnym nie udało się jeszcze nikomu. On jednak miał spore szanse tego dokonać. Do Korei Południowej przyjechał jako lider klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. W ostatnich dniach świetnie prezentował się na treningach i w kwalifikacjach. W sobotę natomiast po pierwszej serii zajmował drugie miejsce. Sensacyjnym liderem był Stefan Hula. Od początku przeprowadzenie zawodów mocno utrudniał wiatr. Zaczęły się one o godzinie 21.35 czasu miejscowego, a skończyły po północy. Stoch w drugiej próbie miał wyjątkowego pecha. Z ponad dwudziestu czołowych zawodników trafił na najsłabsze podmuchy.
"Byłem pewny, że Stefan sięgnie po srebro"
Chwilę później na belce usiadł Hula. Nie skoczył tak dobrze, jak w pierwszej serii, ale wydawało się, że stanie na podium. Ostatecznie był jednak piąty, bo według aparatury miał znacznie lepsze warunki od Stocha i odjęto mu więcej punktów za wiatr.
- Byłem pewny, że Stefan sięgnie po srebro. Nie wiem, jak te punkty zostały policzone, bo nie miał aż tak korzystnych warunków. Na temat słuszności przeprowadzenia zawodów w taką pogodę i postawy sędziów nie będę się wypowiadał. Nie zmienię tego i nie chcę o tym dyskutować - szybko uciął temat. Zwyciężył piąty po pierwszej próbie Niemiec Andreas Wellinger. Na 19. miejscu rywalizację zakończył Maciej Kot, a Dawid Kubacki nie zakwalifikował się do finału. - To nie pierwszy i na pewno nie ostatni taki konkurs. Mam też na myśli to, jak on się dla nas skończył. Zabrakło niewiele, trochę mieliśmy pecha, pewnie też przydarzyły się jakieś błędy. Ale powtarzam – to już historia i trzeba patrzeć na to, co nas czeka - stwierdził Stoch. W sobotę 17 lutego zawodnicy będą rywalizować na dużym obiekcie, dwa dni później odbędzie się na nim konkurs drużynowy.
Autor: rk / Źródło: PAP