Spore kontrowersje wywołała druga żółta kartka i w konsekwencji czerwona dla piłkarza Jagiellonii Ugochukwu Ukaha w meczu 8. kolejki z Podbeskidziem. - Faul był, ale dla Jagiellonii - mówi sport.tvn24.pl szef polskich sędziów Zbigniew Przesmycki.
Była 78. minuta spotkania. Jagiellonia prowadziła w Bielsku-Białej 1:0. Przy linii bocznej Ugochukwu Ukah walczył o piłkę z Łukaszem Żegleniem. Nagle Nigeryjczyk upadł na murawę, zaczął zwijać się z bólu, a przy okazji dotknął piłkę ręką. Arbiter główny Tomasz Radkiewicz nie miał wątpliwości i bez wahania ukarał go drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartką.
Nie wiadomo tylko, czy za zagranie ręką, czy może za samo starcie z Żegleniem, bo Ukah próbując zatrzymać rywala, zahaczył go - świadomie lub nie - swoimi nogami.
Słaby wzrok technicznego
Sytuacja jest kontrowersyjna, bo wcześniej Żegleń "przeszedł się" po nodze Nigeryjczyka.
- Należał się faul dla Jagiellonii, ewentualnie żółta kartka dla piłkarza Podbeskidzia, choć to zagranie było nieumślne, według mnie najwyżej nieostrożne - mówi sport.tvn24.pl Zbigniew Przesmycki.
Według szefa polskich sędziów czerwonej kartki dla Jagiellonii by nie było, gdyby lepiej sytuację ocenił stojacy blisko obu piłkarzy arbiter techniczny.
- Sędzia techniczny nie dostrzegł jednak tego deptania, widział za to tylko zagranie ręką. I stąd taka decyzja: kartka dla piłkarza Jagiellonii i piłka dla Podbeskidzia - tłumaczy Przesmycki.
Podkreśla jednak: - Przypominam, że tej kartki dla Ukaha by nie było, gdyby wcześniej arbiter podyktował faul na nim.
Jagiellonia kończyła mecz w dziesiątkę, ale utrzymała wynik spotkania i wygrała 1:0.
Autor: lukl//twis / Źródło: sport.tvn24.pl