PZPN broni się przed odpowiedzialnością za przełożenie meczu Polska-Anglia na środę. Członek zarządu związku Jacek Masiota przyznał w TVN24, że PZPN może być jedynie winien braku nadzoru nad Narodowym Centrum Sportu. - Ale to NCS odpowiada za murawę - stwierdził i tłumaczył, dlaczego związek domaga się od NCS odszkodowania.
PZPN żąda odszkodowania od ministerstwa sportu w związku z "niewłaściwym przygotowaniem płyty boiska oraz niewykonaniem polecenia komisarza meczowego FIFA dotyczącego zamknięcia dachu Stadionu".
Związek również twierdzi, że na zamieszaniu z dachem i przełożeniu meczu stracił finansowo, miał ucierpieć także wizerunek piłkarskiej centrali.
To nie w gestii PZPN
Członek zarządu PZPN Jacek Masiota przekonywał, że to nie zawiązek decyduje, czy zasunąć dach.
- Ten mecz odbył się w ramach eliminacji mistrzostw świata, w związku z czym stosujemy regulacje prawne FIFA. W tej mierze właściwą osobą do podjęcia decyzji w sprawie zamknięcia dachu bądź jego otwarcia jest komisarz meczowy, delegat - przypominał Masiota.
I podkreślił: - W tej sprawie PZPN jest bez winy.
Brak nadzoru
Jeśli coś miałby zarzucić związkowi, to brak nadzoru nad operatorem Stadionu Narodowego. - PZPN powinien lepiej nadzorować swojego podwykonawcę, czyli NCS - przyznał.
Za resztę - przekonuje działacz i prawnik z PZPN - odpowiedzialne jest NCS. - Kluczem jest to, że murawa nie była należycie przygotowana do meczu. Nie była wyposażona w odpowiedni drenaż. Gdyby był, to nawet przy takim deszczu, jaki był przedwczoraj, spotkanie można byłoby rozegrać - zarzucił Masiota spółce zarządzającej stadionem.
Autor: twis / Źródło: tvn24.pl