Środa, 5 października Biorąc pożyczkę sprzedała dorobek całego życia, czyli dom pod Krakowem. Zrozpaczona kobieta i jej mąż próbują za wszelką cenę odzyskać nieruchomość, ale prawomocny wyrok sądu jest po stronie przedsiębiorcy, od którego pożyczali pieniądze. Ten uzyskał prawa do nieruchomości. Podobną umowę zawarł zresztą jeszcze z inną rodziną - z Pomorza.
Kilka tygodni temu w internecie pojawiło się ogłoszenie: "Posiadam piękny dom pod Krakowem, w miejscowości Zabierzów, samochodem 15 min od Wawelu. Wynajmę go grupie przynajmniej 8-miu studentów, których imprezowy sposób bycia pozwoli mi pozbyć się niechcianych lokatorów domu".
W dalszej części ogłoszenia rzekomy właściciel domu skarżył się, że musi działać w tak niekonwencjonalny sposób, bo polskie prawo nie pozwala mu inaczej wyrzucić z lokalu mieszkających tam ludzi.
Reporterzy "Prosto z Polski" dotarli do wspomnianych lokatorów. Okazało się, że do niedawna to oni byli właścicielami domu.
Kredyt na długi
Po raz pierwszy z Rafałem K. Stanisława Szymula skontaktowała się w maju 2009 roku. Kobieta chciała, w tajemnicy przed mężem i dziećmi, wziąć kredyt na 40 tys. złotych, na spłacenie długów. Mówi, że na ofertę pożyczki trafiła w internecie. - Jako nierzetelnie spłacający pożyczki wiedziałam, że nie mam szans na kredyt w banku – tłumaczy Szymula reporterowi TVN24.
Zabezpieczeniem pożyczki miała być zapisana na kobietę nieruchomość. W tym celu Stanisława Szymula i Rafał K. udali się do notariusza. Szybko okazało się jednak, że dokument, który podpisała właścicielka domu, nie jest poręczeniem, a aktem sprzedaży nieruchomości.
Stanisława Szymula zapewnia, że nie miała pojęcia o tym, że właśnie sprzedała swój dom za 10 proc. jego wartości. Przyznaje też, że nie czytała treści dokumentu przed jego podpisaniem.
W ten sposób Rafał K. stał się właścicielem domu. Notariusz, który sporządzał akt, sprawy nie chce komentować i powołuje się na prawo, które nakłada na niego bezwzględny obowiązek zachowania tajemnicy zawodowej.
Brak znamion czynu zabronionego
Kiedy mąż Stanisławy Szymuli, pan Wiesław, dowiedział się o transakcji żony, skontaktował się z biznesmenem. – Powiedziałem, że zwrócę mu tę kwotę, która jest w akcie notarialnym. Wezmę jakąś pożyczkę i zwrócę mu pieniądze. Prosiłem też, żeby wziął pod uwagę to, że są dzieci, że to jest dorobek całego mojego życia – relacjonuje mężczyzna.
Rafał K. najpierw żądał więc 660 tys. złotych. Ostatecznie jednak w ogóle odmówił wykupu domu. Zdesperowana rodzina postanowiła skierować wniosek do prokuratury. Ta umorzyła sprawę. - Ten materiał dowodowy, którym dysponuje prokuratura, nie daje podstaw do stwierdzenia, by pokrzywdzona była wprowadzona w błąd – mówi Bogusława Marcinkowska z prokuratury w Krakowie.
Wiesław Szymula złożył też w sądzie wniosek o unieważnienie aktu notarialnego. Po kilku miesiącach postępowania sąd pierwszej instancji przyznał rację rodzinie. Rafał K. odwołał się od wyroku do sądu apelacyjnego i tym razem to jemu sąd przyznał rację. Wyrok stał się prawomocny.
Jak tłumaczy Jan Kremer z Sądu Apelacyjnego, sędzia skoncentrował się na wykazaniu, że kobieta faktycznie działała pod wpływem błędu. Niestety, jak dodaje, przesłanki do wysnucia takiego wniosku okazały się niewystarczające.
Sprawa rodziny Szymuli trafiła do sądu kasacyjnego. Najprawdopodobniej nie ma już szans na odzyskanie swojego domu, a Rafał K. zapowiada, że zrobi wszystko, by jak najszybciej lokatorzy opuścili nieruchomość. Kredyt, jaki mężczyzna w między czasie wziął na hipotekę domu rodziny Szymulów opiewa na 800 tys. zł.
Oszukani na Pomorzu
Z oferty Rafała K. skorzystała też rodzina Śmierzchalskich z Pomorza. Pani Małgorzata i pan Robert potrzebowali 10 tys. złotych. - Zabezpieczeniem tej pożyczki miała być kwota 50 tys. złotych. Te pieniądze pan Rafał zabezpieczył aktem notarialnym, który podpisaliśmy razem z mężem – opowiada Małgorzata Śmierzchalski.
Małżeństwo podpisało też przedwstępną umowę sprzedaży swojego domu. W ostatniej chwili wycofali się z transakcji, a to tylko pogorszyło ich sytuację.
- W umowie jest zawarte, że on (Rafał K. - red.) wypłaci nam 50 tys. złotych zadatku na tę nieruchomość. Tych pieniędzy nigdy od niego nie otrzymaliśmy – mówi kobieta. Skutek wszystkich operacji jest taki, że rodzina jest dłużna Rafałowi K. ponad 140 tys. złotych.
Mężczyzna postanowił wyegzekwować długi. Nieruchomości Śmierzchalskich zajął komornik.
"Już dawno powinienem tam zrobić porządek"
Sam Rafał K. najpierw nie chciał rozmawiać o ogłoszeniu ws. domu w Zabierzowie, pod którym widnieje jego numer telefonu. Twierdził, że to pomyłka i radził skasować kontakt. Później mówił, że ogłoszenie nie było jego pomysłem. Aż wreszcie przyznał, że chęć wynajęcia domu w Krakowie jest z jego strony aktem desperacji: - Już nie wiem co mam robić. Do tej pory ich tolerowałem. Jakoś chciałem się dogadać. Myślałem, że może pójdą po rozum do głowy – mówi reporterowi "Prosto z Polski" Rafał K. i dodaje, że o żadnej pożyczce nie było mowy.
Zapewnia też, że to on skontaktował się ze Stanisławą Szymulą, kiedy trafił na ogłoszenie sprzedaży nieruchomości po atrakcyjnej cenie. Nie pamięta jednak, gdzie widział ofertę. - Proszę pana, to było w 2008 roku. Gdzie ja teraz będę pamiętał gdzie ja znalazłem to ogłoszenie? – pyta retorycznie.
Według Rafała K. to ludzie, którzy podpisywali z nim akty notarialne są oszustami. - Jeden, drugi, trzeci. Wszystkie procesy przegrywają. I oni, te świnie… Niedługo będę sam występował do sądu przeciwko nim – zapowiada.
- Ja się czuję osobą uczciwą, czuje się uczciwy i do zarzucenia sobie mam tylko to, że za długo ich tolerowałem. Za długo pozwoliłem na to, żeby mnie wodzili za nos i kręcili. I za długo to wszystko trwa. Już dawno powinienem porządek tam zrobić – kończy Rafał K.