Konstruując olimpijską trasę, organizatorzy chyba zapragnęli, aby kolarze na całe życie zapamiętali, którędy ścigali się w Brazylii. Panowie w sobotę mieli do pokonania ponad 240-kilometrowy odcinek z trzykrotnym podjazdem na górę Vista Chinesa. Trzy razy po osiem kilometrów wspinaczki, po każdej sześciokilometrowy zjazd. Można było się zmęczyć. Były skurcze i co gorsza niebezpieczne upadki.
Na jednym ze zjazdów z prędkością, niedostosowaną do ostrych zakrętów, nie poradzili sobie Vincenzo Nibali i Sergio Henao, którzy ramię w ramię z Rafałem Majką (jemu udało się ominąć pechowców) przewodzili stawce. Włoch z Kolumbijczykiem wywrócili się i ze złamanymi obojczykami (Nibali) i miednicą (Henao) zamiast na mecie, zameldowali się w szpitalu. Pewnie do samego końca liczyliby się w walce o olimpijskie podium, bo z twardym brazylijskim asfaltem zapoznali się 11 km przed metą. Było tak blisko.
Rękę w gipsie ma również Richie Porte. Australijczyk, podobnie jak konkurenci, nie poradził sobie z przeklętą Vista Chinesa.
Głową o krawężnik
W niedzielę startowały panie. Trasa była niemal dwa razy krótsza, ale również uwzględniała morderczą wspinaczkę i jeszcze groźniejszy z niej zjazd. Wie coś o tym Holenderka Annemiek van Vleuten. 12 km przed metą pewnie, zdawało się, zmierzała po złoto. Na jednym z zakrętów wypadła jednak z trasy i huknęła głową o krawężnik. Na szczęście miała kask. Skończyło się na złamaniu trzech kręgów w odcinku lędźwiowym i wstrząśnieniu mózgu. Za trasę musiało dostać się organizatorom. - Ci, którzy ją projektowali, wiedzieli, jakie cechy musi mieć, żeby była bezpieczna. Niestety, tych cech ją pozbawili - nie patyczkował się były kolarz Brytyjczyk Chris Boardman. - Jest niebezpieczna. Śliska, z plamami oleju, trudnymi krawędziami - przyznał z kolei Nowozelandczyk George Bennett. Akurat jemu w sobotę nic się nie stało. Dojechał na metę 33.
Można było to przewidzieć
Trasę podczas przedolimpijskiego rekonesansu poznał Andrzej Piątek, dyrektor Polskiego Związku Kolarskiego. - Bałem się o to, że mogą być na niej upadki. Były tam źle wyprofilowane zakręty i wysokie krawężniki. Już wtedy zwracałem uwagę, że są bardzo niebezpieczne. No i skończyło się tak, jak można było przewidywać - przyznał na antenie TVN24. Organizatorzy do zarzutów się nie odnoszą.
- Nigdy nie widzieliśmy tak trudnej trasy i prawdopodobnie nigdy więcej takiej już nie zobaczymy - przewiduje Chris Boardman.
Autor: twis / Źródło: sport.tvn24.pl