Czwartek, 10 listopada Max, siedmioletni pies rasy husky, od roku codziennie przychodzi w miejsce, gdzie po raz ostatni widział swojego pana. Mężczyzna wyjechał do pracy do Norwegii, ale jego wierny przyjaciel nie może pogodzić się ze stratą, mimo że ma nowych opiekunów.
Max codziennie rano wyrusza na poszukiwanie swojego pana. Staje na skrzyżowaniu w Szczecinie, na którym po raz ostatni widział swego opiekuna i czeka. Mieszkańcy przyznają, że stał się już częścią krajobrazu. Niektórzy mówią na niego "dzielnicowy".
Właściciel psa ponad rok temu wyjechał do pracy do Norwegii. Ale Max nie mógł pogodzić się z tą stratą. - Tylko jego się słuchał, nikogo innego. I teraz tęskni - mówią mieszkańcy szczecińskiego osiedla. - Cały czas tu jest, nigdzie więcej nie chodzi - dodają. Przechodnie są poruszeni uczuciami psa. - Na środku ulicy siedział, wpatrzony w jeden punkt. Tak jakby pan w tamtą stronę odjechał - opowiadają.
"Eurosierota, skrajny przypadek"
Los czworonoga poruszył też inspektorów Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. Zaalarmowani przez mieszkańców sprawdzili, czemu Max przesiaduje na szczecińskim skrzyżowaniu. Jak się okazało, właściciel przed wyjazdem znalazł husky'emu nowy dom, ale pies bardzo tęsknił. Przy każdej okazji uciekał i nie chciał wracać do domu. Nowi opiekunowie musieli go przyprowadzać niemal siłą.
- To tak zwana psia eurosierota - uważa Paulina Sochańska z TOZ w Szczecinie. - To skrajny przypadek. Ale trzeba pamiętać, że zwierzęta, zwłaszcza psy odczuwają emocje tak jak ludzie - przywiązanie, radość miłość - dodaje lekarz weterynarii Jolanta Łapińska.
Właściciele Maxa nie chcieli rozmawiać z dziennikarzami. Ale wiadomo już, że dla dobra psa oddadzą go w inne ręce, tak by mógł się wybiegać, mieć więcej wolności.
Pies niezwykły - czy znajdzie dom?
Szanse są ogromne, bo choć Max ma już 7 lat, to jego historia wzrusza niemal wszystkich, którzy o niej słyszeli. Fachowcy przyznają, że to pies niezwykły, a jego zachowanie nie jest typowe dla tej rasy, bo husky zwykle nie przywiązują się aż tak do człowieka. Ale wydaje się, że Max ciągle wierzy w powrót pana. Zdaniem Wandy Dejnarowicz, właścicielki warszawskiego schroniska "Na Paluchu", powrót mężczyzny byłby najlepszym rozwiązaniem, bo pies, który tak mocno pokochał jednego człowieka, nie przywiąże się ponownie do kogoś innego. - Może obejrzy ten materiał i zastanowi się. I może pies wróci do niego - dodaje.
Zachowanie Maxa przypomina historię kundelka Dżoka, który po śmierci swojego opiekuna, przez rok czekał na jednym z krakowskich rond, na którym jego pan uległ wypadkowi. W Krakowie odsłonięto mu nawet pomnik.