Bramka Campbella w meczu z Urugwajem ucieszyła nie tylko całą Kostarykę. Po trafieniu niespełna 22-letniego zawodnika z pewnością uśmiechnął się także Arsene Wenger. Koszmar urugwajskich napastników to w końcu zawodnik. Arsenalu Londyn.
Od 2011 roku życie tego młodego chłopaka to ciągłe podróże. W ciągu trzech lat zwiedził już cztery kraje i kilka europejskich klubów. 36 miesięcy temu Campbell podpisał kontrakt z Arsenalem. Transfer wśród kibiców Kanonierów nie odbił się szerokim echem. Do klubu przychodził przecież 18-latek, którego poprzednim klubem była kostarykańska Saprissa. Z resztą już po trzech tygodniach nowy nabytek Londyńczyków mógł się pakować. Campbell został wypożyczony do francuskiego Lorient.
Życie na walizkach
Lique 1 była dopiero pierwszym przystankiem z trzech jakie miały czekać go w kolejnych latach. Ligi francuskiej nie zwojował, rozegrał 27 spotkań, w których zdobył cztery bramki.
Po sezonie wrócił do Londynu, gdzie czekał już na niego bilet do Sewilli. Kolejnym klubem był Betis jednak i tam nie zagrzał długo miejsca, pełnię swoich umiejętności pokazał dopiero w Olympiakosie Pireus.
Zawstydził Moyesa
Gorąca Grecja okazała się idealnym miejscem dla młodego Kostarykańczyka. Olympiakos z Campbellem w składzie bez trudu wywalczył mistrzostwo kraju, napastnik w samej tylko lidze zdobył osiem bramek i zaliczył 12 asyst.
Zespół z Pireusu błyszczał także w europejskich pucharach. W 1/8 finału był o krok od wyeliminowania Manchesteru United. Na własnym boisku Olympiakos wygrał 2:0, a drugą bramkę strzelił właśnie Campbell. To porażka mocno zachwiała pozycję Davida Moysa na Old Trafford. Posadę szkoleniowcowi Czerwone Diabły uratowały jednak w rewanżu. W Manchesterze, United wygrali 3:0 i awansowali do ćwierćfinału.
Przekonać Wengera
Popisy w Olympiakosie nie uszły uwadze Arsena Wengera. Trener Arsenalu już w marcu zapowiedział, że Campbell po powrocie z Grecji zostanie w Londynie na dłużej. Bramka w meczu z Urugwajem z pewnością tylko utwierdzi Francuza w słuszności tej decyzji, a to przecież dopiero początek mundialu.
Autor: drop / Źródło: sport.tvn24.pl