System wideoweryfikacji, który po raz pierwszy w historii pojawił się na mistrzostwach świata, spełnia swoją rolę. Tak przynajmniej wynika z wyliczeń FIFA, która poinformowała, że odsetek poprawnych decyzji sędziowskich wzrósł.
- W centrum procesu decyzyjnego jest sędzia. VAR nie decyduje. Ten system po prostu zaleca obejrzenie sytuacji spornej jeszcze raz, ale ostateczną decyzję podejmuje arbiter. Taka jest różnica między interpretacją, a subiektywnymi oraz faktycznymi decyzjami. Przy wszystkich interpretacjach chcemy, aby to sędzia był w centrum tego procesu - tłumaczył Roberto Rosetti, odpowiedzialny w FIFA za system VAR na rosyjskim turnieju. On wspólnie z Pierluigim Colliną, przewodniczącym Komitetu Sędziowskiego FIFA, oraz szefem arbitrów Massimo Busaccą spotkali się w piątek z dziennikarzami. Podczas konferencji prasowej w Moskwie przytoczyli kilka mundialowych statystyk.
335 incydentów
W 48 meczach grupowych sędziowie pokazali 162 żółte kartki (3,4 na mecz) oraz trzy czerwone (tyko jedna została pokazana bezpośrednio). Rzeczywisty czas gry wyniósł 56 minut i 45 sekund na mecz. Najistotniejsze były jednak te dotyczące VAR-u. System wideoweryfikacji, użyty po raz pierwszy na mistrzostwach świata, stosowany jest w czterech przypadkach: w sytuacji związanej z golem, przy rzucie karnym, bezpośredniej czerwonej kartce i przy pomyleniu zawodników przez sędziego. W Rosji podyktowane zostały 24 rzuty karne, w tym siedem po interwencji VAR-u. Łącznie system wideoweryfikacji analizował 335 incydentów (6,9 na spotkanie). 17 z nich oglądali na monitorach sędziowie, z czego 14 razy zmienili decyzję, w trzech sytuacjach potwierdzili swój wcześniejszy wybór.
Wynik prawie idealny
Collina zademonstrował kilka sytuacji, w których arbitrzy poprawili swoje decyzje. To m.in. anulowanie rzutu karnego dla Senegalu w meczu z Kolumbią (0:1), uznanie po wideoweryfikacji bramki dla Korei Południowej w spotkaniu z Niemcami (2:0), czy podyktowanie rzutu karnego dla Islandii (nie został wykorzystany) w przegranym 0:2 meczu z Nigerią. Co to zatem oznacza? Bez użycia VAR-u było 95 procent poprawnych decyzji. Z VAR-em już 99,3 procent. Wynik prawie perfekcyjny. - Podczas turnieju nie jest możliwe, żeby wszystko było idealnie. Niektóre elementy muszą zostać dopracowane w trakcie, w oparciu o to, co dzieje się w pierwszych meczach. Odsetek poprawnych decyzji wzrósł do 99,3 procent dzięki interwencji systemu wideoweryfikacji. Mówiłem już, że VAR nie oznacza doskonałości, ale jak widać jesteśmy bardzo blisko - podkreślił Collina. I dodał: - Chciałbym podziękować piłkarzom i trenerom za ich zachowanie. Średnia 3,4 żółtych kartek na mecz jest zgodna w porównaniu z innymi wielkimi turniejami. Liczba czerwonych kartek jest za to zdecydowanie niższa. To pokazuje, że piłkarze szanują się na boisku. Uprzedzaliśmy sędziów, żeby zwracali uwagę na wizerunek gry i bezpieczeństwo graczy. Wszyscy zrozumieli te instrukcje. Koniec fazy grupowej oznacza również pożegnanie się z kilkunastoma sędziami. - Na tym etapie nie zdecydowaliśmy jeszcze, kto zostanie, a kto wróci do domu. Dokonamy teraz oceny. Ogólnie jesteśmy zadowoleni z ich pracy - oznajmił Busacca.
Marciniak na tapecie
Wśród arbitrów prowadzących na boisku mecze mistrzostw świata jest Szymon Marciniak. 37-letni sędzia z Płocka prowadził w fazie grupowej dwa mecze jako główny - Argentyny z Islandią (1:1) w Moskwie i Niemiec ze Szwecją (2:1) w Soczi. W obu nie zabrakło kontrowersji. Po pierwszym spotkaniu Marciniak był jednak oceniony ogólnie pozytywnie przez pracujących na miejscu dziennikarzy. FIFA też nie miała zastrzeżeń. Po drugim meczu opinie mediów były już mniej pochlebne – niektóre ze zdziwieniem przyjęły fakt, że Polak nie podyktował rzutu karnego dla drużyny Trzech Koron i nie skorzystał wówczas z systemu VAR. Zresztą podczas piątkowej konferencji prasowej w Moskwie jeden z dziennikarzy przywołał m.in. właśnie tę sytuację.
Autor: kz/TG/kwoj / Źródło: sport.tvn24.pl, fifa.com, PAP