Takie mecze to czysta przyjemność. W hitowym starciu Argentyny z Chorwacją w grupie D aż kipiało od emocji. Mecz był długo wyrównany, jednak druga połowa to popis Chorwatów, którzy wygrali 3:0 i są w 1/8 finału. A wicemistrzowie świata pod ścianą.
Hitowe starcie w grupie D zapowiadano jako pojedynek gwiazdy Barcelony Leo Messiego i Realu Madryt - Luki Modricia. Tego pierwszego uczyniono głównym winnym remisu 1:1 z debiutującą w mundialu Islandią na początek rywalizacji w grupie D, po tym jak nie wykorzystał rzutu karnego.
O odkupienie win nie było liderowi Albicelestes, który w niedzielę skończy 31 lat, łatwo, bowiem Chorwacja na otwarcie pokonała Nigerię 2:0 i pozostawiła po sobie dobre wrażenie.
Na niekorzyść bałkańskiej drużyny działała jedynie historia - w meczach z drużynami z Ameryki Południowej na mistrzostwach świata Chorwaci doznali czterech porażek w czterech meczach, po jednej na każdym turnieju.
Cios za cios
Drużyna Zlatko Dalicia za wszelką cenę nie chciała dopuścić do kolejnej. Pierwsza połowa to był majstersztyk - wprawdzie bez goli, ale nie bez emocji. Na akcję jednych odpowiadali drudzy. Szans było sporo. Najlepsze dla Chorwatów mieli Ivan Perisić, Mario Mandżukić i Ante Rebić. Co stawało na przeszkodzie? Raz Willy Caballero, który obronił strzał tego pierwszego w pięknym stylu, w pozostałych przypadkach - rozregulowane celowniki.
A Argentyńczycy? Warte odnotowania były: strzał Maximiliano Mezy i ofiarna interwencja obrońcy Dejana Lovrena, "centrostrzał" Marcosa Acunii, po którym piłka przeturlała się po górnej części poprzeczki i - a może przede wszystkim - szansa Enzo Pereza, który mając pustą bramkę przed sobą, trafił obok. To wszystko zwiastowało kapitalne emocje po przerwie. I gole.
Bramkarz w roli głównej
Pierwszego kibice w Niżnym Nowogrodzie doczekali się w 53. minucie. Ale jakiego! Z pewnością długo będzie on się śnił Caballero, który popełnił fatalny błąd. Ale po kolei. Najpierw Ivan Mercado wycofał piłkę do bramkarza, który chciał ją wybić, ale zrobił to tak niefortunnie, że wylądowała u Rebicia, stojącego trzy metry od niego. Chorwat uderzył pięknym wolejem pod poprzeczkę. Gol kuriozum.
Na odpowiedź Albicelestes trzeba było czekać do 63. minuty. Strzał Mezy z problemami obronił Danijel Subasić, z dobitką pospieszył Messi, ale został w ostatniej chwili zablokowany przez Ivana Rakiticia.
Na trybunach zawrzało. Argentyńscy fani, wśród których żywiołowo reagował Diego Maradona, chcieli więcej. Trener Jorge Sampaoli desygnował (w końcu) do gry Paulo Dybalę, który szybko po wejściu zagroził chorwackiej bramce. Ale to wszystko na co było stać tego dnia ekipę z Ameryki Południowej.
Skrzydła podciął im ostatecznie Luka Modrić. Kapitan Vatrenich oddał piekielnie mocny, a jednocześnie techniczny strzał z 25 metrów, piłka wpadła tuż przy słupku - Caballero tym razem był bez szans.
Po tym trafieniu Argentyńczykom puściły nerwy. W 84. minucie Nicolas Otamendi powinien otrzymać czerwoną kartkę, po tym jak kopnął Rakiticia. Skończyło się na żółtej. Chorwacki pomocnik sam chciał wymierzyć sprawiedliwość z rzutu wolnego. Piłka po jego strzale zatrzymała się na poprzeczce.
To co nie udało mu się wtedy, udało w doliczonym czasie, gdy wykończył szybką kontrę. 3:0! Argentyna na łopatkach, a jeśli w czwartek Islandia pokona Nigerię, będzie w beznadziejnym położeniu.
Autor: lukl / Źródło: sport.tvn24.pl