- Po raz pierwszy musiałem śledzić pierwszą połowę spotkania naszej reprezentacji przez radio - żali się Brazylijczyk Pele. "Król futbolu", podobnie jak wielu jego rodaków, większą część spotkania z Meksykiem spędził w korku.
Zatory na drogach to zmora największych brazylijskich miast. Szczególnie dramatyczna sytuacja jest pod tym względem podczas mundialu w Sao Paulo, nad którym cały czas wisi groźba strajku pracowników transportu publicznego.
Tysiące Brazylijczyków, którzy chcieli obejrzeć wtorkowy mecz ruszyło na stadion lub do swoich mieszkań prosto z pracy. Na ulicach drugiego pod względem wielkości brazylijskiego miasta powstały z tego powodu gigantyczne korki.
Jednym z pechowców okazał się Pele. Ikona "Canarinhos" na stadion dotarła ostatecznie dopiero w drugiej części meczu. - Po raz pierwszy musiałem śledzić pierwszą połowę spotkania naszej reprezentacji przez radio, w samochodzie - mówił Brazylijczyk. Żadnej bramki nie przegapił, żadnej nie obejrzał. Gospodarze sensacyjnie zremisowali z Meksykiem 0:0.
Blisko rekordu
W Sao Pualo łącznie zablokowanych było 302 kilometry dróg i autostrad. I tak do rekordu sporo zabrakło. Kilka tygodni przed startem mundialu korki sięgnęły 340 km.
W ubiegłym tygodniu z powodu utrudnień na drogach Sauo Paulo nie doszło do sparingowej potyczki Belgii z USA. Mecz odwołano na wniosek trenera "Czerwonych Diabłów" Marca Wilmotsa. - Nie będziemy ryzykowali. Ostatnią rzeczą jakiej nam trzeba to siedzenie w autokarze przez pięć godzin" - powiedział Wilmots.
Autor: TG / Źródło: sport.tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Wikipedia | Ricardo Stuckert/PT Agência Brasil [1]