Czwartek, 10 listopada Komendant Powiatowej Straży Pożarnej w Szydłowcu zatrudnił w jednostce brata, szwagra i kuzyna. Według strażaków nowi pracownicy mieli ich poniżać i oceniać w niewybrednych słowach. Sam komendant nie zaprzecza, że zatrudnił rodzinę, ale tłumaczy, że nie było kim obsadzić stanowisk.
Komendant Powiatowej Straży Pożarnej w Szydłowcu zatrudnił w jednostce brata, szwagra i kuzyna. Według strażaków nowi pracownicy mieli ich poniżać i oceniać w niewybrednych słowach. Sam komendant nie zaprzecza, że zatrudnił rodzinę, ale tłumaczy, że nie było kim obsadzić stanowisk.
Według strażaków z Komendy w Szydłowcu, kłopoty zaczęły się dwa lata temu, gdy zmienił się komendant. Zatrudnił do pracy członków swojej rodziny i w opinii podwładnych stworzył sobie "prywatny folwark". - Mianował na zastępcę dowódcy jednostki swojego rodzonego brata, na dowódcę jednostki swojego kuzyna, a funkcję dowódcy zmiany pełni szwagier pana komendanta - mówią anonimowo strażacy. Dodatkowo, miało dość do zastraszania ludzi, ubliżania im i chamskich odzywek, a także wulgarnych gestów.
"Muszę wyjść, nie mam czasu"
Komendant, st. kpt Dariusz Pytlak, na początku nie chciał rozmawiać z dziennikarzami "Prosto z Polski". - Przygotowuję materiał, muszę wyjść, mam telefon - usiłował się tłumaczyć. - Nie jestem przygotowany, muszę się przebrać - mówił.
W końcu przyznał, że w komendzie pracuje jego rodzina. - Sytuacja ta w pewien sposób nie jest wygodna, tym bardziej dla strażaków. Ja staram się przy podejmowaniu pewnych decyzji rozmawiać z ludźmi. I jeśli nie ma osób, które na te stanowiska chcą przyjść, muszę wybierać mniejsze zło - mówi Pytlak. Dodaje, że o poniżających komentarzach nigdy nie słyszał. Nie chciał jednak zapoznać z treścią notatki służbowej na ten temat.
Strażacy skarżą się nawet, że ich szafki są sprawdzane i że są zmuszani do wykonywania prac, które nie leżą w ich kompetencjach - naprawiania samochodów czy remontowania budynku.
Prawo dopuszcza zatrudnianie rodziny
Prawo nie stoi jednak po stronie strażaków. Ustawa o państwowej straży pożarnej dopuszcza możliwość zatrudniania rodziny, choć sugeruje, że w takich przypadkach krewni powinni zostać przeniesieni. W tym przypadku nie jest obligatoryjne, bo między mężczyznami nie zachodzi bezpośrednia podległość służbowa.
Większym problemem są jednak chamskie uwagi, które miały być kierowane wobec strażaków. Na rewelacje z szydłowieckiej komendy zareagowała komenda wojewódzka. - Jeżeli takie sytuacje miały miejsce, jeśli to się potwierdzi, to jest niedopuszczalne i osoby, które tak się (do strażaków) zwracały, poniosą konsekwencje - deklaruje Komendant Wojewódzki nadbryg. Gustaw Mikołajczyk po wysłuchaniu nagrania "Prosto z Polski".
Strażacy z Szydłowca nie mogą się już doczekać. - Kochamy tę pracę, ale sytuacja zrobiła się nie do wytrzymania - mówią.
Sam komendant przed kamerą TVN24 obiecał, że będzie próbował "to przeorganizować".