Japończycy zakpili z mistrzostw, Polacy im na to pozwolili. Kuriozalne spotkanie z udziałem piłkarzy Adama Nawałki zobaczył cały świat. Zagraniczni dziennikarze i eksperci krytykują obie reprezentacje, ale bardziej dostaje się Azjatom. Końcówkę meczu nazwano "farsą". - Miałem sentyment do Japonii w tym turnieju, ale teraz mam nadzieję, że w następnej rundzie zostanie zdemolowana - przyznał selekcjoner Irlandii Północnej Michael O'Neill.
Wielu obserwatorów porównało spotkanie w Wołgogradzie do tzw. "hańby w Gijon", czyli meczu RFN z Austrią w 1982 roku na mundialu w Hiszpanii. Wówczas wygrana RFN 1:0 lub 2:0 premiowałaby awansem obie drużyny kosztem Algierii. Zespół z Afryki potrzebował remisu lub wygranej Austrii. RFN objęła prowadzenie w dziesiątej minucie i na tym mecz się w zasadzie skończył.
Polacy wygrali 1:0. Rywale wiedzieli, że w rozgrywanym jednocześnie meczu Kolumbia prowadziła z Senegalem 1:0, a takie wyniki dawały Niebieskim Samurajom drugie miejsce w grupie. Mieli identyczną liczbę punktów i bramek z afrykańskim zespołem, ale awansowali na podstawie kryterium fair play, uwzględniającego liczbę żółtych i czerwonych kartek.
"Pakt o nieagresji"
"Co za ironia - Japonia jest wyżej w tabeli dzięki regule fair play, mimo że rozegrała najmniej sportowe dziesięć minut na tym mundialu. Gratulacje, FIFA, gratulacje" - napisał relacjonujący ten mecz na żywo dziennikarz "The Guardian". Internetowy serwis peruwiańskiego dziennika "La Republica" skomentował tę kwestię słowem "paradoks". "To było bardzo podejrzane, oba zespoły podpisały chyba pakt o nieagresji" - dodano. Podobną nomenklaturę zastosował niemiecki "Zeit-Online", nazywając te wydarzenia "pokoju w Wołgogradzie", a o Japonii napisał: "Spacerem dotarła do 1/8 finału". W podobnym tonie analizowały ten incydent inne zagraniczne media. "Mecz stał się farsą. Japończycy bronili przewagi w liczbie punktów fair play poprzez zaprzestanie gry, aby nie otrzymać żółtej lub czerwonej kartki, która mogłaby zagrozić zajęciu drugiego miejsca" - pisali dziennikarze agencji Reutera.
"Okopali się w obronie"
Internetowy serwis BBC porównał te wydarzenia do "hańby z Gijon", ale większość krytyki skupiła się na Japonii. "Choć miała na ławce ofensywnych graczy jak Keisuke Honda czy Shinji Kagawa, na boisko wprowadzono pomocnika Makoto Hasebe w miejsce napastnika Yoshinoriego Muto. Japonia okopała się w obronie, podając piłkę na swojej połowie i nie przekraczając środkowej linii o więcej niż kilka metrów. Na stadionie buczenie i gwizdy - tak jak 36 lat temu w Gijon. To po tamtym meczu zdecydowano, że mecze ostatniej kolejki fazy grupowej będą rozgrywane jednocześnie" - przypomniano.
"Niesmak w ustach"
Selekcjoner Akira Nishino przyznał, że decyzja była czysto pragmatyczna. - Nie jestem z tego zadowolony, ale awansowaliśmy. W tym momencie nie widziałem na to innego sposobu - powiedział. Inni komentatorzy nie pozostawili jednak na Niebieskich Samurajach suchej nitki. Selekcjoner Irlandii Północnej Michael O'Neill wyraził nadzieję, że Japonia zostanie "zdemolowana" w meczu z Belgią w 1/8 finału. "Przypominają się mecze z 1982 czy 1986 roku. To dla mnie niepojęte, jak można aż tak uzależnić losy awansu od tego, co dzieje się w innym meczu. Miałem sentyment do Japonii w tym turnieju, ale teraz mam nadzieję, że w następnej rundzie zostanie "zdemolowana" - powiedział szkoleniowiec. Rozczarowany był także niegdysiejszy kapitan Anglii Terry Butcher, który skrytykował też Biało-Czerwonych. "To pozostawia niesmak w ustach. Okropny sposób, żeby pożegnać się z mundialem. To hańba. Do tej pory to były wspaniałe mistrzostwa, ale Polska i Japonia pozostawiły na nim skazę" - ocenił.
Zmian nie będzie
Międzynarodowa Federacja Piłki Nożnej (FIFA) zapowiedziała, że tym razem nie planuje żadnych zmian w przepisach. - To pierwszy mundial, na którym zastosowano kryterium fair play. Chcemy uniknąć losowania. Wierzymy, że drużyny muszą być klasyfikowane na podstawie tego, jakie osiągają wyniki. Na podsumowania przyjdzie czas po mundialu, ale na razie nie widzimy potrzeby zmieniania reguł - powiedział dyrektor wykonawczy turnieju z ramienia FIFA Colin Smith. Działacz dodał, że zna komentarze po meczu Polski z Japonią. - Ale to są pojedyncze incydenty, pojawiają się tylko wtedy, kiedy sprawdzą się mało prawdopodobne scenariusze. Kibice, którzy płacą za bilet i przychodzą na stadion, oczekują walki i myślę, że (na mundialu Rosji - red) ich oczekiwania zostały spełnione - zaznaczył Smith.
Autor: TG\kwoj / Źródło: PAP, sport.tvn24.pl