Piątek, 28 października Za unijne pieniądze w Olszance, w gminie Nowinka (podlaskie) powstało przedszkole - jest wyposażone w meble i zabawki, ale stoi puste. To dlatego, że radni gminy nie potrafią sie porozumieć w tej sprawie, bo kłócą się o odwołanie przewodniczącego Rady. Rodzice tracą cierpliwość.
- Ja to bym była za tym, żeby ich (radnych - red.) wysłać do przedszkola, żeby zaczęli normalnie myśleć - mówi jedna z mam, Beata Sokołowska. Jeśli wkrótce przedszkole nie zostanie otwarte, pieniądze trzeba będzie zwrócić UE.
"Chyba dać po pysku"
Przedszkole jest pierwszą taką placówką w historii gminy Nowinka. Choć ośmioro radnych spotkało się na nadzwyczajnej sesji, by zatwierdzić uchwałę ws. uruchomienia przedszkola, to nie podjęli żadnej decyzji. Pokłócili się natomiast o odwołanie przewodniczącego Rady i zerwali sesję.
Rodzice czują się bezradni. Chcą by ich dzieci mogły wreszcie chodzić do przedszkola. - Chyba dać po pysku - jedyne, co można w tej sytuacji zrobić - mówi Beata Sokołowska, mama Szymona. Brzmi groźnie, ale rodzicom, patrząc na poczynania radnych, cierpliwość się kończy.
Czyja wina?
Radni zrzucają odpowiedzialność na przewodniczącego, złą sytuację w gminie, a nawet na rodziców. - Przedszkole jest zrobione, ale teraz wszystko od pana przewodniczącego zależy, kiedy powoła kolejną sesję - twierdzi w rozmowie z reporterem "Prosto z Polski" radna Grażyna Maliszewska.
Radna Luiza Bukłacha tłumaczy, że decyzja na temat otwarcia przedszkola nie została podjęta przez złą sytuację w gminie. - To, że wyszliśmy z sali, to był krzyk na tę sytuację, która dzieje się w gminie - mówi. Radna Beata Urbanowicz twierdzi natomiast, że decyzji nie udało się podjąć przez mieszkańców, którzy w czasie trwania sesji stali pod drzwiami sali obrad. Według niej uniemożliwili oni zatwierdzenie uchwały "swoim zachowaniem i obrażaniem radnych".