Szanse na medal, a nawet medale, były wielkie. Niestety, Stefan Hula i Kamil Stoch nie utrzymali pierwszej i drugiej lokaty.
Orły Horngachera muszą się podnieść. Przed nimi jeszcze dwa konkursy - na dużej skoczni za tydzień, dwa dni później - drużynowy.
Mistrzem Wellinger, drugi Forfang, trzeci - Johansson. Czwarty Stoch, piąty Hula. To był anormalny konkurs, loteria. Więcej szczęścia tym razem mieli inni. Szkoda, z nieba do piekła.
Sport jest brutalny.
Niestety. Piąty. Wellinger mistrzem olimpijskim! Coś niesamowitego.
Hula 105,5 m. Czekamy na podliczenie punktów.
Wellinger świętuje. Odwraca się. Teraz Stefan!
105,5 m. Nie zostanie tutaj mistrzem olimpijskim. Jest czwarty.
Kamil Stoch. Niestety, za krótko.
Teraz gra o złoto. Kamil później Stefan!
109,5 i drugie miejsce.
Norweg Forfang. Zielone światło i leci...
Rodak Wellingera Richard Freitag. Ten pan z medalem ze skoczni normalnej nie wyjedzie. 102,5 m.
Andreas Wellinger też 113,5 m! Chyba dziś padnie tu rekord. Niemiec na prowadzeniu. "Ja, ja, ja!" - cieszy się Andreas.
Był Geiger, teraz Eisenbichler. Bez rewelacji. Zostało sześciu, czterech i Polacy.
Zaczęły się dalekie skoki. Teraz 108 metrów Japończyk Kobayashi. Przed nim Tande i Johansson.
Szwajcar jest drugi. Została ostatnia dziesiątka. Robert Johansson 113,5 m! Rekord skoczni sprzed roku wyrównany! Te rude, długi włosy chyba pomogły.
W końcu. Poleciał. W takich warunkach, gdy tak długo czekał, skoczył 104,5 m. Znów cieszy się jak dziecko.
Belka rozgrzana. Ammann chyba już czwarty albo piąty raz na niej usiadł. Komedia.
W Korei tymczasem mamy już 11 lutego. To rocznica złota Wojciecha Fortuny. On też w Sapporo oddał skok na odległość 111 metrów. Czy to może się nie udać?
Marzną nie tylko zawodnicy.
Najpierw jednak belka w dół, bo wiatr kpi ze skoczków w najlepsze.
Jedno jest pewne, Stoch i Hula nie skoczą już 10 lutego lokalnego czasu.
Jeszcze Simon Amman i wtedy pozostanie czołowa dziesiątka.
Tande, który powinien bić się tutaj o medal, ładnie i daleko. 111,5 metrów. Norweg prowadzi. Zrehabilitował się za pierwszy skok, ale do podium może mu zabraknąć.
Zostało 13 skoczków i wszystko będzie jasne.
Kasai krócej niż w pierwszej serii. Nie doleciał do 100 metrów. Jest szósty. Temu panu i tak należą się wielkie brawa. 45 lat i ósme igrzyska.
Gwoli ścisłości, w Pjongczangu mamy teraz godzinę 23:41. Skakał ktoś tak późno?
Chyba nie mielibyśmy nic przeciwko, żeby organizatorzy zakończyli konkurs z uwzględnieniem tylko serii numer 1?
Do trzech razy sztuka. W końcu chorągiewka Horngachera opuszczona. 102 metry, trzy dalej niż w pierwszej serii. Jest czwarty.
Kot usiadł i po minucie znów kazano mu wrócić na schody.
Maciek długo czekał na zielone światło. Nie ma zgody na skok, opuszcza belkę. Jest polarowy koc.
Pora na Kota, Macieja Kota.
Schlierenzauer naczekał się na pozwolenie od trenera. W końcu wiatr odpuścił, a Gregor poleciał 99,5 m. Nic nadzwyczajnego.
Jeszcze parę zdań o Huli. Stefan ma 31 lat, a do tej pory nigdy nie stał na podium Pucharu Świata. W pierwszej dziesiątce był raptem osiem razy! Dałby ktoś wiarę?
Peter Prevc! 113 m. Tylko pół metra krócej od rekordu skoczni!
Małysz wypowiedział się też o Kubackim. W skrócie: Dawid zrobił wszystko, co mógł w takich warunkach. Dostał bocznego podmuchu.
Taka ciekawostka.
Jeśli konkurs zakończy się wygraną Stefana Huli (32 lata rocznikowo) lub Kamila Stocha (31), to będziemy mieli najstarszego indywidualnego mistrza olimpijskiego w historii. Obecnie jest nim Jens Weissflog (30 lat w 1994) #PyeongChang2018 #skijumping #skijumpingfamily #igrzyska18
— Skijumping.pl (@Skijumpingpl) 10 lutego 2018
Lecimy z serią finałową. Ciągle trudno w to uwierzyć. Dwa pierwsze miejsca dla Polaków. Oczywiście, medali jeszcze im nie wieszajmy.
- Stefanek skoczył "bombę" - chwali Hulę dyrektor Małysz. Nic dodać, nic ująć.
Za chwilę druga seria. Trzydziestu skoczków i wszystko będzie jasne.
Stefan ma 5,9 pkt przewagi nad Kamilem i Forfangiem, bo oni uzbierali tyle samo punktów.
Co za emocje! Loteria sprzyjała Biało-Czerwonym, dwóch Polaków na czele po I serii! https://t.co/PWsh1M7dNB #PyeongChang2018 #skijumpingfamily #skijumping pic.twitter.com/iV6FI9Fqtb
— Skijumping.pl (@Skijumpingpl) 10 lutego 2018
Dzieją się niesamowite rzeczy w Pjongczangu. Podium może być biało-czerwone. Teraz trzeba wytrzymać presję. Mamy trzech Polaków w "30". Maciej Kot jest na 20. miejscu.
Leci Kamil! Krócej od Stefana. 106,5 m. Hula pierwszy, Stoch - drugi. Mamy dwóch Polaków na czele po pierwszej serii.
Richard Freitag wylądował na 106. metrze. Polak będzie liderem po pierwszej serii, tylko który? Bo teraz Kamil Stoch.
Andreas Wellinger wygrał kwalifikacje, ale teraz 104,5 m. Jest trzeci.
Daniel-Andre Tande tylko 103,5 m. Jest dziesiąty. Świetnie się to układa. Wszyscy skaczą pod wygraną naszego Stefka.
Johann Andre Forfang. Norweg przeskoczył Krafta.
Zaczynają skakać najlepsi. Stefan Kraft - 103,5 m i jest wiceliderem. Ale Austriak ma aż dziewięć punktów straty do naszego skoczka.
Wielki moment Huli, ale dramat Dawida Kubackiego. Tylko 88 metrów. Co się stało? On wzrusza ramionami. Wie, że do finałowej serii się nie załapie.
Hula mistrzem? To jak najbardziej możliwe. Kto w ogóle myślał przed konkursem, że on może być dziś na podium?
Stefan ma 11,5 pkt przewagi nad drugim Geigerem. Niesamowity.
Odleciał! 111 metrów! Pierwszy, pierwszy, pierwszy. Czyli można zmarznąć i skoczyć daleko.
Stefan Hula! Dawaj, chłopie!
Niemiec Karl Geiger - 103,5 m. Oto nowy lider.
Koc zdjęty, Prevc siedzi. Można skakać. Krótko - 98,5 m. Może powinien mieć dodane punkty za marznięcie?
Najlepsi skoczkowie świata muszą czekać na skok. Marzną na górze, przy niskich temperaturach i silnym wietrze. To z pewnością nie są sprawiedliwe warunki... #PyeongChang2018 #skijumping #skijumpingfamily
— Skijumping.pl (@Skijumpingpl) 10 lutego 2018
Prevc na belce, ale znów musiał ją opuścić. Wiatr nie chce przycichnąć. Chorągiewki wzdłuż skoczni szaleją. W końcu Słoweńcowi ktoś podał... koc.
I znów przerwa. Tego nie da się oglądać. A co mają powiedzieć marznący zawodnicy, którzy czekają na swoją kolej?
Chciał skakać Peter Prevc, ale znów odezwał się wiatr. Słoweniec zmuszony do opuszczenia belki.
Tymczasem Simon Ammann. Specjalista od skoków na igrzyskach, czterokrotny mistrz olimpijskich. 105 metrów i drugie miejsce. "Harry Potter" cieszy się jak dziecko.
Teraz Maciek. Wysoka parabola lotu, ale momentalnie opadł. Tylko 99 m. I znów ta jego kręcąca z rozczarowania głowa.
Najpierw Słoweniec Tilen Bartol. Jego skok (106 m) dał mu drugie miejsce.
Za chwilę pierwszy z Orłów Maciej Kot.
Zdjęcia Kasaiego nie mamy, ale jest za to jego młodszego kolegi.
Weteran skoczni ładnie. 104,5 m. Zwyciężyć to pewnie dziś nie zwycięży, ale na pewno ma miejsce w serii finałowej.
Teraz Noriaki Kasai. To jego dziewiąte igrzyska...
Japończycy na widowni szaleją, bo Ryoyu Kobayashi poleciał na odległość 108 metrów. Nowy lider.
Jak tak dalej pójdzie, to pierwsza seria zakończy się za jakąś godzinę.
Małe przypomnienie, jak leciał Japończyk Ito.
Kilka minut przerwy i znów skaczą. Gregor Deschwanden przed barierą 100 metrów.
Legenda. Gregor Schlierenzauer. 53 wygrane w Pucharze Świata na koncie. Austriakowi się nie poszczęściło. 102,5 m.
Loterii ciąg dalszy. Niejaki Kevin Bickner z USA skoczył 109 m, czyli osiągnął rozmiar skoczni. Nowy lider. Kto by się tego spodziewał? Musi naprawdę nosić ten wiatr. Denis Korniłow, który w tym sezonie nie rozpieszcza formą, właśnie huknął 107,5 m.
Japończyk tylko chwilę cieszył się z prowadzenia. Z fotela lidera zrzucił go Kanadyjczyk Mackenzie Boyd-Clowes (103,5).
Zmiana lidera. Daiki Ito pokazał, co znaczy rutyna. 103 m.
Co chwila skoczkowie są wstrzymywani. Karty rozdaje dziś wiatr. Jeśli tak dalej pójdzie i warunki się nie poprawią, to równie dobrze mistrza możemy wylosować.
16 skoków na 27 minut. W tym tempie konkurs skończy się po północy. #skijumpingfamily #Pjongczang2018
— Antoni Cichy (@antonicichy) 10 lutego 2018
Władimir Zografski trzy razy podchodził do próby, w końcu wiatr pozwolił. Bułgar uzyskał 101,5 m. Mamy nowego lidera. Władimir jest pierwszym, który przekroczył barierę 100 metrów.
W Pjongczangu dochodzi godzina 22, zawodnicy skaczą przy sztucznym świetle. Wygląda to mniej więcej tak:
Tymczasem w konkursie przerwa. Wiatr znów daje o sobie znać.
Liczymy, że Stefan powtórzy to, co zrobił w serii próbnej. Dwóch Polaków na podium? Nie mamy nic przeciwko.
Prowadzenie w konkursie nieoczekiwanie objął Francuz Jonathan Learoyd. Chłopak nie ma jeszcze 18 lat, skoczył 98,5 m i wyprzedził takich weteranów skoczni, jak Ahonen czy Colloredo.
Na belce Amerykanin Casey Larson. Na chwilę musiał z niej zejść, bo nad skocznią rozszalał się wiatr. Przerwała trwała krótko, Larson skoczył, ale tak sobie - 97 m.
Na trybunach Orłów dopinguje minister.
Naprzód Biało - Czerwoni! #PyeongChang2018 pic.twitter.com/4neq95c9Iy
— Witold Bańka (@WitoldBanka) 10 lutego 2018
Seria próbna serią próbną. Przechodzimy do konkursu. Skoczył Janne Ahonen. Legenda. Fin nie popisał się. 90,5 m nie da mu medalu. Więcej - pewnie nie zakwalifikuje się do drugiej serii.
Nie poszło Maćkowi Kotowi, którego sklasyfikowano w trzeciej "20".
Wyśmienicie w poprzedzającej konkurs serii próbnej spisali się Stefan Hula, Kamil Stoch i Dawid Kubacki. Hula był drugi, a koledzy zaraz za nim. Zapowiadają się wielkie emocje.
Pełne wyniki serii próbnej: https://t.co/o6E2iWG1vf Początek konkursu o 13:35! #PyeongChang2018 #skijumping #skijumpingfamily pic.twitter.com/F4xrwzvnDA
— Skijumping.pl (@Skijumpingpl) 10 lutego 2018
Skoczkowie zaczęli walkę o medale. W konkursie 50 zawodników, w tym czterech naszych.
W biathlonowym sprincie na 7,5 km najszybsza była Niemka Laura Dahlmeier. Jako jedyna z czołówki nie spudłowała na strzelnicy. Polki niestety daleko. Najlepsza - Krystyna Guzik - uplasowała się pod koniec trzeciej dziesiątki.
Pokazaliśmy, jak wygląda olimpijskie złoto. A tak medale prezentują się na szyjach najlepszych biegaczek na 15 km w biegu łączonym.
Na starcie biathlonistki. Dziś sprint na 7,5 km. W stawce cztery Polki: Krystyna Guzik, Magdalena Gwizdoń, Monika Hojnisz, Weronika Nowakowska
A tak wygląda olimpijski złoty medal. Jako pierwsza i dotychczas jedyna w Pjongczangu zapewniła go sobie Charlotte Kalla.
RT this for good luck! #PyeongChang2018 pic.twitter.com/eiZ21KUFk9
— Olympics (@Olympics) 2 lutego 2018
Drugiemu z Polaków, Maćkowi Kurowskiemu, poszło zdecydowanie lepiej. Po pierwszym ślizgu (w sumie liczą się cztery) jest osiemnasty. Kolega daleko, daleko za nim.
W lodowej rynnie rywalizują saneczkarze. Są Polacy. Niestety, Mateusz Sochowicz jak na razie ma najgorszy czas. Ślizg zapowiadał się nieźle, ale na jednym z łuków stracił kontrolę nad swoimi sankami. Momentalnie stracił na prędkości. Na mecie zameldował się wyraźnie rozczarowany.
Nie wszystkim podobają się wczesne godziny rozgrywania niektórych dyscyplin, zwłaszcza łyżwiarstwa figurowego.
MKOl się broni: Najważniejszą kwestią jest to, aby zawodnicy mogli rywalizować w optymalnej dyspozycji. Inne czynniki, które zostały wzięte pod uwagę, to także program transmisji telewizyjnych na całym świecie. Został ułożony tak, aby w krajach, gdzie łyżwiarstwo figurowe jest bardzo popularne, fani mogli oglądać relację bez konieczności rezygnacji ze snu. Biuro prasowe MKOl zapewniło, że przed ułożeniem programu czasowego igrzysk, przeprowadzone zostały konsultacje ze stacjami relacjonującymi przebieg wydarzeń.
Reporter TVN24 przed skocznią. Tutaj za nieco ponad trzy godziny rozpocznie się wyścig o kolejne medale olimpijskie.
Niestety, Karolina Riemen-Żerebecka igrzyska obejrzy w telewizji. WIĘCEJ TUTAJ.
Dekoracja "misiowa", poprzedzająca właściwą. W środku oczywiście mistrzyni
To oczywiście pierwsza koronacja w Pjongczangu
A więc jeszcze raz. Medalistki biegu łączonego: złoty - Charlotte Kalla (Szwecja) srebrny – Marit Bjoergen (Norwegia) brązowy – Krista Parmakoski (Finlandia)
Justyna Kowalczyk na 17. miejscu
Sylwia Jaśkowiec na 30. miejscu, Ewelina Marcisz - 31.
A Kalla skacze ze szczęścia! Zasłużyła. Ograła Bjoergen, odpaliła turbodoładowanie na ostatnim podbiegu i wygrała.
Kowalczyk straciła do mistrzyni minutę i 45 sekund. Gdzie reszta Polek? Daleko.
Tak, to ona. Siedemnaste miejsce. Niezłe.
Mamy chyba Justynę. Gdzieś tam widać czerwony kombinezon.
Co za radość Szwedki. Wyczerpana, ale uśmiechnięta od ucha do ucha. Cieszą się też szwedzcy kibice.
Trzeci Finka Parmakoski.
Tak! Kalla z trzecim złotem olimpijskim! Druga Bjoergen. Gdzie Justyna?
Niecałe dwa kilometry do mety. Kalla leci po złoto.
A tymczasem zaatakowała Kalla. To ona pokonała najszybciej podbieg. Zmiana na prowadzeniu!
Justyna szesnasta. Z półminutową stratą. To - nie bójmy się tego przyznać - przepaść.
Obrazek z trasy.
Cały czas prowadzi Marit. Ona jest niesamowita, niby 37 lat, a forma jak była, tak jest.
A tak było rano w wiosce olimpijskiej. Para prezydencka zadowolona.
7,5 km. Połowa rywalizacji, panie wjeżdżają do boksów. Zmieniają narty i ruszają dalej. Na czele trzy Norweżki. Justyna trzynasta. Dziewięć sekund straty.
Gdzie pozostałe Polki? Na razie nie widać. Chyba gdzieś w czwartej dziesiątce.
Sześć kilometrów. Pierwsza Bjoergen, druga Kalla. Justyna na 10. miejscu, miała wyraźne problemy z podbiegiem.
No to małe przypomnienie: Norweżka ma sześć złotych medali olimpijskich.
Justyna Kowalczyk jest w pierwszej, tej najsilniejszej grupie. Jest też - a jakże - Marit Bjoergen.
Norweżki mają mocne wsparcie.
A tymczasem na snowboardowym torze...
Zawodniczki mają za sobą nieco ponad dwa kilometry. Prowadzi Charlotte Kalla, Kowalczyk jest ósma, z paroma sekundami straty.
Ruszyły. W stawce Justyna Kowalczyk, Sylwia Jaśkowiec, Ewelina Marcisz i Martyna Galewicz.
Dla przypomnienia: to bieg łączony. Najpierw 7,5 km technika klasyczną. Później zmiana nart i techniki - na dowolną, czyli tzw. łyżwową,. Jak pamiętamy, nielubianą przez Kowalczyk.
Kijki i narty w rękach, narciarki wchodzą na start. Na twarzy pełna koncentracja. Jest Justyna. Ciekawe, w jakiej formie.
Śniadanie z polskimi olimpijczykami zjadła para prezydencka.
W formie są też hakerzy. - Służby techniczne zimowych igrzysk olimpijskich w Pjongczangu odnotowały próbę ataku na serwery organizatorów - poinformowała południowokoreańska agencja prasowa Yonhap, powołując się na komitet organizacyjny. Cyberatak miał miejsce podczas ceremonii otwarcia i spowodował usterkę systemu w głównym centrum prasowym. W odpowiedzi organizatorzy zablokowali serwery, co spowodowało, że zawieszone zostało na kilka godzin działanie strony internetowej igrzysk. Nie było między innymi możliwości wydrukowania biletów. Doniesienia agencyjne nie precyzują, jaki był cel cyberataku i kto był jego autorem.
Jako pierwsze staną na starcie narciarki. O godz. 8.15 rozpocznie się bieg łączony (7,5 km techniką klasyczną + 7,5 km techniką dowolną), w którym będą się ścigać Justyna Kowalczyk, Sylwia Jaśkowiec, Ewelina Marcisz i Martyna Galewicz.
Nasi skoczkowie są w formie. Niespodzianką będzie brak medalu. W kwalifikacjach Stoch był drugi, Kubacki - trzeci, Hula - dziewiąty, a Kot - jedenasty. Początek konkursu na skoczni normalnej o godz. 13.35 czasu polskiego.
W sobotę rozdane zostaną pierwsze medale. W programie igrzysk jest pięć finałów, w tym pierwszy indywidualny konkurs skoków z udziałem Kamila Stocha, Macieja Kota, Stefana Huli i Dawida Kubackiego. Startują też m.in. Justyna Kowalczyk i biathlonistki.
Dzień dobry! Zaczynamy relację z olimpijskich aren. W Polsce powoli wstaje dzień, za oknami w końcu zaczyna coś widać. Tymczasem w Pjongczangu godzina 15.
Autor: twis, kz / Źródło: sport.tvn24.pl