Sekretarz generalny podkreślił, że wypowiada się jako były zawodnik i były członek władz zarządu Polskiego Związku Szermierczego, a nie działacz PKOl.
- Największy dramat polskiej szermierki, i jestem gotów to wszędzie powtórzyć - to alkoholizm. Zaczynając od samej góry, a kończąc na trenerach i niestety niektórych zawodnikach. Objawia się on na każdym kroku i nie udało się tego wyplenić przez wiele lat. Tylko radykalne cięcia mogą coś zmienić. Musi być jednak wola całego środowiska szermierczego - podkreślił zawodnik.
Szwankuje wszystko
- Wiem, że panuje ogólne niezadowolenie, szczególnie zawodników. Nie oszukujmy się - moje wyjście z zarządu oraz próba zwołania zjazdu, który miał wyłonić nowe władze i poszukać innej drogi działania, wynikała z nieprofesjonalnego zarządzania związkiem przez prezesa. Brak jest podstawowych komórek organizacyjnych sztabu szkoleniowego, działu marketingu. Kiedy ja byłem zawodnikiem, czy działaczem, decyzje podejmował jednoosobowo prezes Adam Lisewski. Myślę, że to się nie zmieniło - kontynuował srebrny medalista z Atlanty.
Trener szermierek Tadeusz Pagiński o postawie Sylwii Gruchały
Uprzywilejowani ulubieńcy prezesa
- Wszystko jest oparte na grupie "ulubieńców" prezesa, którzy działają zgodnie z jego wolą. Już dwa lata temu środowisko szermiercze, przede wszystkim działacze i trenerzy, nie opowiedzieli się za zamianami. Wygrywają małe interesy prezes może dać więcej sprzętu, czy prawo organizacji turnieju. To takie polskie typowe piekiełko, bagienko, w którym przestałem uczestniczyć - mówił Krzesiński.
CZYTAJ WIĘCEJ O KONFLIKCIE ZAWODNICZEK Z TRENEREM
PKOl nic nie wiedział
Najsmutniejsze jest to, że przez bałagan tracimy masę wspaniałych ludzi. Wielu byłych zawodników, którzy mogli pracować jako trenerzy, czy działacze wolontariusze, odchodzą od szermierki. Nie chcą się babrać w bagienku. Adam Krzesiński, sekretarz generalny PKOl
Zapytany, czy PKOl otrzymywał informacje o złej organizacji przygotowań szermierzy Krzesiński wyjaśnił, że nie. Podkreślił jednocześnie, że mimo niedobrych doświadczeń z przeszłości, musiał uwierzyć trenerom. Dodał, że nie było możliwości dokładniejszej analizy we wszystkich związkach, a nie chciał narażać się na zarzut faworyzowania szermierki. - Kontakty z szermierką opierały się na rozmowach z trenerami, którzy na każdym spotkaniu chwalili związek, mówiąc, że zapewnił im wspaniałe warunki. Trudno było w to nie
Zmiany są konieczne
Zdaniem Krzesińskiego patrząc na wyniki widać, że postęp nastąpił w dyscyplinach, w których w ostatnim czasie zmieniono metody zarządzania - w badmintonie, łucznictwie, piłce ręcznej, piłce siatkowej. "Trzeba w polskim sporcie dać szansę ludziom, którzy mają inne spojrzenie na organizację pracy związków - profesjonalnym menedżerom - powiedział.
Związek dla działaczy, a nie dla zawodników
Wypowiedziami samej Gruchały o rezygnacji bym się nie przejmował. Florecistka jest rozżalona porażką w spotkaniu, które należało wygrać. Za miesiąc inaczej spojrzy na sytuację. Jest zbyt ambitna i za dużo serca włożyła w ten sport. Nie wierzę, że zrezygnuje z dalszej kariery. Adam Krzesiński
Z kolei wypowiedź prezesa Lisewskiego, który nonszalancko sugeruje Gruchale zakończenie kariery, jest dla niego typowa. - Jeszcze jako zawodnik niejednokrotnie słyszałem, że to nie związek jest dla szermierzy, ale oni dla związku. Mówiono wtedy: jak nie wy, to będą następni, a my będziemy zawsze. I okazało się to prawdą bo prezes prawie od 30 lat jest u steru - mówił sekretarz generalny PKOl.
Wybitna Gruchała musi mieć warunki do trenowania
Krzesiński ocenił, że w Polsce musimy stworzyć warunki, by sportowcy tak wybitni jak Gruchała, mogli się idealnie przygotowywać. - Trzeba więc słuchać czego im brakuje. Nie da się dziś uprawiać wyczynowego sportu bez wsparcia technologicznego, naukowego - dodał Krzesiński.
Nieśmiertelny trener
Trzymanie jednego szkoleniowca przez 20 lat na stanowisku trenera kadry sprawia, że całe środowisko floretu oparte jest na jego sposobie myślenia. Przez to brakuje konkurencji i alternatywy w szkoleniu. Mimo, że fechmistrz Pagiński jest znakomitym trenerem, floret kobiet jest na granicy dramatu.
Nie zmieni sięnic
Sposób mówienia o sprawie jaki wybrali zawodnicy czyli przekazanie postulatów poprzez media, nie przyniesie zapewne rezultatu. Prezes Lisewski przeczekał niejedną burzę. Psy szczekają, karawana jedzie dalej - zakończył Krzesiński.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: PAP