Jeszcze w połowie ostatniego, trzynastego wyścigu w żeglarskiej klasie RS:X Piotr Myszka zajmował miejsce dające mu brązowy medal. Polak, który jest aktualnym mistrzem świata, na ostatnich halsach popłynął jednak wolniej od walczących z nim o trzecie miejsce rywali. Złoto już wcześniej zapewnił sobie mistrz olimpijski z Londynu Holender Dorian van Rijsselberghe.
Wyścig medalowy, podobnie jak wszystkie niedzielne regaty żeglarskie, rozpoczął się z dużym opóźnieniem. Z powodu słabego wiatru panowie startujący w klasie RS:X zamiast o 18.05 zaczęli 1,5 godziny później.
Myszka przed kluczowym startem zajmował w klasyfikacji generalnej trzecie miejsce. Szans na wskoczenie wyżej już nie miał, bo przewaga Hvan Rijsselberghe i Brytyjczyka Nicka Dempseya była zbyt duża (mieli odpowiednio 23 i 44 punkty przy 70 Polaka) i nawet podwójne premiowanie wyścigu medalowego nic już nie mogło zmienić.. Obaj mieli już zapewnione, podobnie jak na igrzyskach w Londynie, złoto i srebro.
Francuz nie mógł go wyprzedzić
Nasz windsurfer musiał raczej patrzeć za siebie, bo tuż za nim, z ledwie dwoma "oczkami" straty, znajdował się Francuz Pierre Le Coq, a osiem tracił Grek Byron Kokkalanis. By wyprzedzić Myszkę, pierwszy z nich musiał po prostu zająć w wyścigu medalowym wyższe miejsce, a drugi uplasować się cztery lokaty wyżej od Polaka.
Urodzony w Mrągowie żeglarz zaczął bardzo dobrze. Na pierwszym znaku był piąty, podczas gdy walczący z nim o brąz zawodnicy plasowali się na miejscach ósmym i dziewiątym. Kurs z wiatrem w wykonaniu Polaka był już zdecydowanie gorszy, bo spadł na siódme miejsce, podczas gdy Kokkalanis był piąty. Myszka wciąż jednak zachowywał medalową pozycję, bo Le Coq płynął równo z nim.
W windsurfingu sytuacja zmienia się jak w kalejdoskopie i tak było niestety tym razem. Francuz na ostatnim znaku kursowym był już przed naszym zawodnikiem i dopłynął jako siódmy. Tuż za nim był Kokkalanis, a na dziewiątej pozycji linię mety przekroczył Polak, który w klasyfikacji końcowej spadł przez to na czwarte miejsce.
Wszystkich po raz kolejny znokautował van Rijsselberghe, który do mety dopłynął pół minuty przed Hiszpanem Ivanem Pastorem Lafuente. W sumie Holender wygrał aż osiem z trzynastu wyścigów.
Gdyby nie ten piątek...
Myszka jeszcze przed piątkowymi startami mógł liczyć nawet na coś więcej niż brązowy medal, ale zawalił wszystkie trzy rozgrywane wtedy wyścigi. Zajął w nich trzynaste, szesnaste i szesnaste miejsce i choć to trzecie mu się nie liczyło (każdemu zawodnikowi odejmuje się najsłabszy z dwunastu startów), to jego przewaga nad rywalami stopniała do minimum. W niedzielę nie udało jej się już utrzymać.
Tym razem reprezentanci Polski w windsurfingu spisali się więc zdecydowanie gorzej niż cztery lata temu. Wówczas zdobyliśmy dwa brązowe medale, które zdobyli Przemysław Miarczyński i Zofia Noceti-Klepacka. W Rio Małgorzata Białecka uplasowała się na czternastej pozycji.
Autor: iwan / Źródło: sport.tvn24.pl