- Rządząca koalicja nie wykorzystała szansy, jaką dawała ta kampania. Nie wskazała żadnego wątku, który mógłby być jej osią, o którym można by dyskutować. A szybko można było się zorientować, że po zwycięstwie 15 października, w kontekście wyborów lokalnych, stracił na znaczeniu spór PiS kontra anty-PiS. Linie podziałów w samorządach biegną zupełnie inaczej - mówi tvn24.pl prof. Rafał Matyja, politolog z Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie, autor książek "Miejski grunt. 250 lat polskiej gry z nowoczesnością" oraz ukazującej się w kwietniu "Kraków - miasto zero".
Piotr Kozanecki: Kampania przed wyborami samorządowymi dobiega końca. Jakie wrażenia?
Prof. Rafał Matyja: Że rządząca koalicja nie wykorzystała szansy, żeby zbudować ofertę dla regionów, żeby coś było osią tej kampanii.
Co by to mogło być?
Choćby transport, przykład pierwszy z brzegu. PiS obiecywał w tej dziedzinie dużo, wyszło niewiele. A przecież mamy już wiedzę, że transport regionalny jest czymś absolutnie fantastycznym. Że to rozwiązanie wielu problemów - na rynku pracy, w obszarze zdrowia, edukacji, inkluzywności - których nie rozwiążą pendolino i CPK. Rząd spokojnie mógł tu coś położyć na stole. Ale nastąpiła demobilizacja.
Na jakie informacje będzie pan najbardziej czekał w wieczór wyborczy?
Na komunikaty o frekwencji w podziale na miasto i wieś. Bo do wyborów samorządowych prowincja zwykle szła chętniej. To się wyrównało trochę w 2018 r., bo była bardzo silna mobilizacja antypisowska. Ta mobilizacja osiągnęła swoją kulminację w wyborach parlamentarnych jesienią zeszłego roku, a przebieg kampanii wyborczej wskazuje na to, że po raptem kilku miesiącach podział na PiS i anty-PiS przestał mieć takie wielkie znaczenie. Linie podziału są inne.
Czytaj dalej po zalogowaniu
Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam