Szczepan Twardoch wraca z nową powieścią i znanym sobie literackim rozmachem. W "Pokorze" przez ponad 500 stron śledzimy losy Alojza, syna górnika z Górnego Śląska, który zostaje wyrwany ze swojej prostej, proletariackiej rodziny. Lokalny ksiądz zauważa, że chłopiec ma smykałkę do nauki i postanawia zadbać o jego edukację. Nie będzie to jednak historia o szczęśliwym wyrywaniu się z biedy - w końcu pisze ją Twardoch, a jako autor bestsellerowych powieści "Król" i "Królestwo" nie jest specjalnie znany z radosnych opowieści.
Szkoła, która dla Alojza ma być szansą na lepsze życie, jest miejscem, w którym chłopak spotyka się z prześladowaniami, odrzuceniem i pogardą. Jej ukończenie, choć miało zagwarantować mu awans społeczny, nie przynosi szczęścia i ukojenia. Może ma lepsze ubrania, może wyrwał się ze skrajnej biedy, ale nigdzie nie jest u siebie. Ani w nowym świecie bogatszych i lepiej wykształconych, ani w rodzinnym domu, do którego coraz rzadziej wraca. Jest też nieszczęśliwie zakochany w krnąbrnej Agnes. A do tego wybucha wojna i "stary świat się kończy". Czy w nim Alojz odnajdzie się lepiej? Czytelnicy będą musieli przekonać się o tym sami.
My ze Sczepanem Twardochem spotkamy się dzień przed premierą "Pokory". Rozmawiamy w niemal pustym z powodu pandemii gmachu Biblioteki Uniwersytetu Warszawskiego. Chcieliśmy dowiedzieć się, czym dla pisarza jest "Pokora".
Justyna Suchecka: czy bycie pokornym to zaleta czy wada?
Szczepan Twardoch: To chyba nie jest aż tak proste, żeby dało się na to odpowiedzieć jednym zdaniem. Oczywiście w tradycyjnej, chrześcijańskiej nauce moralnej przyjęło się postrzegać pokorę jako jednoznaczną zaletę, ale ja osobiście znajduję w życiu wiele pól, na których pokora niekoniecznie się sprawdza.