|

Nie chodzi, nie mówi, sam nie je. Od roku się nie uśmiechnął. Próbował zatrzymać pijanego kierowcę

Kubą w ośrodku rehabilitacyjnym opiekują się rodzice
Kubą w ośrodku rehabilitacyjnym opiekują się rodzice
Źródło: Mateusz Szmelter, tvnwarszawa.pl

Zjadł kolację wigilijną, rozpakował prezenty, odwiózł starszego brata do teściów. Później pojechał do dziewczyny. Na stacji benzynowej próbował powstrzymać przed dalszą jazdą pijanego kierowcę. Ten przejechał mu po głowie.

Artykuł dostępny w subskrypcji

Iwona Znojek chciała, żeby syn chociaż trochę poczuł, że są święta. Na komodzie postawiła małą sztuczną choinkę, którą sama przystroiła. W drodze do Kuby są już jego ojciec i brat. Do podwarszawskiego Otwocka jadą ze Szczecina.

- W tym roku święta spędzimy tutaj, w centrum rehabilitacji. 600 kilometrów od domu - mówi matka 23-letniego Kuby.

Rozglądam się po pokoju, w którym teraz mieszkają. Za oknem las, drzewa oprószone śniegiem. Iwona Znojek: - Tutaj jest pięknie o każdej porze roku. Wiem, bo spędziliśmy tu już wiosnę, lato, jesień, a teraz spędzimy zimę.

Jej syn jest pacjentem otwockiego ośrodka, bo rok temu w Wigilię próbował zatrzymać pijanego kierowcę. Dziś nie chodzi, nie mówi, sam nie je. I, jak powiedział podczas rozprawy jego ojciec, ciągle ma tę samą mimikę twarzy. Od blisko roku się nie uśmiechnął.

Nieśmiało podnosi kciuk do góry, gdy matka pyta go, czy to w porządku, że tu jestem.

To ona opowie mi o tym, co wydarzyło się w Wigilię 2020 roku. Reszty dowiem się z protokołów sprawy toczącej się przed sądem.

Nie zdążył

- Znów ta sztuczna choinka - skomentował jeszcze przed wigilijną kolacją. - To już ostatni raz. Za rok kupimy żywą - odpowiedziała Iwona.

Kuba, wówczas 22-letni, mieszkał z rodzicami w Szczecinie. Skończył technikum samochodowe, pracował, pasjonował się motoryzacją. Jeszcze przed wypadkiem zrobił badania, by zostać zawodowym kierowcą. Zapisał się do szkoły policealnej, naukę miał zacząć od stycznia. Nie zdążył.

Kuba Znojek
Kuba Znojek
Źródło: Archiwum prywatne

Iwona Znojek: - Nigdy nam, ani bliskim, nie odmówił, kiedy prosiliśmy go o pomoc.

Nie odmówił też w ubiegłoroczną Wigilię. Starszy brat poprosił o podwózkę do teściów. Kuba zawiózł go i jego żonę. Późnym wieczorem miał przywieźć ich z powrotem.

Gdy zadzwonili, już nie odebrał telefonu.

"Dzwoń na policję"

Po wigilijnej kolacji i odwiezieniu brata Kuba pojechał do swojej ówczesnej dziewczyny. - Potem mieli jeszcze odebrać z paczkomatu przesyłkę, którą zamówiła Wiktoria.

- Przed nami jechało czarne audi, nie miało włączonych świateł, jechało slalomem. Już wtedy wiedzieliśmy, że coś jest nie tak. Kuba powiedział, że to może być pijany kierowca - relacjonowała Wiktoria podczas przesłuchania przed sądem.

Kierowca audi zjechał na stację benzynową. Kuba za nim. - Dzwoń na policję - powiedział do Wiktorii.

Audi zaparkowało przed wejściem na stację. Kuba stanął obok, Wiktoria uchyliła okno. - Nie włączył pan świateł - rzuciła.

- Nie pamiętam, co odpowiedział, ale było widać, że jest pijany. Bełkotał - zeznała potem przed sądem.

Kuba przestawił swoje auto tak, by tamten nie mógł odjechać. Wysiadł i powtórzył do Wiktorii: - Dzwoń na policję.

Sam podszedł do audi, otworzył drzwi. Silnik wciąż pracował. Wtedy kierowca nagle ruszył do tyłu. Kuba próbował odskoczyć, ale nie udało się. Otwarte drzwi cofającego auta zgarnęły go, wciągając pod podwozie.

- Podejrzany ruszył samochodem, ciągnąc pokrzywdzonego po jezdni - relacjonowała krótko po aresztowaniu kierowcy audi Alicja Macugowska-Kyszka, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Szczecinie.

Zdjęcie zrobione tuż po zdarzeniu na stacji benzynowej
Zdjęcie zrobione tuż po zdarzeniu na stacji benzynowej
Źródło: Marcin Kędziora

"Nie miał jak się uwolnić"

Wiktoria przed sądem: - Auto jechało za szybko. Kuba nie miał jak się uwolnić, nie miał jak odskoczyć. Zdążyłam wyjść, usłyszałam huk i zobaczyłam, jak leży twarzą do ziemi. Podbiegłam, przewróciłam go na bok. Nagle zbiegli się ludzie.

Świadek: - Usłyszałem, jak ktoś bardzo mocno ruszył, przyspieszył. Bardzo szybko, bardzo gwałtownie. Między ciężarówkami zauważyłem, że auto cofa, uderza w zaparkowanego busa i wpada w miejsce parkingowe, to, przy którym można odkurzyć samochód. W tym momencie usłyszałem krzyk, pisk rożnych ludzi.

Kierowca zatrzymał się dopiero na dwóch zaparkowanych na stacji samochodach. Oba poważnie uszkodził. Nie zdołał już odjechać. Niedługo potem podejrzenia się potwierdziły: był pod wpływem alkoholu. Alkomat pokazał 1,5 promila.

Na miejscu szybko pojawiły się służby. Kuba, w ciężkim stanie, trafił do szpitala. Wiktoria pojechała do jego rodziców. Nikt nie otworzył jej drzwi.

Iwona Znojek: - Już wtedy spaliśmy. Nie słyszeliśmy pukania Wiktorii.

Płaczącą dziewczynę wypatrzył sąsiad Znojków, który późnym wieczorem wyszedł z psami na spacer. Powiedział o wszystkim swojej żonie, a ta telefonem obudziła matkę Kuby.

Iwona Znojek wspomina: - Powiedziała: "Iwonka, twojego syna samochód przejechał". Odpowiedziałam: "Ania, ty chyba sobie żartujesz. To jest jakiś żart, nie wierzę w to, co mówisz". Wpadłam w panikę. Wyobrażałam sobie wszystko, co najgorsze.

Razem z mężem i starszym synem wsiedli do samochodu i pojechali do szpitala.

- Usłyszeliśmy, że Kuba jest przygotowany do operacji, że stan jest ciężki. Zabieg trwał trzy godziny - mówi.

Świąt u Znojków już nie było.

"Dobrze zrobił, być może uratował jakieś życie"
Źródło: Mateusz Szmelter, tvnwarszawa.pl

Leżał i patrzył w sufit

Kuba miał połamane obojczyk i żebra, przebite płuco. Auto przejechało mu po głowie. Przeszedł dwie operację, trepanację czaszki, składanie kości twarzoczaszki. W pierwszych godzinach jego stan został określony przez lekarzy jako "agonalny". Jego mózg został poważnie uszkodzony.

Ze śpiączki farmakologicznej został wybudzony po trzech tygodniach. Chodził. Przy pomocy balkonika, ale chodził. Wszyscy byli w szoku.

Iwona Znojek: - Był w dobrym kontakcie, rozumiał. Cieszyliśmy się, że jadł. Kiedy lekarze spytali go, co się stało, Kuba bardzo się zdenerwował. Kiedy rehabilitant mówił mu, "prawa ręka do góry", to podnosił prawą rękę, kiedy mówił "lewa noga", podnosił lewą nogę.

Ale później przyszła kolejna operacja. I regres. Kuba przestał chodzić, nie było z nim kontaktu. Leżał i patrzył w sufit. A jego rodzice usłyszeli, że będzie tak już zawsze.

Iwona Znojek: - Jednak okazało się coś całkiem innego.

Pod koniec kwietnia ojciec zawiózł Kubę do centrum rehabilitacyjnego w Otwocku pod Warszawą. Nie reagował wtedy na nic. Ojciec chłopaka mówił potem przed sądem, że nie jest nawet pewien, czy syn go wtedy widział. Nie reagował, kiedy ojciec prosił, aby Kuba ścisnął mu rękę.

Zaczęła się rehabilitacja. Rodzina Znojków musiała ułożyć swoje życie od nowa.

Iwona Znojek: - Jest ciężko. Wymieniamy się z mężem opieką nad Kubą. Miesiąc w Otwocku na niepłatnym urlopie jestem ja, później wracam do pracy, a urlop bierze mąż. To jest teraz nasze drugie mieszkanie.

600 kilometrów od domu.

Gesty

- Czy to oznacza, że pani nie widuje się z mężem? - pytam.

- Widujemy się kilka godzin w miesiącu, kiedy wymieniamy się opieką - odpowiada.

Ale dodaje, że warto, bo Kuba przez kilka miesięcy rehabilitacji zrobił ogromny postęp.

- Kiedy przetransportowaliśmy syna do ośrodka, był bez kontaktu. Teraz już wszystko rozumie - mówi.

Iwona Znojek prosi Kubę, aby przybił jej "żółwia", syn powoli składa dłoń w pięść.

- Porozumiewamy się gestami. Odpowiedzią jest mruganie. Kuba potrafi wskazać na łóżko palcem, co oznacza, że chce się położyć. Kiedy wskazuje telewizor, włączam mu jego ulubione programy - opisuje matka chłopaka.

- W tej chwili syn rozpoznaje nas i kolegów. Nie mówi, nie chodzi, nie łyka, jest karmiony przez PEG-a [żywienie dojelitowe - red.]. Nie siada, jest tylko w pozycji leżącej. My jesteśmy tam jako opiekunowie - mówił ojciec przed sądem.

Kuba podczas rehabilitacji
Kuba podczas rehabilitacji
Źródło: Mateusz Szmelter, tvnwarszawa.pl

Proces kierowcy

Za kierownicą audi siedział 28-letni Vadyma I.

- Mężczyźnie postawiono zarzut usiłowania zabójstwa wraz ze spowodowaniem ciężkiego i długotrwałego uszczerbku na zdrowiu - informowała na początku stycznia prokurator Alicja Macugowska-Kyszka. Tuż po wypadku został aresztowany. Jego proces rozpoczął się w połowie listopada.

Oskarżony przyznał się do prowadzenia pod wpływem alkoholu, ale nie przyznał się do usiłowania zabójstwa Kuby. Na większość pytań odpowiadał: "nie wiem" albo "nie pamiętam".

- Nie pamiętam, w jakiej odległości od samochodu znajdował się pokrzywdzony, gdy podszedł do samochodu i otworzył drzwi. Kiedy zacząłem manewr cofania, przestraszyłem się. Nie pamiętam, czy drzwi do samochodu były otworzone. Kiedy podniosłem się, zabrałem kluczyki od samochodu i wyszedłem, to zobaczyłem, że poszkodowany leży na ziemi. Nie pamiętam, czy w momencie cofania czułem jakiś opór, że ciągnę kogoś za sobą. Pokrzywdzony, jak otworzył drzwi do samochodu, coś mówił, ale nie pamiętam co. On do mnie mówił, zanim zacząłem cofać. A zacząłem cofać, bo się przestraszyłem. Ja do pokrzywdzonego nic nie mówiłem - odpowiadał na pytanie prokuratora.

Słowo "przepraszam" nie padło

Przyznał, że pojechał na stację, bo "skończyły mu się papierosy". - Nie pamiętam, ile wypiłem alkoholu, zanim pojechałem na stację. Piłem chyba whisky. Nie wiem, kiedy skończyłem pić. Pojechałem na stację po papierosy. Jadąc samochodem, czułem się niby dobrze - odpowiadał z kolei na pytania sądu.

Na pytanie, co oznacza, że czuł się "niby dobrze", odpowiedział: - Nie wiem.

Matka Kuby rozprawę wspomina tak: - Oskarżony nie wykazał skruchy. Siedział z głową spuszczoną w dół. Słowo "przepraszam" nie padło, bynajmniej ja nie słyszałam.

- A gdyby padło, wybaczyłaby mu pani? - pytam.

- Nie wybaczyłabym mu. On odsiedzi wyrok, wyjdzie zdrowy, wróci do rodziny. A mój Kuba na pewno nie wróci do pełnej sprawności - odpowiedziała.

Rehabilitacja

Kuba rozpoczyna swój każdy dzień o 7 rano. Co robi przez kolejne godziny? Iwona Znojek: - Rehabilitacja, rehabilitacja i jeszcze raz rehabilitacja.

- Nie możemy jej przerwać, bo może nastąpić regres. Musimy ją kontynuować do czasu, aż Kuba stanie na nogi. Ile to będzie jeszcze trwało? Nie wiem. Najtrudniej będzie z mówieniem, ale chcielibyśmy, żeby Kuba zacząć chociaż sam połykać i chodzić. Myślę, że do końca życia będzie musiał się rehabilitować. Na razie wstajemy o 7. Przygotowuję Kubę, trzeba go trochę umyć, przebrać, podać leki, przygotować żywienie. Później jedziemy na rehabilitację: ćwiczenia, neuropsycholog, kilka godzin dziennie. Osiem miesięcy ciężkiej pracy.

Ojciec Kuby przed sądem: - Lekarze mówią, że on będzie potrzebował rehabilitacji do końca życia. Nikt nam nie powie, w jakim stanie wyjdzie z ośrodka i kiedy.

"Nie tak powinno być"

Co roku w Wigilię i święta policjanci zatrzymują pijanych kierowców. W ubiegłym roku takich przypadków było 556. 13 z nich spowodowało wypadek, 114 kolizję. Tylko podczas trzech świątecznych dni w 2020 roku pijani kierowcy zabili cztery osoby. Nic nie wskazuje na to, żeby w tym roku miało być inaczej.

Co zrobić, kiedy zobaczymy kierowcę, który zachowuje się tak, że można podejrzewać, że prowadzi pod wpływem alkoholu?

- Zdecydowanie należy zadzwonić na 112 - odpowiada Robert Opas z Komendy Głównej Policji. - Nigdy, podejmując samodzielną interwencję, nie jesteśmy pewni, jak ona się skończy. I to bez względu na to, jak ona się zapowiada. Czasami nawet w niegroźnej sytuacji, niestety, dochodzi do bardzo poważnych skutków – ludzie, którzy podejmują interwencje, zostają poszkodowani - dodaje.

Wypadki i kolizje spowodowane przez pijanych kierowców w dniach 24-26 grudnia
Wypadki i kolizje spowodowane przez pijanych kierowców w dniach 24-26 grudnia
Źródło: tvn24.pl

Artykuł 243 § 1 Kodeksu postępowania karnego mówi, że "każdy ma prawo ująć osobę na gorącym uczynku przestępstwa lub w pościgu podjętym bezpośrednio po popełnieniu przestępstwa, jeżeli zachodzi obawa ukrycia się tej osoby lub nie można ustalić jej tożsamości".

- Złotego środka w tej sytuacji nie ma, jednak najlepiej pozostawić to służbom, które są zdecydowanie lepiej do tego przygotowane. Trzeba mieć na względzie bezpieczeństwo swoje i innych osób. Przypominam zatem, że nawet jeżeli obywatelskie zatrzymanie dojdzie do skutku, należy jak najszybciej poinformować służby, żebyśmy mogli jak najszybciej przejąć interwencję - mówi Opas.

Pytam matkę Kuby, czy jest zaskoczona, że Kuba chciał zatrzymać pijanego kierowcę.

Odpowiada, że nie.

- Uważam, że syn zachował się prawidłowo, dobrze zrobił, ale nie tak powinno to wyglądać. Być może uratował kogoś innego, bo ten kierowca mógł zabić. Mógł zabić całą rodzinę wracającą z wigilii. Syn zrobił dobrze.

Pijani kierowcy zatrzymani przez policję w dniach 24-26 grudnia
Pijani kierowcy zatrzymani przez policję w dniach 24-26 grudnia
Źródło: tvn24.pl

***

Na żywą choinkę Kuba musi jeszcze poczekać. W tym roku święta spędzi w ośrodku rehabilitacyjnym w Otwocku. Z mamą, tatą i starszym bratem. Trzy dni wreszcie wszyscy razem.

- Na początku bardzo to przeżywałam, ale już się z tym pogodziłam. Myślę, że kolejne święta spędzimy już w domu - mówi Iwona Znojek. - Tak będzie. Następne święta już spędzamy wszyscy w domu. Usiądziemy normalnie do wigilijnego stołu, zjemy potrawy, które lubimy - powtarza.

Czytaj także: