Na jej facebookowym profilu co jakiś czas pojawiały się nowe wpisy. Ale rodzina i znajomi zastanawiali się: "Dlaczego nie dzwoni? Dlaczego nie widzieliśmy jej od wielu miesięcy?". Prokuratura jest przekonana, że nie żyje, została zamordowana przez syna. Ciała Gretchen P. wciąż nie udało się jednak odnaleźć.
Jej zdjęcie nadal figuruje w bazie osób zaginionych Fundacji Itaka. Niebieskie oczy, 167 centymetrów wzrostu. Ostatnie miejsce pobytu: Warszawa. W dniu zaginięcia miała 68 lat, w tym roku obchodziłaby 71. urodziny. Zamilkła w marcu 2020 roku. Formalnie wciąż jest osobą zaginioną. Ale prokuratura i służby (w tym amerykańskie FBI) nie mają wątpliwości: Gretchen P. nie żyje.
Podejrzewają, że to właśnie jej ciało, albo przynajmniej jego część, mogło znajdować się w paczce, którą z rzeki na terenie Nowego Dworu Mazowieckiego wyłowił wędkarz. Mężczyzna wystraszył się jednak i wrzucił pakunek z powrotem do wody. Zawiadomił służby. We wskazanym przez niego miejscu przeprowadzono poszukiwania. W działaniach wzięli udział agenci Federalnego Biura Śledczego (FBI), bo ofiarą zbrodni jest obywatelka Stanów Zjednoczonych.
Prokuratura po raz pierwszy oficjalnie przyznaje, że prowadzi śledztwo w tej sprawie i przekazuje nam jego szczegóły. Zarzut w sprawie usłyszał syn Amerykanki. Jest podejrzany o brutalne zabójstwo matki, poćwiartowanie jej ciała i wrzucenie go do rzeki.
Śledztwo przeciwko Karlowi P.
Brzeg Wisły, tuż pod mostem w Nowym Dworze Mazowieckim, poruszenie. Kilkudziesięciu policjantów, strażacy i, to nie jest typowa sytuacja, agenci FBI. Jest wrzesień 2022 roku. Służby badają to miejsce kolejny raz. Na rzece łodzie, z których co jakiś czas do wody wchodzą płetwonurkowie warszawskiej straży pożarnej i amerykańskich służb.
Czytaj dalej po zalogowaniu
Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam