Premium

Głośnik na plecach, "walec" na szyi, dudniąca reklamówka. Już są nerwy, a powstają kolejne bloki 

W Łebie wycięto półtora hektara nadmorskiego lasu. Działka leśna, za zgodą Lasów Państwowych, została zamieniona na teren inwestycyjny. Nieopodal planuje się budowę hotelu - pięciu siedmiopiętrowych budynków. Dwa kilometry dalej powstaje osiedle kilkunastu apartamentowców dla turystów. "Tak wygląda rozwój miasta" - mówią zwolennicy zmian. "Wkrótce nie będzie tu miejscowych, będą sami turyści" - twierdzą mieszkańcy. Czy nieubłagane prawa rynku zmienią nieodwracalnie nadmorski, kameralny niegdyś, kurort?

  • - Nie mamy nic do powiedzenia - mówi mieszkaniec Łeby, niegdyś rybak, dziś marynarz na statku "pirackim". - Wkrótce nas nie będzie, zostaną sami turyści. Dziewięćdziesiąt procent turystycznych biznesów opanowali przyjezdni - zaznacza.
  • Aktywiści biją na alarm: Łeba jest niszczona, wciąż są wycinane lasy, zamiast nich wzdłuż plaży będą powstawać nowe wielopiętrowe hotele. Właścicielami działek są firmy z Warszawy, Poznania, Gdańska.
  • Były burmistrz: - W innych miastach powstają nie trzy hotele, a trzydzieści. My nie zniszczymy Łeby.
  • Nowa burmistrz: - W stronę Hurghady na pewno nie chciałabym pójść, wolałabym, żeby został utrzymany klimat Łeby, taki jaki jest dzisiaj.
  • Czy Łebie grozi scenariusz, który znamy z Wenecji lub Barcelony, gdzie mieszkańcy mają dość turystów i głośno protestują przeciwko ich obecności w ich mieście?

14 kwietnia 2024 roku, bardzo wietrzny dzień. Wprost urywa głowy. Na deptaku w centrum Łeby już od 13 gromadzą się ludzie. Przynieśli pieńki, do których zamocowali tyczki z ogłoszeniami w formie nekrologów: "Pogrążeni w smutku Łebianie żegnają drzewa wycięte z obszaru…". Tu widnieją adresy, nazwy miejsc, gdzie w ostatnich latach doszło do wycinek. Drzewa były ścinane zwykle pod inwestycje związane z rozwojem turystyki w mieście.

Czytaj dalej po zalogowaniu

premium

Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam