Znalazł na swoim podwórku granat nasadkowy z czasów II wojny światowej. Zamiast wezwać saperów, sam go wykopał, a następnie podrzucił w wiaderku z piaskiem przed komendę straży pożarnej w Pile i zadzwonił na numer alarmowy.
Mężczyzna "niespodziankę" podrzucił w czwartek po południu. Kiedy odjechał spod komendy, zadzwonił na numer alarmowy i poinformował, że przed budynkiem przy ul. Lelewela zostawił granat w wiadrze.
Otrzymawszy zgłoszenie, służby natychmiast zabezpieczyły teren wokół niewybuchu. Wezwano wojskowy patrol rozminowania.
Kiedy saperzy wykonywali swoją pracę, policjanci odwiedzili sprawcę całego zamieszania. Okazało się, że mężczyzna niewybuch znalazł w trakcie prac ogrodowych. Po zabezpieczeniu granatu przed budynkiem straży pożarnej, saperzy sprawdzili także posesję, na której został wykopany
Dotkliwe konsekwencje?
Mimo, że nikomu nic się nie stało, mężczyzna być może będzie musiał odpowiedzieć za swoją nieodpowiedzialność.
- Przewożąc niebezpieczny przedmiot i pozostawiając go przed budynkiem, spowodował zagrożenie nie tylko dla siebie, ale przede wszystkim dla innych osób. Skrajne nieodpowiedzialne zachowanie mogło zakończyć się tragicznie. Teraz sprawą zajmą się policjanci, którzy pod nadzorem prokuratury sprawdzą, czy nie doszło do popełnienia przestępstwa stworzenia zagrożenia dla życia lub zdrowia wielu osób - informuje Anna Starzyńska z pilskiej policji.
Jeśli potwierdzi się, że mężczyzna naraził siebie i innych na niebezpieczeństwo, wówczas będzie grozić mu kata do 5 lat więzienia.
Do zdarzenia doszło przed budynkiem straży pożarnej przy ul. Lelewela w Pile:
Autor: ib/gp / Źródło: TVN24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: KPP Piła