Poznańscy radni zignorowali w 1994 roku informacje o molestowaniu seksualnym w chórze "Polskie Słowiki". We wtorek ujawniony został protokół z sesji sprzed prawie 20 lat, na której padają oskarżenia pod adresem ówczesnego dyrygenta chóru Wojciecha Kroloppa.
W 1994 roku poznańscy radni dyskutowali na temat odznaczeń dla osób ważnych dla Poznania. Wśród nagrodzonych miał się znaleźć Jerzy Kurczewski, założyciela i były dyrygent chóru "Polskie Słowiki". Jego kandydaturze sprzeciwiła się m.in Urszula Wachowska, jedna z radnych. Z ujawnionego we wtorek protokołu wynika, że powodem sprzeciwu były sygnały o pedofilii w chórze, którego dyrygentem był już wówczas Wojciech Krolopp.
Oskarżenia, odpowiedź i milczenie
"Poinformowała radnych, iż na początku kadencji zgłosiła się do niej matka chłopca będącego w Chórze prof. Kurczewskiego z prośbą o interwencję w sprawie zmuszania go do praktyk seksualnych. Uważała, że Chór ten deprawuje. Z tego powodu nie może głosować za przyznaniem tego odznaczenia" - czytamy w odtajnionym dokumencie.
Zaraz po Wachowskiej głos zabrał radny Tadeusz Kieliszewski. Według dokumentu powiedział: " Ludzie ze środowiska artystycznego charakteryzują się nadmierną ambicją - konkurują ze sobą. Uważa, że nie można oceniać czyjegoś "morale". Osoby, które przebywają wśród księży wiedzą, że nawet oni nie są nieskazitelni. (...) Cztery lata temu kierownikiem Chóru była inna osoba. Zaprotestował przeciwko temu jakoby w Chórze miały miejsce tego rodzaju praktyki. W Chórze tym śpiewał jego syn i nic nie wskazywało na to, aby musiał się o niego niepokoić, przeciwnie, dzięki Chórowi został porządnym człowiekiem. Jego zdaniem radni w swych wypowiedziach posunęli się zbyt daleko. Jest katolikiem i z niesmakiem odebrał te insynuacje".
Na tym dyskusja w sprawie pedofilii w chórze się zakończyła. Radni nie dopytywali Wachowskiej o szczegóły informacji przez nią przekazanych. Dalej rozmawiali o odznaczeniach.
Z protokołu wynika także, że to radny Janusz Pazder, przewodniczący Komisji Kultury i Nauki - z uwagi na nieobecność przewodniczącego Komisji Organizacyjno–Prawnej - oznajmił, iż komisja ta wnioskuje o wyłączenie jawności obrad w tym punkcie. Wniosek ten pojawił się już na początku obrad, zanim radna Wachowska podzieliła się informacjami w sprawie wykorzystywania chórzystów.
Za utajnieniem obrad było 27 radnych, przeciw 6; 12 radnych wstrzymało się od głosu.
Zignorowali sygnał
Burza wokół utajnionej sesji rozpętała się po ukazaniu się na rynku książki Marcina Kąckiego pt. "Maestro". To on pierwszy napisał, że na sesji w 1994 roku radni zignorowali wyraźny sygnał o przejawach pedofilii w chórze "Polskie Słowiki". CZYTAJ WIĘCEJ
- Niezwykłe jest to, że Wachowska przedstawia te informacje z pierwszej ręki. Zaraz potem pojawia się wypowiedz innego radnego. Zupełnie jakby jej słowa były wiatrem czy przeciągiem. Ktoś na chwilę otworzył okno. Pytanie czy radni zrobili tak, bo było to dla nich normalne, a zło tego typu banalne, czy też nie chcieli tego zaakceptować. Rozmawiali o sprawach dotyczących molestowania jakby byli przy herbatce - zwracał uwagę Kącki kilkanaście dni temu. Według niego zmowa milczenia wokół pedofilii dyrygenta Wojciecha Kroloppa, miała trwać w Poznaniu od lat 60., a jej apogeum było posiedzenie rady miasta w 1994 r.
- Dla mnie i dla wielu poznaniaków informacje dotyczące spraw obyczajowych i niedopuszczalnych praktyk w stosunku do śpiewaków w chórze "Polskie Słowiki" były powszechnie znane - zwracał z kolei uwagę jeden z ówczesnych radnych Michał Stuligrosz (bratanek dyrygenta Stefana Stuligrosza - red.).
Mimo to Wojciech Krolopp usłyszał zarzuty w sprawie pedofilii dopiero w 2003 roku.
"Każdy wyrobi sobie zdanie"
Przewodniczący rady miasta w Poznaniu tłumaczy, że radni podjęli decyzję o odtajnieniu dokumentu, żeby każdy mógł sobie wyrobić zdanie na temat sesji sprzed prawie 20 lat.
- Temat funkcjonował w mediach. Jednym z wątków jest to, że rada coś utajniła, a przez to Krolopp mógł popełniać swoja obrzydliwe czyny dłużej. Najlepiej jest pokazać co w tym punkcie powiedziano, aby każdy sam wyrobił sobie na ten temat zdanie. Ja tego komentować nie będę, mnie wtedy w radzie nie było - tłumaczy Grzegorz Ganowicz. - Należy jednak zaznaczyć, że protokół to nie jedna strona, a aż 11, a sesja została utajniona na początku obrad nie zaś po tym jak padły tam słowa radnej Wachowskiej - dodaje.
Przeciwko odtajnieniu protokołu głosowało dwóch radnych, obecnych na sali również 19 lat temu. Są to Andrzej Bielerzewski i Jan Chudobiecki. Jak tłumaczy, nie chciał odtajnienia, bo ludzie, o których jest mowa w protokole już nie żyją, przez co nie mogą się bronić.
- Jeżeli już się odtajnia, to powinno się odtajnić wszystko, a nie jeden dokument, nie wiadomo dlaczego właśnie ten. Ponadto ujawnienie powinno nastąpić od jakiejś daty, a nie działać wstecz - uważa.
- Głosowałem przeciwko z prostej przyczyny. Państwo znowu wyciągnęliście jakiś fragment z tamtej sesji, który akurat był najmniej istotny. Utajnienie miało na celu ochronę dobrego imienia osób, na temat których dyskutowaliśmy. Osoby, o których wtedy mówiliśmy od wielu lat nie żyją i nie mogą się bronić. Brałem udział w tamtym głosowaniu i uważam, że utajnienie obrad było dobrą decyzją - mówi Jan Chudobiecki.
- Było wiadomo, że wobec dwóch z trzech osób są pewne zastrzeżenia. Podejście do nagrodzenia ich były w końcu krytyczne i nie doszło do tego - dodaje.
Skazany na 6 lat
Wojciech Krolopp zmarł 12 października br. Miał 68 lat. W latach 1990-2003 był dyrektorem i kierownikiem artystycznym chóru "Polskie Słowiki".
W czerwcu 2003 r. zarzucono mu poddawanie osób niepełnoletnich tzw. innym czynnościom seksualnym. W 2005 r. Krolopp został skazany na sześć lat więzienia za kilkunastokrotne wykorzystanie seksualne trzech nieletnich chórzystów w latach 1994-1996. Do przestępstw doszło w czasie krajowych i zagranicznych wyjazdów z występami.
Sąd dodatkowo ukarał dyrygenta sześcioletnim zakazem pracy z dziećmi i młodzieżą po wyjściu na wolność. Ze względu na stan zdrowia, Krolopp odbywał karę z przerwami.
Autor: kk/par / Źródło: TVN24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: Archiwum TVN