Na archiwalnym zdjęciu opublikowanym na tvn24.pl rozpoznał swojego ojca i dom rodzinny. Witold Hoppel zdecydował się opowiedzieć nam o Poznaniu, jaki pamięta sprzed lat.
Rodzina pana Witolda od dawna jest związana z Ratajami, dokąd przybyła jeszcze w XIX w.
- Moi rodzice nie byli kolonistami niemieckimi, tylko zostali zaproszeni z okolic Bambergu do Poznania przez władze miasta. Byli więc Bambrami. Rodzina od strony matki od początku mieszkała na Ratajach. Rodzina ojca najpierw trafiła na Jeżyce, później jednak obie rodziny zostały sąsiadami - opowiada w rozmowie z TVN24 pan Witold Hoppel.
Jak mówi, hitlerowcy zabrali część ziemi rodzinie matki pod fabrykę maszyn żniwnych. Ziemię później przejęło miasto.
W latach 60-tych nadszedł czas kolejnych strat.
Stracili majątek
- Pod koniec lat 60-tych obydwie rodziny zostały wywłaszczone ze wszystkiego, co mieli na Ratajach. Dostali w zamian bardzo niewiele. Za m kw. płacono 3.60 zł, powyżej 1000 m kw. płacono zaledwie 90 gr. - wylicza mieszkaniec Poznania.
Dodaje, że chleb kosztował wówczas 3,5 zł.
Hoppel, aktualnie mieszka na osiedlu Szczepankowo. - Na ulicy Piłsudskiego 35, dawniej Wioślarskiej, dalej stoi mój rodzinny dom, w którym mieszkałem 20 lat - zaznacza.
Jak mówi pan Witold, dzisiejszy ryneczek na Ratajach, Osiedle Jagiellońskie oraz centrala telefoniczna przy ulicy Piłsudskiego znajdują się na dawnych ziemiach rodziny Hoppel.
Kalafiory do kolan
W latach poprzedzających wywłaszczenie, Rataje były miejscem, w którym w zgodzie mieszkali obok siebie Bambrzy, Polacy i Bułgarzy, którzy do Polski wyemigrowali za chlebem.
- Wiadomo, że największe napięcia są zawsze wśród młodzieży. O dziwo, na Ratajach nie było żadnych napięć. Była wręcz przyjaźń. Bułgarzy często u nas bywali. Była też knajpa Przybeckiego, gdzie wszyscy się spotykali - opisuje Hoppel.
Dodaje, że w tamtych czasach na Ratajach rolnictwo było bardzo dobrze rozwinięte, właśnie dzięki wymieszaniu się wpływów polskich, niemieckich i bułgarskich.
- Bułgarzy nauczyli polskich gospodarzy hodowli kalafiorów i papryki. Co prawda przesadą jest to co mówili niektórzy o dwumetrowych liściach kalafiorów, jednak rośliny do kolan już się zdarzały - przyznaje.
Tramwaj przez ogród
Na Ratajach królowało też ogrodnictwo.
Hoppel wspomina, że podczas budowania linii tramwajowej, miasto nie liczyło się zanadto z tym, jak przebiegają granice gospodarstw.
- Był taki ogrodnik, Jankowski. Miał gospodarstwo w miejscu, gdzie dziś tramwaj skręca na rondzie Rataje w kierunku Starołęki. Miasto puściło mu tramwaj przez środek ogrodnictwa. Miał bramę z jednej strony torów tramwajowych i z drugiej. Kiedy chciał przejechać z jednej strony gospodarstwa na drugą, musiał przejeżdżać przez tory. Mówiono wtedy, że jak Jankowski chciał być złośliwy, stawał z taczką na torach i tramwaj na Starołękę nie mógł przejechać - przypomina sobie z uśmiechem Hoppel.
Rozpoznał ojca
Witold Hoppel napisał na Kontakt 24 po tym, jak jego znajomi zauważyli na portalu tekst o Ratajach lat 60-tych. Na jednym ze starych zdjęć rozpoznali oni ojca pana Witolda. Ten potwierdził, że mieli rację.
Jak się okazało, to właśnie pan Witold robił ojcu zdjęcie. W tle widnieje jego dom rodzinny.
Autor fotografii postanowił odezwać się do redakcji i opowiedzieć więcej zarówno o Ratajach, jak i swojej rodzinie, która z dzisiejszą dzielnicą Poznania związana jest od dawna.
Zobacz jak na Ratajach żyło się przed "wielką płytą"...
... oraz jak życie w tym miejscu zmieniło się po wybudowaniu bloków:
Masz zdjęcia lub wspomnienia z czasów, gdy poznańskie osiedla dopiero powstawały lub wyglądały zupełnie inaczej?
Czekamy na Wasze historie i archiwalne zdjęcia. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl
Autor: kk/mz / Źródło: TVN24 Poznań