Trzy lata temu o Warcie Poznań było głośno. Klub przejęty przez modelkę miał w ciągu kilku lat walczyć o europejskie puchary i rywalizować jak równy z równym z lokalnym rywalem - Lechem. Dziś grozi mu gra w IV lidze, najniższym szczeblu rozgrywek. Tak nisko w swojej 102-letniej historii Warta jeszcze nie występowała.
Przełom 2010 i 2011 roku. Warta Poznań skończyła rundę jesienną I ligi w strefie spadkowej. Do bezpiecznego miejsca traciła trzy punkty. Klub miał jednak dużo większy problem - finanse. Zaległości były tak duże, że zakręcono ciepłą wodę, nie było gdzie ani za co uprać strojów, a piłkarze na mecze dojeżdżali własnymi autami.
"Zieloni" w zasadzie byli bankrutem i lada moment mieli się wycofać z rozgrywek. I wtedy pojawiło się światełko w tunelu.
Była modelka spłaca długi
Zmiany widoczne były od początku 2011 roku. Klub ponownie zatrudnił na stanowisku trenera Bogusława Baniaka, a obowiązki dyrektora sportowego objął Tadeusz Fajfer, znany wcześniej z pracy w Groclinie Dyskobolii Grodzisk i Polonii Warszawa. Spłacone zostało zadłużenie, także wobec piłkarzy, którzy przez kilka miesięcy nie otrzymywali wypłat. Tak zaczęła się "Zielona Rewolucja".
Za zmianami stała Izabella Łukomska-Pyżalska, która 18 stycznia zostaje oficjalnie przedstawiona jako prezes klubu. 33-latka, była modelka, znana z okładek magazynów dla mężczyzn, takich jak "Playboy" czy "CKM", od kilku lat wspólnie z mężem prowadziła firmę deweloperską Family House.
- Gdyby nie przejęcie sekcji przez Izabellę Łukomską-Pyżalską, piłkarska Warta znalazłaby się, w najbardziej optymistycznym wariancie, w sytuacji, jaką mamy obecnie - ocenia dziś Hubert Niedzielski, który wtedy był rzecznikiem prasowym klubu. Wartę opuścił we wrześniu 2013 roku.
Świat pisze o Warcie
Informacja o przejęciu klubu piłkarskiego przez była modelkę obiegła cały świat. O prezes pisały w "La Gazetta Dello Sport", "Daily Mail", "The Irish Sun", "Playboy Brasil" czy "France Football". Warta pojawiła się także w zagranicznych telewizjach, między innymi w ARD czy Rossija 2. Publikacje pojawiały się nawet w tak egzotycznych krajach jak Tajwan, Indie, Wietnam czy Australia.
W Polsce Warta Poznań zyskała rozgłos na poziomie klubów piłkarskiej Ekstraklasy. W tygodniu, gdy prezesem została Izabella Łukomska-Pyżalska, o Warcie pisało się więcej niż o Śląsku Wrocław czy Górniku Zabrze. W dniach od 17 do 22 stycznia Warta stała się zdecydowanie najczęściej opisywanym klubem I ligi.
- Od listopada Warta była najmniej medialnym klubem spośród 23 monitorowanych w raporcie "Polska Piłka". Przyjście Izabelli Łukomskiej-Pyżalskiej przyniosło ogromne korzyści medialne – oceniał wtedy Marcin Gościniak z firmy Press-Service, która od przygotuje raporty o obecności klubów piłkarskich w mediach.
- Szary zespół I ligi stał się nagle klubem, o którym mówiło się wszędzie. Materiały dotyczące Warty zaczęły pojawiać się w ogólnopolskich telewizjach, dziennikach, tygodnikach. Internet kipiał od komentarzy. Oczywiście specyfika mediów sprawia, że każdy temat z czasem przycicha. Zainteresowanie Wartą zwiększyło się jednak trwale. Co więcej, medialny buzz miał wymierne przełożenie choćby na stadionową frekwencję - podkreśla Gościniak.
Titanic z Poznania
Były i ciemne strony. Media przypominały o mężu Łukomskiej-Pyżalskiej, który miał napadać na tiry. Prokuratura postawiła mu ostatecznie trzy zarzuty: członkostwo w zorganizowanej grupie przestępczej, rozbój oraz posiadanie towarów bez akcyzy. W czerwcu 2012 roku Sąd Okręgowy w Poznaniu uniewinnił go jednak z dwóch pierwszych. Za trzeci Jakub Pyżalski został skazany na 1,5 roku więzienia w zawieszeniu na 4 lata.
Pojawiły się też głosy, że inwestycje w klub mają tak naprawdę służyć przejęciu gruntów, na których leży dawny stadion Warty.
Na uroczystej gali przed rozpoczęciem rundy wiosennej, głos zabrał trener Baniak. - Pani prezes zbudowała nam pięknego Titanica i my teraz musimy nim dopłynąć do celu – mówił szkoleniowiec "Zielonych".
Nikt wtedy nie przypuszczał, że jego słowa okażą się prorocze...
Rozbudzone apetyty
- Zakładano szybki sukces, jednak nie zapędzajmy się z tym hurraoptymizmem - rywalizacja równy-równy z Lechem nawet wtedy rysowała się jako odległa perspektywa. Wiosną 2011 roku celem było utrzymanie - wspomina Niedzielski.
Ale na pierwszy mecz pod wodzą nowej prezes na stadion przy ul. Bułgarskiej przyszło ponad 17 tysięcy kibiców. To rekord, o którym Warta wcześniej mogła tylko pomarzyć. Kibice dostali darmowe kiełbaski, a piękne hostessy rozdawały im szaliki Warty. "Zieloni" wygrywali 2:1 z GKS Katowice.
Dobre wyniki zaliczali przez całą wiosnę, dzięki czemu Warta zakończyła sezon na 7. miejscu. - Po zakończeniu sezonu działania były ukierunkowane na awans do Ekstraklasy - mówi Niedzielski.
Mimo udanej rundy, posadę stracił trener Baniak. Kolejni szkoleniowcy zmieniali się jak kreacje prezes na gali z okazji 100-lecia Warty. W ciągu dwóch lat zatrudniła i zwolniła ośmiu. Żaden nie osiągnął sukcesu z "Zielonymi". Nie pomogło zatrudnianie specjalistów od MMA czy rugby.
Od tego czasu klub osiągał już tylko sukcesy marketingowe.
Chusteczki dla Balotelliego
Po Euro 2012 prezes wysłała list do Mario Balotelliego. A w nim chusteczki na otarcie łez po finale przegranym z Hiszpanami i... swoje zdjęcie. Łukomska-Pyżalska próbowała też wykorzystać popularność Irlandczyków w Poznaniu. Podczas mistrzostw gości z Wysp ściągnięto na sesję zdjęciową z modelkami przebranymi w stroje Warty. Po turnieju do Poznania zapraszano też zespół z Irlandii - St Patrick Athletic, z którym obecnie rywalizuje w eliminacjach Ligi Mistrzów Legia Warszawa. Irlandzki klub odmówił jednak ze względu na napięty terminarz.
Promowano także samą prezes. Pojawiła się na znaczkach pocztowych z okazji 100-lecia Warty, była także gwiazdą klubowego Lipduba.
- Piłkarze chętnie angażowali się w nasze działania, może z małymi wyjątkami. To był bardzo pracowity okres, który pokazywał, że obrana przez nas strategia promocyjna miała sens. Niestety, w parze z tymi aktywnościami nie poszedł sukces sportowy - przyznaje Niedzielski.
II liga zamiast Ekstraklasy
Ale zamiast awansu, klub spadł z I ligi. Degrengoladę Warty rozpoczęła wyprzedaż zawodników i zapowiedź "zamknięcia kurka z pieniędzmi". Odeszło kilkunastu zawodników i trener. Zastąpili ich głównie gracze z rezerw i z niższych lig.
- Żałuję, że nie udało się awansować do Ekstraklasy, bo tylko w tej klasie rozgrywkowej jest sens grać w Polsce. Tylko kluby ekstraklasy mają wpływy z praw telewizyjnych, które gwarantują minimalny budżet. Natomiast gwarantem bytu dla jakiegokolwiek klubu z niższej klasy rozgrywkowej są tylko i wyłącznie środki z samorządu. Jeżeli tak, jak w przypadku piłkarskiej Warty, środki te wynoszą 0 zł, a cały budżet to prywatne środki, to klub zdany jest tylko i wyłącznie na siebie, na swojego właściciela i sponsora. Utrzymanie seniorskiej drużyny to wydawanie ogromnych pieniędzy, rok w rok. Na to rzadko kogo stać, a jeszcze mniej z tych osób chce się w to bawić - tłumaczyłą w rozmowie z tvn24.pl Łukomska-Pyżalska.
Wypowiedź z listopada 2012 r.:
Zrezygnowali z licencji
W kolejnym sezonie celem miało być utrzymanie, choć w klubie mówiono nawet o powrocie do I ligi. Ostatecznie Warta zajęła ostatnie miejsce gwarantujące utrzymanie. Ale w II lidze nie zagra. Po zakończeniu rozgrywek Łukomska-Pyżalska poinformowała o rezygnacji z ubiegania się o licencję.
Główną bolączką klubu są tym razem należności względem Zakładu Ubezpieczeń Społecznych i Urzędu Skarbowego.
Warta stara się teraz o licencję na grę w III lidze. Ale do rozgrywek zgłosiła spółkę akcyjną, która dotąd nie działała jako zespół piłkarski. Wielkopolski Związek Piłki Nożnej przesłał już sprawę do centrali i czeka na jej opinię. O korzystną dla Warty decyzję może być jednak trudno. Przepisy mówią, że spółka musi być obecna w szeregach związku od kilku lat, by mogła startować w rozgrywkach.
Ostateczną decyzję w tej sprawie podejmie PZPN, ale bardziej realny jest scenariusz, w którym dwukrotny mistrz Polski w przyszłym sezonie grać będzie w IV lidze, najniżej w całej swojej historii.
Ta perspektywa rozwścieczyła kibiców "Zielonych", którzy domagają się odejścia byłej modelki z klubu. - Z kłód rzucanych pod nogi, nie zawsze uda się wybudować niezatapialną tratwę. Rozumiem rozgoryczenie kibiców, ich frustrację – sam od zawsze kibicuję Warcie i boli mnie to, co się stało. Nie mniej jednak totalne wylewanie pomyj na Izabellę Łukomską-Pyżalską świadczyć może tylko o niedoinformowaniu - broni prezes Niedzielski.
I dodaje, że teraz potrzebne jest zjednoczenie środowiska piłkarskiej Warty w celu jak najszybszego powrotu klubu na należne miejsce. - Śmieszą mnie próby tworzenia Warty „B”,”C” czy „Y”. Uważam, że nie tędy droga - zaznacza.
Ambitne plany na przyszłość
Jak podkreśla Łukomska-Pyżalska, nie widzi w tej chwili sensu na grę w wyższej lidze. Z jej słów wynika też, że ofertę kupna klubu, złożoną przez Macieja Dittmajera, potraktowała w kategoriach żartu.
- Nigdy nie myślałam o sprzedaży Warty. Ponieważ były wiceprezes złożył mi taką propozycję, podałam kwotę, która odzwierciedla koszt budowy obecnej infrastruktury. Stadion Warty i boiska treningowe powstały praktycznie z moich środków finansowych, i nie zamierzam ich nikomu dawać w prezencie. Oczywiste dla mnie było, że do takiej transakcji nie dojdzie - mówi.
Mimo spadku do niższej ligi, nie składa broni. - Zamierzam zreorganizować szkółkę piłkarską Warty, w której trenować będzie blisko 300 dzieci, dalej rozbudować infrastrukturę np. o boisko ze sztuczną nawierzchnią. Są to kolejne duże wydatki, ale bardziej potrzebne, niż utopienie milionów w drużynę pierwszo- czy drugoligową. Ideałem byłoby doprowadzić do sytuacji, w której klub sam jest w stanie się finansować. Aby posiadał własny stadion z prawdziwego zdarzenia z częścią komercyjną, bo tylko w ten sposób nie trzeba będzie wydawać masy pieniędzy na utrzymanie stadionu - kończy Łukomska-Pyżalska.
Autor: Filip Czekała/Igor Białousz / Źródło: TVN 24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: Warta Poznań | Roger Gorączniak