Rektor Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu nagrodził studentkę chemii i pracowników Wydziału Chemii. Pomogli oni zatrzymać studenta, który rzucił się z tasakiem na profesora. - Jestem dumny z ich postawy - podkreślał prof. Bronisław Marciniak. Wykładowca wrócił już do pracy.
Do ataku studenta na profesora Wydziału Chemii UAM doszło w poniedziałek, 14 marca. Jak mówi prof. Lech Celewicz, student przyszedł do niego, by pobrać materiały do pracy licencjackiej. Wykładowca polecił mu wrócić za pół godziny, ponieważ była u niego w tym czasie magistrantka. Student wrócił po 5 minutach, z "tasakiem wielkości męskiej dłoni" i rzucił się na profesora. Z pomocą ruszyła mu Natalia Micek, studentka chemii, która przebywała w jego gabinecie.
"Nogi mi się ugięły, gdy zobaczyłam tasak"
- To były sekundy, nie myślało się wtedy o niczym. Najpierw straszne zaskoczenie, potem rzuciłam się na napastnika, ale był w takiej furii, że nic nie wskórałam. Wtedy wybiegłam z pokoju i krzyczałam "Pomocy!". Ludzie pytali się co się dzieje. To spłoszyło tego studenta, który trącił mnie jeszcze wybiegając - relacjonuje.
Gdy weszła do gabinetu profesora, zobaczyłam że jest cały zakrwawiony. - Spojrzałam w dół i zobaczyłam okrwawiony tasak. Nogi mi się wtedy ugięły. Wcześniej myślałam, że on okłada go pięściami czy dźga długopisem - mówi Natalia Micek.
Pracownicy ruszyli za napastnikiem
Podczas gdy studentka opatrywała profesora, w pogoń za napastnikiem rzucili się pracownicy administracyjni Wydziału Chemii UAM.
- Wybiegłem na korytarz, zobaczyłem, że ludzie wskazują gdzie ucieka napastnik. Pobiegłem za nim. Wsiedliśmy w samochód, pojechaliśmy po trawie za nim - opowiada Jerzy Szczepański, pracownik Wydziału Chemii.
Udało się go dogonić na pętli tramwajowej. - Weszliśmy do tramwaju od końca. On siedział na samym początku. Chwyciłem go i powiedziałem, że jest zatrzymany. Był zdenerwowany, pytał dlaczego jest non stop śledzony. Widać było, że coś jest z nim nie tak - mówi Szczepański.
- On się nie spodziewał tego, że po tak krótkim czasie ktoś mu powie "koniec zabawy". Szybko zareagował dyżurny MPK, który wyprosił pasażerów z tramwaju i skierował go na tor techniczny - dodaje Robert Lipiński, drugi z pracowników.
"Dzięki niej nie jestem kaleką"
Studentce i pracownikom uczelni, którzy pomogli w zatrzymaniu sprawcy, w poniedziałek podziękowały władze uczelni oraz policja. - Gdyby nie ta studentka, profesor mógłby zginąć. Jestem z nich dumny - mówił prof. Bronisław Marciniak, rektor uczelni.
Natalia Micek podkreśla, że w jej zachowaniu nie ma niczego nadzwyczajnego. - Media tak podkreślają moją odwagę, ale to wcale tak nie było. Może gdybym uderzyła go krzesłem... - zastanawia się.
Osobiście podziękował jej także zaatakowany profesor. - Gdyby nie obecność magistrantki w moim gabinecie, mam całą czaszkę. Narobiła też dużo krzyku i napastnik się spłoszył. Dzięki niej nie jestem kaleką a może nawet uratowała mi życie - mówi prof. Lech Celewicz, który zdążył już wrócić do pracy.
- Czuję się dobrze. We wtorek po świętach mam mieć zdjęte szwy. Bardziej niż głowa boli mnie ręka - mam stłuczoną torebkę stawową w palcu - kończy.
Autor: FC/gp / Źródło: TVN 24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24 Poznań