On wszystko dokładnie obmyślił, ona o niczym nie miała pojęcia. Przynajmniej do chwili, gdy pod blokiem, w którym mieszkają, stanął wóz strażacki, a po drabinie wszedł jej ukochany z bukietem czerwonych róż.
W niedzielę przed blok w Wysokiej (woj. wielkopolskie) podjechały na syrenach dwa wozy strażackie. Wyskoczyli z nich druhowie z drabiną i szybko ruszyli pod jeden z balkonów.
"Co się dzieje? Komin się zapalił?" - pytali zdezorientowani mieszkańcy. Bo ognia nigdzie nie było widać, dymu też nie dało się wyczuć. Po chwili wszystko stało się jasne. Zobaczyli, jak jeden ze strażaków z bukietem czerwonych róż wchodzi po drabinie na balkon i puka w okno.
- Od dawna chciałem się oświadczyć mojej Paulinie, ale długo nie mogłem się zdecydować, w jaki sposób to zrobić. W czwartek zrobiliśmy z kolegami burzę mózgów i tak powstał cały plan, w którym każdy miał jakąś rolę do odegrania - opowiada tvn24.pl Tomasz Doliwka.
- Wszystko miało wyglądać tak jak prawdziwa akcja, żeby Paulina niczego się nie spodziewała. Zawyła syrena, więc Tomek jak zwykle wybiegł z domu tak jak na każdą akcję. Dojechał do remizy, gdzie czekaliśmy już na niego. Tomek wsiadł do wozu i pojechaliśmy pod jego mieszkanie. Przed samym blokiem włączyliśmy sygnały. Dużo ludzi patrzyło, co się dzieje. Gdy zobaczyli strażaka z bukietem w dłoniach, zrozumieli, że są to oświadczyny - opowiada Miłosz, jeden ze strażaków.
Wszystko poszło zgodnie z planem. Ukochana powiedziała "tak". A zaręczyny w iście hollywodzkim stylu uwiecznili druhowie.
- Już rozmawiamy o ślubie, choć na razie trudno o jakieś konkretne ustalenia. Dziwny mamy teraz czas, pandemia nie ułatwia organizacji ślubu i wesela, ale mamy nadzieję, że z czasem to wszystko minie i będziemy mogli spokojnie świętować - dodaje Tomasz.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: OSP Wysoka