Sąd Okręgowy w Poznaniu ogłosił wyrok w sprawie Alberta Radomskiego, który na ulicy Krysiewicza w Poznaniu najpierw został pobity, a potem przejechał po nim samochód. Skazał na trzy lata więzienia mężczyznę, który pobił chłopaka i pozostawił leżącego na jezdni. Taką samą karę zastosował wobec kobiety, która przejechała po leżącym, a potem odjechała, nie udzielając mu pomocy. Wyrok nie jest prawomocny.
Albert został napadnięty i brutalnie pobity przez Krzysztofa M., kiedy wracał z urodzinowej imprezy w Poznaniu. Potem po leżącym Albercie przejechał samochód.
Za to, co się stało, przed sądem odpowiedział zarówno napastnik, jak i kobieta kierująca autem.
W poniedziałek Sąd Okręgowy w Poznaniu wydał wyrok w tej sprawie.
Prokuratura oskarżyła Krzysztofa M. o usiłowanie zabójstwa z zamiarem ewentualnym. Jednak sąd zmienił kwalifikację jego czynu i ostatecznie skazał go za pobicie i nieudzielenie pomocy.
I tak zamiast na 12 lat M. trafi za kraty na trzy lata. Ponadto ma zapłacić na rzecz poszkodowanego 20 tys. zł.
W uzasadnieniu wyroku wobec Krzysztofa M. sędzia podkreślił, że oskarżony popełnił przestępstwo w warunkach recydywy. Sąd zdecydował się na zmianę kwalifikacje czynu, bo z opinii biegłych wynika, że M. naprawdę mógł nie widzieć zbliżającego się auta, które prowadziła Marta Sz.
To jeszcze nie koniec
Marta Sz. też została skazana na trzy lata więzienia, ale za nieudzielenie pomocy. Tyle że w jej przypadku to jeszcze nie koniec sprawy. Sąd zauważył, że w akcie oskarżenia nie znalazło się inne przestępstwo, które popełniła: spowodowanie wypadku drogowego.
Sąd nie dał wiary wyjaśnieniom Marty Sz. Kobieta najpierw przekonywała, że nie widziała chłopaka leżącego na jezdni. Później tłumaczyła, że myślała, iż wjechała w dziurę.
Po ustaleniach biegłych sąd założył jednak, że kobieta powinna była widzieć, że coś leży na jezdni i rozpoznać w tym człowieka. Sędzia podkreślił, że po przejechaniu czegoś tak dużego ludzkim odruchem byłoby zatrzymanie się i sprawdzenie, co się stało. Sąd ocenił zachowanie kobiety jako bardzo naganne i zasługujące na najsurowszą karę.
Wyrok nie jest prawomocny.
Wracał z imprezy
Do brutalnej napaści na ul. Krysiewicza w Poznaniu doszło w październiku 2017 r. W tamten tragiczny wieczór w ubiegłym roku Albert wracał do domu ze swojej imprezy urodzinowej.
- Tuż przed drugą napisał do żony wiadomość, że wraca do domu. Kilkanaście minut później wydarzyło się to wszystko. Można powiedzieć, że Albert nigdy nie wrócił do domu - mówi Przemysław Radomski, ojciec 21-latka.
Wtedy na jego drodze pojawił się Krzysztof M. Dwoma ciosami w twarz przekreślił marzenia Alberta. Moment ataku zarejestrowała kamera monitoringu. Uderzenia były tak silne, że chłopak upadł na jezdnię. Śledczy twierdzą nawet, że mężczyzna wypchnął Alberta na jezdnię. Chwilę później po chłopaku przejechał samochód.
Pomoc do nieprzytomnego Alberta wezwali przechodnie, którzy zauważyli leżącego na jezdni. Został przewieziony do szpitala, gdzie lekarze przez ponad dwa miesiące walczyli o jego życie.
- Pacjent był w stanie krytycznym. Stwierdzono u niego ciężkie, wielonarządowe obrażenia, rozległy uraz czaszkowo-mózgowy, złamanie podstawy czaszki, złamanie kości skroniowej, złamanie kości czołowej, złamanie kości ciemieniowej i ranę szarpaną prawego oka, stłuczenia płuc, pęknięcie wątroby i śledziony - wyliczał wówczas Stanisław Rusek, rzecznik prasowy Szpitala imienia Józefa Strusia w Poznaniu.
Teraz sam nie zrobi nic
Albert już nie wróci do sprawności sprzed napaści. - Lekarze nie dają mu żadnych szans. Nawet dziwią się, że jest w tak "dobrym" stanie, czyli że nie jest spastyczny. Neurolodzy też mówią, że jak na ten uszczerbek na zdrowiu to jest nieźle - opowiadała Ewelina Radomska, mama Alberta.
Nieźle, czyli jak? Albert czasem wydaje jakieś dźwięki. Próbuje mówić pojedyncze słowa. Ale rodzice mogą się tylko domyślać, o co mu chodzi, bo kontaktu z nim nie ma. Albert próbuje też chwytać przedmioty ręką.
Mama 21-latka musiała zrezygnować z pracy, żeby się nim zająć. Potrzebna jest rehabilitacja, na co rodzina potrzebuje blisko 4 tysiące złotych miesięcznie. Na razie środki udaje się pozyskać dzięki zbiórkom.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: FC/aa/ww/gp/kwoj / Źródło: TVN 24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: tvn24