Kamienica wyleciała w powietrze, zginęło pięć osób. "Podejrzany był poczytalny"

Wybuch w kamienicy na Dębcu w Poznaniu, runęły trzy z czterech kondygnacji budynku
Kamienica wyleciała w powietrze, zginęło pięć osób. "Podejrzany był poczytalny"
Źródło: TVN 24 Poznań
Tomasz J., podejrzany o wysadzenie kamienicy na Dębcu w Poznaniu odpowie za to przed sądem. - Biegli stwierdzili, że w momencie popełnienia czynu był całkowicie poczytalny - poinformował Michał Smętkowski z Prokuratury Okręgowej w Poznaniu. Mężczyźnie grozi dożywocie.

Tomasz J., sprawca wybuchu kamienicy na poznańskim Dębcu, był poczytalny w chwili zdarzenia - stwierdzili biegli z Instytutu Sehna w Krakowie.

W czwartek do poznańskiej prokuratury wpłynęła opinia, którą sporządzili po sześciotygodniowej obserwacji psychiatrycznej.

- Biegli stwierdzili, że Tomasz J. w momencie popełnienia czynu był całkowicie poczytalny - poinformował Michał Smętkowski z Prokuratury Okręgowej w Poznaniu.

To oznacza, że Tomasz J. będzie mógł odpowiadać przed sądem.

Prokuratura obwinia 44-latka o zabójstwo pięciu osób, usiłowanie zabójstwa 32 osób, o znieważenie zwłok żony oraz o nieumyślne spowodowanie wypadku, w którym ucierpiał jego syn. Grozi mu za to nawet dożywocie.

Jeśli nic nie stanie na przeszkodzie, w ciągu miesiąca akt oskarżenia w tej sprawie powinien trafić do sądu.

Poparzony trafił do aresztu

Wskutek wybuchu gazu 4 marca 2018 r. zawaliła się część kamienicy na poznańskim Dębcu.

Na nagraniu z monitoringu, do którego dotarła TVN24, widać dokładnie, jak w jednej chwili część budynku obraca się w pył, a dookoła latają fragmenty konstrukcji.

Monitoring z kamienicy

Monitoring z kamienicy

Pomieszczenia na parterze zostały zagruzowane, wraz z terenem wokół budynku. W powietrzu unosiło się pełno pyłu. Część poszkodowanych opuściła kamienicę o własnych siłach. Pozostałych szukała specjalistyczna grupa poszukiwawczo-ratownicza z psami. Na miejsce dojechały też grupy ratownicze z Łodzi i Warszawy, które pomagały m.in. po trzęsieniu ziemi na Haiti.

Łącznie rannych było ponad 20 osób, zaś w ruinach znaleziono ciała pięciu osób.

Nie przyznał się do winy

Według prokuratury sprawcą wybuchu jest 44-letni Tomasz J. W chwili zdarzenia mężczyzna znajdował się w kamienicy. Był też jedną z poszkodowanych osób.

Został przewieziony do szpitala godzinę po wybuchu. W ciężkim stanie trafił na oddział anestezjologii i intensywnej terapii. Miał poparzenia II i III stopnia na 50 proc. powierzchni skóry: głowy, pleców, rąk. Poparzone miał również drogi oddechowe, a ponadto stłuczone płuco i złamane żebro.

Ze względu na obrażenia został wprowadzony w stan śpiączki farmakologicznej. Wybudzono go z niej 13 marca. Nim mógł zostać przesłuchany, trzeba było wykonać badania toksykologiczne, musiał też być przebadany przez dwóch biegłych sądowych z zakresu psychiatrii.

27 marca został formalnie zatrzymany, kolejnego dnia usłyszał zarzuty - te uzupełniono mu w grudniu.

Podejrzany odmówił ustosunkowania się do przedstawionych zarzutów, jak również odmówił składania wyjaśnień. Tomaszowi J. za zarzucane mu przestępstwa grozi kara dożywotniego pozbawienia wolności.

Małżeński konflikt

Mężczyzna jeszcze w 2017 r. mieszkał w tej kamienicy, od roku pracował jednak w Anglii. Ofiarą jest jego żona Beata J. Kobieta w tej samej kamienicy na parterze miała salon kosmetyczny. Para miała kilkunastoletniego syna. Według doniesień medialnych, kłócili się, a Tomasz J. bywał agresywny wobec żony. Jak twierdzą media, Beata J. w 2017 r. podczas świąt Bożego Narodzenia zażądała rozwodu. Niedługo potem, 1 stycznia 2018 r., Tomasz J. miał wypadek samochodowy, w którym bardzo poważnie ucierpiał ich nastoletni syn.

Syn J.  był ranny w wypadku

Syn J. był ranny w wypadku

Chłopiec musiał przejść serię operacji.

Jak donosiły media, Beata J. zarzucała mężowi, że celowo doprowadził do wypadku, z zemsty i niezgody na rozstanie. Nie złożyła w tej sprawie doniesienia.

Pod koniec 2018 r. prokuratura uznała, że poza zabójstwem, znieważeniem zwłok i spowodowaniem częściowego zawalenia budynku mieszkalnego, Tomasz J. odpowie też przed sądem za spowodowanie wypadku drogowego. Zdaniem śledczych umyślnie naruszył zasady bezpieczeństwa w ruchu lądowym.

Po tamtym zdarzeniu Beata J. zerwała kontakt z mężem. Nie wiadomo więc, jak to się stało, że w feralny weekend u niej był. Tym bardziej że i jej miało wtedy nie być w mieszkaniu. Miała kupiony bilet na samolot i powinna być na jego pokładzie.

Tymczasem Tomasz J. niespodziewanie zjawił się w bloku przy ulicy 28 Czerwca w sobotę 3 marca 2018 r.

Tu doszło do wybuchu
Tu doszło do wybuchu
Źródło: TVN 24

TRAGEDIA W KAMIENICY - CZYTAJ WIĘCEJ

Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.

Autor: aa/FC / Źródło: TVN24 Poznań

Czytaj także: