Woda odcięła ich od świata. Pani Ewa do pracy płynie łódką

Pan Waldemar transportuje żonę łódką dwa razy dziennie
Lipią Górę zalało, pani Ewa dociera do pracy łódką
Źródło: TVN 24

Jak dotrzeć do pracy, kiedy woda zalała drogę? Pan Waldemar przetransportowuje swoją żonę łódką do pobliskiej miejscowości. Półtora kilometra, dwa razy dziennie, pięć dni w tygodniu. - Jesteśmy zalani kompletnie - mówi Waldemar Burzyński z Lipiej Góry (Wielkopolska).

Wkładają kalosze, zabierają dwie małe poduszki i są gotowi do drogi. - Siadam sobie na łódeczce, mąż zasiada z drugiej strony. Mamy dwa wiosła. Mąż wiosłuje, ja nieraz mu pomagam, bo czasem trzeba połamać lód, jak jest mróz - tłumaczy pani Ewa Burzyńska.

W ten niestandardowy sposób radzi sobie małżeństwo z Lipiej Góry (województwo wielkopolskie). Kiedy intensywnie pada, pobliska rzeka Noteć wylewa, a woda rozchodzi się po okolicznych polach. Gospodarstwo państwa Burzyńskich odcina ich od pobliskich miejscowości.

Pan Waldemar przepływa trzy kilometry dziennie
Pan Waldemar przepływa trzy kilometry dziennie
Źródło: TVN 24

"Takiej powodzi długo nie było"

Pani Ewa i Pan Waldemar płyną tak codziennie przez około pół godziny, półtora kilometra, aż do najbliższej drogi. Stamtąd pani Ewa jedzie autem do biblioteki gminnej w Szamocinie, gdzie pracuje.

W tym roku poziom wody przy ich domu jest o metr wyższy od poziomu, który pozwoliłby pokonać trasę do pobliskich miejscowości autem, czy rowerem.

- Takiej powodzi długo już nie było - przyznaje pani Ewa. - Jesteśmy zalani kompletnie - potwierdza jej mąż. - Kiedyś zaliczyłam taką powódź, że łódka stała przy schodach, teraz się ciesze, że mogę przejść podwórze - mówi.

Jak mówią, na razie nie widzą możliwości przerzucenia się na transport autem. Prognozy przewidują opady, a żeby wyschły grunty naokoło ich domu, deszcze musiałyby całkowicie ustać.

Woda podeszła pod samą bramę państwa Burzyńskich
Woda podeszła pod samą bramę państwa Burzyńskich
Źródło: TVN 24

Problem z regulacją rzeki

Burmistrz gminy Szamocin, Eugeniusz Kucner, przyznaje, że wie o problemie, ale gmina niewiele może zrobić. - To lokalny Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej Wód Polskich odpowiada za ten odcinek Noteci. Powinni zadbać o spławność rzeki. Pisaliśmy do nich w tej sprawie - mówi.

Jak tłumaczy, pod wodą znajduje się droga gruntowa, ktorą woda regularnie niszczy. Gmina planuje wystąpić do Zarządu Gospodarki Wodnej o odszkodowanie.

Próbujemy skontaktować się z Zarządem Gospodarki Wodnej.

Lipia Góra znajduje się około 50 kilometrów na wschód od Piły:

Mapy dostarcza Targeo.pl

Autor: ww / Źródło: TVN 24

Czytaj także: