- Każdy pies, który byłby w domu, a nie boksie, w takiej sytuacji zacząłby się bawić z dzieckiem, a nie je gryźć - mówiła na antenie TVN24 weterynarz Dorota Sumińska. W piątek owczarek poważnie pogryzł 6-latka, który w ciężkim stanie trafił do szpitala.
Pies zaatakował w miejscowości Dubin na południu Wielkopolski. Należący do członka rodziny 6-latka owczarek podkopał się pod siatką i pogryzł chłopca. Zobaczyła to sąsiadka, która momentalnie zadzwoniła po karetkę.
Niedługo później Oliwier w ciężkim stanie został przetransportowany śmigłowcem do szpitala. Tam przeszedł pięciogodzinną operację. Teraz jego stan nadal określany jest jako ciężki, ale stabilny. Jest w śpiączce.
"To nie wina psa"
W niedzielę gościem TVN24 była Dorota Sumińska, weterynarz i publicystka, która komentowała zdarzenie. Już na początku rozmowy odniosła się do stanu zdrowia 6-latka.
- Bardzo współczuję chłopcu i bardzo proszę, aby zajął się nim psycholog, kiedy się obudzi. On będzie się bał psów teraz i potem, jeśli nikt się nim nie zajmie - stwierdziła Sumińska.
Weterynarz stwierdziła, że scenariusz tego wypadku był dość typowy. Na polskiej prowincji, odizolowany od otoczenia pies, który nie ma możliwości poznania i polubienia człowieka może zachowywać się agresywnie w nieznanej sobie sytuacji. - Nigdy nie jest to wina psa. Każdy pies, który byłby w domu, a nie boksie, w takiej sytuacji zacząłby się bawić z dzieckiem, a nie je gryźć - powiedziała.
- Nie ma obcowania przez kratę. Każdy pies za ogrodzeniem nakręca się i broni swojego terenu, jest agresywny w stosunku do tych po drugiej stronie - dodała Sumińska.
"Nie rozumie, że zrobił źle"
Weterynarz pytana o możliwe powody wybuchu agresji psa odpowiedziała, że prowokacją mogły być dla niego zachowania naturalne dla dzieci takie jak bieganie, krzyczenie, czy piski. Pies mógł źle odczytać intencje.
- Myślę, że on nie rozumie, że zrobił źle. Nikt go nie nauczył tolerancji w stosunku do zachowań wobec niego niezrozumiałych - opowiadała weterynarz.
W podobnych przypadkach takie psy najczęściej są usypiane, gdyż w ogólnym przekonaniu mogą w przyszłości stanowić zagrożenie dla ludzi. Czy tak powinno być i tym razem?
- Na pewno powinien być zabrany od ludzi, którzy nie potrafią się nim opiekować. To nie jest samochód, który ma konkretny przebieg i zużycie paliwa. To jest żywa istota i w jej głowie dzieją się różne rzeczy. Powinien być zbadany przez behawiorystę - podsumowała Dorota Sumińska.
Właściciel psa usłyszał już zarzut nieumyślnego narażenia dziecka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Grozi mu za to do roku więzienia.
Autor: ib/b / Źródło: TVN24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: tvn24