W kanale burzowym w Pile (woj. wielkopolskie), przy ulicy Kossaka, straż pożarna przez trzy godziny szukała chłopca, który - według relacji świadków - miał utknąć tam podczas zabawy. Po 15.00 strażacy poinformowali o zakończeniu akcji. Jak mówią, dziecko na miejsce poszukiwań przyprowadziła matka.
Zgłoszenie o dziecku, które miało utknąć w kanałach, służby dostały około godziny 12.30. Z relacji świadków wynikało, że w kanale bawiło się czworo dzieci, troje wyszło, a jedno zostało.
Użyli kamer termowizyjnych
- Straż pożarna zakończyła swoje działania w Pile po trzech godzinach. Strażacy szukali dziecka w głównym kolektorze burzowym, do którego wpadają zrzuty z innych ulic. Użyto sprzętu pomiarowego, kamer termowizyjnych, ale dziecka nie znaleziono. Na miejscu pracowało 5 jednostek straży pożarnej z Piły, w tym specjalistyczna grupa z Poznania - poinformował w rozmowie z TVN24 młodszy brygadier Zbigniew Szukajło z pilskiej straży pożarnej.
Jak zaznaczył, kanał na długości ponad 1 km został przeszukany dwa razy.
Równocześnie z akcją strażaków, swoje działania prowadziła policja.
- Ustaliliśmy najpierw tożsamość trzech chłopców, którzy przekazali nam, jak ta sytuacja wyglądała. Udało się odnaleźć czwartego chłopca, który jako ostatni wyszedł z tego kanału - mówiła na antenie TVN24 Żaneta Kowalska z komendy policji w Pile.
- Na miejsce zdarzenia przybyła matka z synem. Policja potwierdziła, że chodzi o osobę poszukiwaną - precyzował w rozmowie z reporterem TVN24 Szukajło.
Weszli przez betonowy właz
Akcja odbyła się w miejscu budowy nowej kanalizacji. Jak przekazał reporter TVN24 Aleksander Przybylski, dla dzieci nie stanowiło problemu, by podnieść betonowy właz i dostać się do środka. W rozmowie z reporterem przedstawiciele wodociągów zastrzegli, że poinformują wykonawcę, by lepiej zabezpieczył teren.
Do zdarzenia doszło w Pile:
Autor: ib/mz / Źródło: TVN24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: TVN24