Około stu robotników zaczęło opróżniać magazyny w Modle-Kolonii w piątek wieczorem:
- Jeżeli ktoś wchodzi bez pozwolenia i nakazu prokuratorskiego, to jest bandytą. Nie można tego inaczej nazwać. Przeskoczono przez płot i obezwładniono portiera oraz odebrano mu klucze. Włamano się do serwerowni, żeby unieszkodliwić monitoring i wziąć kasety z zapisem - wylicza syndyk Elektrodomu Marek Dudziak.
- To było włamanie i rabunek - przekonuje Dudziak.
Zajazd na magazyn
Syndyk zgłosił sprawę na policję. - Zgłosił to dyżurnemu, ale ten poinformował go, że jest to akcja ABW. Wersja ta cały czas była aktualna, dopóki w godzinach nocnych nie przyjechał rzecznik prasowy policji i nie zdementował tej informacji - opowiada pełnomocnik Dudziaka, Marek Robecki.
Na miejsce został wysłany jednak patrol, który przez kilka godzin starał się ustalić co się dzieje:
- Patrol powiedział, że cały czas jest w kontakcie z centralą i oczekuje na dyspozycje. Patrol sobie oczekiwał, a rabusie robili swoje - skarży się Robecki.
Policja ustala fakty
Oskarżenia o opieszałość policja zdecydowanie odrzuca: - To nieprawda, że funkcjonariusze biernie się przyglądali. Po przyjeździe na miejsce policja od razu zabrała się za ustalenie stanu prawnego mienia, które znajdowało się w magazynie - mówi Renata Purcel-Kalus z konińskiej policji.
Do magazynu przyjechali też komendant i rzecznik konińskiej policji.
- Zrobiliśmy wszystko, żeby rozwiązać powstałą na miejscu sytuację. Przede wszystkim nie dopuściliśmy do wyjazdu towaru z terenu firmy. Zebraliśmy również dowody i zabezpieczyliśmy wszelkie ślady, które pomogą prowadzić śledztwo już pod nadzorem prokuratury - powiedziała Purcel-Kalus.
- Mężczyźni, którzy wynosili sprzęt, pokazywali dokumenty twierdząc, że mienie należy do nich. Dokumenty te zostały włączone do prowadzonego postępowania i zostaną poddane ocenie - zaznacza policjantka.
A informacje o rzekomej akcji ABW? Policja zdecydowanie dementuje, by ktokolwiek coś takiego syndykowi powiedział.
"To nasz sprzęt"
Skąd w rękach "rabusiów" wzięły się dokumenty, które miały im dać prawo do opróżnienia magazynów? Od syndyka Domexu - firmy, która jeszcze do niedawna blisko współpracowała z Elektrodomem. - Ci ludzie działali z mojego upoważnienia - przyznaje Janusz Skiba.
Elektrodom i Domex to dwie spółki będące własnością tej samej grupy. Obydwie znajdują się dziś w stanie upadłości. Spółka Domex prowadzi sieć sklepów Avans - część bezpośrednio we własnym imieniu, kilkadziesiąt sklepów natomiast na podstawie umowy agencyjnej była obsługiwana przez spółkę Elektrodom. Równocześnie poza sklepami, spółka Elektrodom podnajmowała na rzecz spółki Domex magazyn w Modle Kolonii pod Koninem. To właśnie z niego w piątkową noc próbowano wywieźć większość przechowywanych towarów.
- To był akt desperacji w celu ochrony wierzycieli masy upadłości. Działania prawne nie dają tutaj rezultatu. Nie wiem, czy prawo zostało przekroczone. Wylegitymowałem się dowodem własności towarów i chciałem własność odebrać. Na pewno nie odbywa się to wszystko na zasadach których bym sobie życzył - mówi. Skarży się, że Elektrodom od dawna uniemożliwia mu odebranie własności Domexu.
- W magazynach znajduje się towar Domexu o wartości 11 mln zł, również towary serwisowe za kolejne 3 mln. Syndyk Elektrodomu nie chce go wydać. Nie chce wydać też materiałów archiwalnych. Pan syndyk Dudziak nie chce tego oddać, mimo że przedstawiłem dowody własności. 17 lipca zgłosiłem też wniosek o wyłączenie tych towarów z masy upadłościowej Elektrodomu do sądu w Koninie - mówi Skiba.
Wniosek jednak nie został jeszcze rozpatrzony.
Rozpakowanie komisyjne
Sprzęt załadowany na tiry zabezpieczyła na razie policja. - Policja zatrzymała towar, jednak jeszcze go nie rozładowano. Ciężarówki nie należą do Elektrodomu, więc trzeba je otworzyć komisyjnie, żeby ponownie umieścić towar w magazynach - ustalił reporter TVN24 Aleksander Przybylski.
Wyjaśnienie, który z syndyków ma w tym sporze rację, może potrwać nieco dłużej.
Autor: kk.zp / Źródło: TVN24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: portal lm.pl