Ruszył proces dwóch kierowców, którzy - według świadków - ścigali się samochodami w centrum Poznania. 19-letni Dawid J. stracił panowanie nad autem i staranował pieszych na chodniku. Po wypadku jedna osoba zmarła w szpitalu. Zarzuty usłyszał 19-latek, ale także jego ojciec, który zdaniem śledczych przyczynił się do tragedii.
W poznańskim sądzie rejonowym rozpoczął się dziś proces w sprawie wypadku, do którego doszło w marcu. Na ławie oskarżonych zasiedli 19-letni Dawid J., który przebywa w areszcie i przyznał się do winy, oraz jego ojciec, który z kolei nie przyznaje się do popełnienia zarzucanych mu czynów. Syn został oskarżony o spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym, natomiast ojciec odpowie za przyczynienie się do tragedii i ucieczkę z miejsca wypadku. Dawidowi J. grozi do 8 lat więzienia, zaś Krzysztofowi J. - 12 lat za kratkami.
Prokuratura przed postawieniem zarzutów zasięgnęła opinii biegłych z zakresu badania wypadków drogowych.
- Dokonano rekonstrukcji tego wydarzenia. Stwierdzono szereg wykroczeń przeciwko prawu drogowemu, ale, co ważniejsze, udało się ustalić prędkość, z jaką jechali obaj mężczyźni. Główny sprawca jechał 90 km/h, natomiast jego ojciec - 75 km/h. To pozwoliło postawić temu drugiemu zarzut przyczynienia się do śmiertelnego wypadku, który spowodował jego syn - mówił wtedy prokurator Paweł Barańczak.
Pierwsza rozprawa
Podczas czwartkowej rozprawy obrońca Dawida J. złożyła wniosek o zmianę środka zapobiegawczego, którym obecnie jest areszt. Sąd nie przychylił się jednak do niego, twierdząc, że występują obawy utrudniania toku postępowania z uwagi na surowość kary. Oskarżeni odmówili składania wyjaśnień.
W czasie rozprawy zapoznano się z nagraniem z monitoringu, na którym widać wypadek. Przesłuchano także świadka.
- Najpierw słyszałam szybko jadące samochody. Jak się odwróciłam, widziałam auto uderzające w ścianę i spadającego przechodnia - mówiła świadek.
Wyścig?
Do wypadku doszło 23 marca. Policja otrzymała zgłoszenie o zderzeniu osobowych BMW i citroena. Jednak kiedy funkcjonariusze pojawili się na miejscu, tego drugiego już nie było. Zastali za to skasowane czarne BMW z zamontowanym z tyłu kołem zapasowym, tzw. dojazdówką. Policja ustaliła, iż po zderzeniu BMW przejechało przez wysepkę tramwajową i wjechało na chodnik. Tam staranowało dwóch przechodniów i zatrzymało się na ścianie budynku. Jeden z poszkodowanych pieszych zmarł w szpitalu.
Zobacz nagranie z monitoringu:
Grupa świadków zdarzenia twierdziła, że kierowcy samochodów się ścigali i ten siedzący za kierownicą BMW stracił panowanie nad pojazdem, w wyniku czego wpadł na chodnik. Inni świadkowie nie potwierdzili wersji miejskiego wyścigu. Zaprzeczał jej także 19-latek, który na miejscu wypadku był pytany o przyczynę wypadku przez lokalnych dziennikarzy. Mówił im wówczas o pękniętej "dojazdówce" zamocowanej na tylnej osi samochodu. Co istotne, mówił wówczas także, że nie zna kierowcy drugiego z aut. 19-latek nie miał uprawnień do kierowania samochodem.
Obrońcy Dawida J. twierdzą, że nie można mówić o wyścigu.
- To nie był wyścig. Świadczą o tym zeznania świadków i opinia biegłego - mówiła po rozprawie Monika Imas, obrońca 19-latka.
Zobacz relację z wypadku:
Autor: hr / Źródło: TVN24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Poznań