Nie ma usprawiedliwienia dla tego, co zrobił - tak sędzia Marek Urbaniak mówił o 33-latku, który brutalnie pobił swoją matkę. Mężczyzna okładał ją metalową rurką. Kobiecie udało się sięgnąć po gaz pieprzowy i wezwać pomoc. Lekarze mówią, że to cud, że przeżyła. Syn kobiety został skazany na 15 lat więzienia. Wyrok nie jest prawomocny.
Ponadto sąd za wyrządzone krzywdy fizyczne i psychiczne zasądził na rzecz kobiety 30 tys. zł zadośćuczynienia. Obecna na ogłoszeniu wyroku matka oskarżonego płakała. Przyznała, że syn nie przeprosił jej za to, co zrobił. - To było bardzo dobre dziecko. Wykształcił się, założył prywatną firmę i naprawiał motory. Jego problemy zaczęły się, kiedy zaczął pić alkohol i brać psychotropy. Przestał pracować i żądał ode mnie, żebym go utrzymywała – powiedziała kobieta po ogłoszeniu wyroku.
Zaatakował matkę metalową rurą
Do zdarzenia doszło 4 maja 2024 r. w powiecie ostrzeszowskim (Wielkopolskie) w małej miejscowości k. Ostrzeszowa. Tego dnia po powrocie ze sklepu po godz. 15 matka zobaczyła, że jej syn nadal leży w łóżku. - Powiedziałam mu, żeby wstał. Wyraziłam swój niepokój o to, co się z nim dzieje. Powiedziałam, żeby wziął się do pracy - przypomniała. Wróciła do samochodu, żeby rozpakować zakupy. Syn przyszedł do niej i zaatakował ją metalową rurą. Bił ją po twarzy i głowie. W pewnym momencie kobiecie udało się wyciągnąć gaz pieprzowy, którym prysnęła w stronę twarzy syna i zaczęła wzywać pomocy. Przybyli na pomoc sąsiedzi wezwali pogotowie i policję.
33-latek uciekł do lasu i ukrywał się tam przez cały dzień. Policja zatrzymała go następnego dnia w mieszkaniu w Ostrowie Wielkopolskim.
"W szpitalu lekarze powiedzieli mi, że to cud, że żyję"
Kobieta doznała obrażeń głowy. Biegli określili je jako "stanowiące ciężki uszczerbek na zdrowiu w postaci choroby realnie zagrażającej jej życiu". Z ich opinii wynika, że każdy kolejny cios wielokrotnie zwiększał niebezpieczeństwo spowodowania śmierci poszkodowanej. - W szpitalu lekarze powiedzieli mi, że to cud, że żyję – powiedziała poszkodowana kobieta. Mężczyzna usłyszał zarzut usiłowania zabójstwa z zamiarem ewentualnym, za co grozi od 10 lat więzienia do dożywocia. Przyznał się do ataku na matkę, ale nie do zarzutu usiłowania zabójstwa. Oświadczył, że żałuje tego, co zrobił.
"Celem było wyżycie się na pokrzywdzonej"
Sąd skazał 33-latka na 15 lat więzienia i 30 tys. zł zadośćuczynienia dla kobiety. Z zeznań matki i syna wynika, że ich relacje były trudne. Jak ustalił sąd, z jednej strony istniała między nimi bardzo bliska więź, z drugiej pokrzywdzona wymagała od dorosłego syna aktywności życiowej, znalezienia pracy, realizacji zwykłych codziennych obowiązków, a przede wszystkim powstrzymania się od używania alkoholu. Zdaniem sądu oskarżony miał błahy powód, by zabić matkę. Zaatakował ją tylko dlatego, że miała do niego pretensje, że nie zrobił tego, co miał zrobić. - Atak na matkę nie był wymierzony bezpośrednio w jej życie. Jego celem bezpośrednim było wyżycie się na pokrzywdzonej, wyładowanie złości, ukaranie jej za to, co według niego wymagało jego zemsty. W tym konkretnym przypadku zabicie pokrzywdzonej byłoby skutkiem ubocznym, czego nie chciał, ale na co się godził. Dlatego sąd przyjął kwalifikację dopuszczenia się zbrodni usiłowania zabójstwa z zamiarem ewentualnym – stwierdził sędzia Urbaniak. Podkreślił, że nie ma usprawiedliwienia na to, co zrobił oskarżony. Wyrok nie jest prawomocny.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock