W środę zmarł Albert Radomski, 24-latek z Poznania. Niespełna pięć lat temu chłopak został brutalnie pobity na ulicy Krysiewicza, a chwilę później przejechał po nim samochód.
O śmierci 24-latka poinformowała jego matka, Ewelina Radomska. Jak przekazała jego stan pogorszył się w ostatnich dniach. Zmarł w środę rano.
Albert Radomski został brutalnie pobity pod koniec października 2017 roku. Od tego czasu, mimo rehabilitacji, nie było z nim normalnego kontaktu. Chłopak próbował mówić pojedyncze słowa, ale rodzice mogli się tylko domyślać, o co mu chodzi. Próbował też chwytać przedmioty ręką.
"Albert nigdy nie wrócił do domu"
Do napaści doszło na ul. Krysiewicza w Poznaniu. W tamten tragiczny wieczór wracał do domu ze swojej imprezy – świętował 20. urodziny. - Tuż przed godziną 2 napisał do matki wiadomość, że wraca do domu. Kilkanaście minut później wydarzyło się to wszystko. Można powiedzieć, że Albert nigdy nie wrócił do domu - mówił Przemysław Radomski, ojciec chłopaka.
Wtedy na jego drodze pojawił się Krzysztof M. Dwukrotnie uderzył Alberta w twarz. Moment ataku zarejestrowała kamera monitoringu. Uderzenia były tak silne, że chłopak upadł na jezdnię. Chwilę później przejechał po nim samochód.
Pomoc do nieprzytomnego Alberta wezwali przechodnie, którzy zauważyli go leżącego na jezdni. Został przewieziony do szpitala, gdzie lekarze przez ponad dwa miesiące walczyli o jego życie. - Pacjent był w stanie krytycznym - mówił wówczas Stanisław Rusek, rzecznik prasowy Szpitala im. Józefa Strusia w Poznaniu.
Medycy nie mieli wątpliwości: - Albert już nie wróci do sprawności sprzed napaści. - Lekarze nie dają mu żadnych szans. Nawet dziwią się, że jest w tak "dobrym" stanie, czyli że nie jest spastyczny. Neurolodzy też mówią, że jak na ten uszczerbek na zdrowiu to jest nieźle - opowiadała w 2018 roku Ewelina Radomska, mama Alberta.
Kobieta musiała zrezygnować z pracy, żeby się nim zająć.
Wyroki dla sprawcy pobicia i kierującej
W 2019 roku sprawca pobicia i kierująca autem, która przejechała leżącego Alberta, usłyszeli prawomocne wyroki.
Sad uznał Krzysztofa M. za winnego tego, że dwukrotnie uderzył pięścią w twarz pokrzywdzonego, powodując jego dwukrotny upadek na jezdnię. Po tym oddalił się, pozostawiając leżącego na jezdni i przewidując możliwość najechania na niego samochodu, godził się na spowodowanie u pokrzywdzonego obrażeń stanowiących ciężki uszczerbek na zdrowiu w postaci choroby realnie zagrażającej życiu. Skazał go na sześć lat więzienia.
Marta Sz. za nieudzielenie pomocy Albertowi została skazana na rok więzienia w zawieszeniu na dwa lata. Rodzina Alberta Radomskiego chciała, by odpowiadała także za spowodowanie wypadku z ciężkim uszczerbkiem na zdrowiu. Złożyli zażalenie, które pozytywnie rozpatrzył Sąd Rejonowy Poznań-Stare Miasto. Prokuratura teraz kolejny raz analizuje materiał dowodowy i sprawdza, czy zostało popełnione przestępstwo, na jakie wskazywała rodzina Radomskich.
Skazani mieli także zapłacić zadośćuczynienie na rzecz poszkodowanego: Krzysztof M. - 80 tysięcy złotych, a Marta Sz. - 20 tysięcy złotych.
Źródło: TVN 24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: TVN24