Dziewięć lat pozbawienia wolności – taką karę wymierzył poznański sąd okręgowy Tomaszowi M. z Wągrowca (Wielkopolska). Oskarżony we wrześniu pokłócił się ze szwagrem o pieniądze i ugodził go nożem w klatkę piersiową. - Przyznał, że go zabił. Twierdził jednak, że nie chciał, ale pan Bartosz tak się "obrócił" – mówiła sędzia. Wyrok nie jest prawomocny.
Do tragedii doszło na początku września ubiegłego roku w Wągrowcu. Według ustaleń śledczych, między Tomaszem M. i Bartoszem F. wywiązała się "kłótnia na tle finansowym". - Doprowadziła do tego, że podejrzany wyszedł w trakcie rozmowy do kuchni, wyciągnął z szuflady nóż i ugodził pokrzywdzonego w klatkę piersiową. Mężczyzny nie udało się uratować – tłumaczył wtedy rzecznik Prokuratury Okręgowej w Poznaniu Łukasz Wawrzyniak.
M. postawiono zarzut zabójstwa. Proces w sprawie zabójstwa Bartosza F. trwał jeden dzień. W czwartek, na pierwszej rozprawie, sędzia Renata Żurkowska wydała wyrok – dziewięć lat więzienia dla oskarżonego. Przyznał się do winy, wyraził też żal i skruchę. Prokurator w mowie końcowej domagał się kary 12 lat więzienia, z kolei obrona wymierzenia kary w dolnych granicach ustawowego zagrożenia.
"Sam pokrzywdzony był w tym miejscu osobą najbardziej agresywną"
Sędzia podkreśliła w uzasadnieniu, że zebrany w sprawie materiał dowodowy w pełni potwierdził winę oskarżonego. - Oskarżony w toku postepowania przyznał się do tego, że zabił swojego szwagra, twierdził tylko, że nie chciał, że chciał go nastraszyć, ale pan Bartosz F. tak się "obrócił". Temu sąd nie dał wiary, ponieważ żeby przebić klatkę piersiową i spowodować tak dużą ranę, która de facto skutkowała zgonem na miejscu, potrzeba jest siły – mówiła. Odnosząc się do wymiaru kary orzeczonej wobec Tomasza M., zaznaczyła, że kara dziewięciu lat pozbawienia wolności jest dla oskarżonego karą adekwatną. - Należy wskazać, że oskarżony przyznał się do winy, wyraził skruchę i sąd wierzy w to, że w tej chwili tego swojego czynu żałuje. Jest to jedna z okoliczności łagodzących. Nigdy nie był karany za przestępstwa związane ze stosowaniem przemocy, nie był też osobą agresywną, która tę przemoc stosowała – dodała.
Sędzia dodała też, że sąd podzielił stanowisko obrońcy oskarżonego, który podkreślał, że wydając wyrok w tej sprawie, należy wziąć pod uwagę to, w jakim środowisku oskarżony się wychował i w jakim środowisku żył. - Niewątpliwie było to środowisko patologiczne, przemocowe, a sam pokrzywdzony Bartosz F. był w tym miejscu osobą najbardziej agresywną, która stosowała przemoc zarówno wobec swojej żony, jak i wobec oskarżonego – przemoc słowną. To oczywiście nie usprawiedliwia postepowania oskarżonego, nie stanowi podstawy do przyjęcia, że jego działanie było jakimś działaniem w ramach obrony koniecznej dla siostry (…) niemniej w ocenie sądu wpływa to na stopień zawinienia, a tym samym na wymiar kary dla oskarżonego w niniejszym postępowaniu – zaznaczyła sędzia.
"Chciał jedynie nastraszyć". Potem uciekł
Do tragedii doszło na początku września ubiegłego roku w Wągrowcu. Po zdarzeniu Tomasz M. był poszukiwany; w obławie brało udział około 100 policjantów z Wągrowca i Poznania. Mężczyznę udało się zatrzymać po kilku godzinach. W chwili zatrzymania miał prawie trzy promile alkoholu w organizmie. W czwartek Tomasz M. przekonywał sąd, że chciał jedynie "nastraszyć" szwagra, bo ten – szczególnie po alkoholu – był agresywny wobec swojej żony i oskarżonego. Dom, w którym doszło do tragedii – jak zeznawali świadkowie – był rodzinnym domem Tomasza M. Od czasu, kiedy siostra oskarżonego wyszła za mąż, zamieszkał tam także Bartosz F. Wśród przesłuchanych w czwartek świadków była między innymi matka oskarżonego oraz przyrodnie rodzeństwo Tomasza M. Podkreślali, że Bartosz F. był despotą, często wszczynał awantury i nie lubił, jak ktoś mu się sprzeciwiał. Czwartkowe orzeczenie Sądu Okręgowego w Poznaniu nie jest prawomocne.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: KWP Poznań