Dwaj dilerzy udzielali narkotyków nieletnim i stanęli za to przed sądem. Obaj zostali skazani na 3 lata i 6 miesięcy pozbawienia wolności. Jeden z nich poczęstował marihuaną między innymi 14-letnią Nikolę. Dziewczynka w sierpniu ubiegłego roku trafiła do szpitala w stanie krytycznym, nie udało się jej uratować.
Tydzień - tyle trwał proces dilerów narkotykowych w Poznaniu. Jeden z nich miał dać w zeszłym roku marihuanę 14-letniej Nikoli. Dziewczynka zmarła.
Akt oskarżenia dotyczył tylko obrotu narkotykami. A to dlatego, że zebrany materiał nie pozwolił na przedstawienie zarzutów, że udzielenie tych narkotyków spowodowało śmierć dziewczynki.
Na ławę sądową miało trafić pięciu dilerów, ale wobec trzech osób jest wniosek o wydanie wyroku bez przeprowadzenia rozprawy
Chcieli się poddać karze
Dwóch oskarżonych chciało dobrowolnie poddać się karze. Kamil K., który miał dać marihuanę 14-letniej Nikoli, wniósł o trzy i pół roku więzienia. Michał S. o trzy lata i trzy miesiące pozbawienia wolności.
Co na to sąd? Obaj mężczyźni zostali skazani na 3 lata i 6 miesięcy pozbawienia wolności.
- Udzielając takich środków nieletnim, panowie bierzecie na siebie odpowiedzialność za stan zdrowia tych osób. (...) Przyznaliście się do winy, co świadczy o waszej realnej świadomości. (...) Panowie jesteście osobami młodymi, nie byliście wcześniej karani w związku z tym sąd uznał, że te kary jednostkowe i łączne są adekwatne do zarzucanych czynów - uzasadniała sędzia Katarzyna Obst.
Wyrok nie jest prawomocny.
Badanie wykazało THC
Przypomnijmy, 23 sierpnia 2017 roku Nikola paliła marihuanę z dwoma 16-letnimi koleżankami i 17-letnim kolegą. Tego samego dnia trafiła w stanie krytycznym do szpitala przy ulicy Krysiewicza w Poznaniu.
- Pacjentka przyjechała do szpitala przytomna, ale bez kontaktu. By polepszyć jej stan, wykonywaliśmy standardowe czynności, podawaliśmy konkretne środki farmakologiczne, wszystkie typowe w takich przypadkach działania - mówiła w sierpniu zeszłego roku Urszula Łaszyńska, rzecznik prasowa szpitala. Dziewczyna była utrzymywana przy życiu dzięki aparaturze medycznej. Po ośmiu dniach zmarła.
- Wstępne badanie krwi dziewczynki wykazuje zawartość związków THC charakterystycznych dla marihuany - mówił we wrześniu Andrzej Borowiak z komendy wojewódzkiej w Poznaniu.
Nie udowodniono jednak, że to skręty z suszu konopnego doprowadziły do tak złego stanu 14-latki.
Ze sprawozdania toksykologicznego, które pojawia się w aktach sprawy, wynika, że we krwi dziewczyny wykryto ślady przetworów ziela konopi indyjskiej bez żadnych innych substancji psychoaktywnych.
Krwi było za mało?
Lekarze od początku podejrzewali, że 14-latka zażyła coś o znacznie silniejszym działaniu. Pobrano jej krew do badań toksykologicznych. Doszło do tego, gdy jechała do szpitala. Jak pisała we wrześniu "Gazeta Wyborcza", krwi zmarłej dziewczynki było jednak bardzo mało. Nie dało się przeprowadzić na tej próbce szerokich badań.
Rzeczniczka szpitala przy ulicy Krysiewicza podkreślała, że nie ma w tym winy lekarzy. - Krew została jej pobrana w dawce, jaką przewiduje normalne leczenie - w przypadku dziecka jest jej zawsze nieco mniej, by nie obciążać fizycznie organizmu. W tym przypadku pobrano standardową dziecięcą dawkę - wyjaśniała Urszula Łaszyńska.
Dziennikarze "Wyborczej" ustalili jednak, że prokurator wpadł na pewien trop dotyczący substancji, jakie mogła zażyć 14-latka. - Podejrzewamy, co mogła zażyć pokrzywdzona - mówił "Gazecie" prokurator Jacek Duszyński. Miałby to być dopalacz w formie kryształków.
Sprawą zajmuje się Prokuratura Rejonowa Nowe Miasto w Poznaniu.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: aa/gp / Źródło: TVN24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: TVN24