Trucizna, którą w październiku wpuszczono w Poznaniu do Warty i która spowodowała śmierć kilkunastu ton ryb, nie zniszczyła ekosystemu rzeki – ustalił Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska (WIOŚ). Prawdopodobny sprawca zatrucia nie podpisał protokołów pokontrolnych i tym samym nie przyznał się do winy.
Do masowego śnięcia ryb w Warcie w okolicach Poznania doszło 24 października. Po wpuszczeniu do rzeki trującej substancji, do utylizacji trzeba było przekazać ok. 4 ton ryb. W mięśniach śniętych ryb stwierdzono wysokie stężenie transflutryny - środka insektobójczego.
Według szacunków, na odcinku ok. 70 km Warty zatruciu uległo przynajmniej kilkanaście ton ryb. Zdaniem ekspertów, przywracanie zarybienia rzeki do jej pierwotnego stanu może zająć nawet kilkanaście lat.
Sprawca ustalony, ale nie został ujawniony
WIOŚ poinformował w poniedziałek, że przeprowadzone po tym zdarzeniu kontrole pozwoliły ustalić podmiot, który jest prawdopodobnym sprawcą zatrucia rzeki. Zastępca Wielkopolskiego Wojewódzkiego Inspektora Ochrony Środowiska Hanna Kończal poinformowała na konferencji prasowej, że zakończona kontrola pozwoliła przedstawić konkretnej firmie zarzut wprowadzenia do Warty substancji chemicznej o działaniu biobójczym, czego skutkiem było śnięcie ryb.
WIOŚ nie podaje nazwy firmy, która miałaby się dopuścić zatrucia. W ubiegłym tygodniu otrzymała protokoły z kontroli. W poniedziałek minął termin, w którym mogła odnieść się do zawartych w nich ustaleń. Rzecznik prasowy wojewody wielkopolskiego Tomasz Stube podał, że "podmiot odmówił podpisania protokołu".
Gdyby firma podpisała dokument, oznaczałoby to, że zgadza się z ustaleniami WIOŚ i przyznaje się do winy.
Wykryto transflutrynę
WIOŚ podał, że zarzut postawiono po stwierdzeniu, że na terenie skontrolowanego podmiotu występowały substancje biobójcze i udowodnieniu możliwości wprowadzenia ich do Warty systemem kanalizacji deszczowej, łączącej firmową halę z rzeką, a także po potwierdzeniu w tkance śniętych ryb transflutryny.
- Poza głównym zarzutem odprowadzenia odpadów płynnych do Warty, w raporcie były również inne zarzuty i uchybienia przepisom ochrony środowiska – podała Kończal.
WIOŚ podkreśla, że brak podpisu firmy pod protokołem nie wstrzymuje dalszych działań pokontrolnych.
Osobno przeprowadzone zostały badania, które miały wykazać, jaki wpływ na ekosystem rzeki miało wpuszczenie do Warty trucizny.
- Badaliśmy przede wszystkim organizmy żyjące na dnie: zarówno faunę, jak i florę. Próby pobieraliśmy powyżej Mostu Lecha, czyli powyżej miejsca zdarzenia i poniżej tego miejsca. Wyniki badań z obu miejsc są porównywalne. Nie stwierdziliśmy pogorszenia stanu ekosystemu, nie można więc mówić o jego zatruciu – powiedziała Kończal.
Policja bada sprawę
Przypadek wpuszczenia trucizny do rzeki bada też policja. Rzecznik prasowy wielkopolskiej policji Andrzej Borowiak powiedział w poniedziałek, że cały czas trwa postępowanie w tej sprawie. Od czasu zatrucia Warty 24 października, w rzece i jej dopływach kilkakrotnie stwierdzano obecność nieznanych substancji.
Autor: FC / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24 Poznań